Echogorzowa logo

wiadomości z Gorzowa i regionu, publicystyka, wywiady, sport, żużel, felietony

Jesteś tutaj » Home » Renata Ochwat: Moje irytacje i fascynacje »
Augusta, Gizeli, Ludomiry , 7 maja 2024

Powstaje dworzec albo przystanek tuż koło Teatru Osterwy

2016-12-28, Renata Ochwat: Moje irytacje i fascynacje

Intensywnie buduje się przystanek przy Teatralnej. Znakiem tego lada moment zacznie się remont estakady.

Zawiało mnie ostatnio na Teatralną. A tu zaskoczenie, panie Dziejku, duże. Bo roboty rozkręcone do maksa. Buduje się przystanek przy Teatralnej, skąd odjeżdżać będą pociągi do Krzyża i dalej w Polskę. Znak najjaśniejszy, że już za chwileczkę, już za momencik zaczną się duże prace remontowe na estakadzie. No i wszyscy powinni się z tego faktu cieszyć, bo estakada zostanie uratowana. Bardzo dobrze, bo już wszyscy narzekali, że lada moment, a stanie się jakaś piękna katastrofa, parafrazując Greka Zorbę. Tej nie będzie, ale na bank będzie inna. A mianowicie dokumentnie zatka się bypass Teatralna.

Z prostej przyczyny. Remont Warszawskiej trwa, trwa i trwa oraz trwa. A przecież kolej będzie musiała jakoś dowieźć pasażerów jadących z Kostrzyna lub do Kostrzyna, którzy się nie przesiadają w mieście. Zwykle używa się do komunikacji zastępczej autokarów. No i ja sobie zwyczajnie tego nie wyobrażam. Okazuje się, że nie tylko ja sobie tego nie wyobrażam, bo paru innych ludzi, całkiem dużo tych paru jest, także nie. Nie chcę być posądzana tylko o labidzenie i wybrzydzanie, ale jakoś tak się składa, że rzeczywistość tylko do labidzenia skłania.

Podobnie jest jeśli chodzi o planowany spacer badawczy brzegami Kłodawki, który ma dać odpowiedź, jak ma przebiegać szlak spacerowy brzegiem urokliwej rzeczki. No i ja się tak dość mocno zastanowiłam, i wyszło mnie, że spacerujący będą musieli się udać na ten spacer w długich woderach. Bo w bardzo, bardzo wielu miejscach zwyczajnie nie da się przejść brzegami rzeczki. Powód? Bardzo prosty. W bardzo wielu miejscach do samego brzegu przylegają różne działki, znaczy ogródki działkowe, albo jakieś inne przeszkody, jak choćby ścisła zabudowa. Gdzie dla przykładu? Ano choćby na wysokości stadionu Warty albo jeszcze dalej, idąc w górę rzeki, podobnie zresztą jak i w kierunku do ujścia.

Mnie się osobiście pomysł bardzo podoba, no z tym deptakiem, ale zwyczajnie jakoś nie bardzo mogę sobie wyobrazić, że magistrat pójdzie na wojnę z właścicielami. Bo raczej nie uda się dokonać wywłaszczeń pod warunkiem konieczności wyższej, co prawo dopuszcza w przypadku budowy dróg. No i też nie bardzo sobie wyobrażam, że miasto wybuduje jakieś kładki do przejścia na drugą stronę w tych miejscach, gdzie są budynki. Ale może moja zgnębiona ostatnio do maksa wyobraźnia jakoś tego nie ogarnia.

Podkreślę jednak, bardzo ale to bardzo bym chciała, żeby taka promenadka powstała. Co więcej, widziałabym ją dalej, pobrzeżem Srebrnej, bo chyba rzadko który mieszkaniec wie, jak piękną i meandrującą rzeczką jest właśnie potok Srebrnej. Oczywiście wiedzą to ci, którzy tam regularnie śmieci wyrzucają. A że wyrzucają, to wiedzą ci, co wypuszczają się na spacery nad Srebrną. Nie napiszę o sobie, bo wyjdzie, że ja labidzę. Napiszę tylko tych, którzy nieopodal mieszkają i za każdym razem alarmują – znów jakiś…, tu określenia, które nie pasują do cywilizowanego portalu, śmieci wyrzucił, no skaranie Boskie z tymi ludźmi. Naprawdę takich głosów co roku jest bardzo dużo.

Tak więc trzymam kciuki za powodzenie projektu, choć osobiście w powodzenie raczej nie wierzę. No cóż zrobić, taka sceptyczka się ze mnie zrobiła.

No i trzecia kwestia. Taką oto opowiastkę na maila dostałam: „Opowiem o moim drugim dniu Świąt, pogoda pod psem, goście w domu. Chciałam mojej siostrze pokazać trochę Gorzowa, ale warunki kiepskie, więc postanowiłam zawieźć ją do kilku kościołów, aby pokazać wnętrza i przy okazji zobaczyć szopki. Świadomie wybrałyśmy lekkie popołudnie, aby nie przeszkadzać w nabożeństwach.

Zaczęłyśmy od katedry. Szopka na całą szerokość kościoła z Jezuskiem pod ołtarzem, tzn. pod stołem, co za ołtarz służy. Trochę ludzi. Wychodziłyśmy za 15 minut trzecia.

Czerwony kościół. Zamknięty. Można wejść tylko tuż za pierwsze drzwi, bo wejście do kościoła zamknięte i zablokowane klęcznikami. Wewnątrz całkiem ciemno. Nic nie widać. Opowiadałam o oryginalności tego kościoła. Figa z makiem. Brama na cmentarz zamknięta na łańcuch. Dobrze, że obok dziura w płocie.

Kościół na osiedlu Staszica. Drzwi wejściowe zamknięte na głucho. Ale obok tablica z informacją, że otwarte drzwi z lewej strony. Szukamy. Jest kilka drzwi, ale zamknięte. Wreszcie jedne się uchylają. Tuż za nimi czarna, gruba kotara, nic nie widać. Kotarę daje się uchylić, ale z trudem. Wchodzimy. Tu znów dostępne tylko klęczniki, bo resztę kościoła oddziela krata z trzech stron. Z tego miejsca nie da się zobaczyć wnętrza kościoła, nie mówiąc o szopce. Z trudem wymotałam się z kotary, aby trafić do czarnych drzwi.

Kościół przy ul. Mieszka I. Znów otwarte tylko pierwsze drzwi, wejścia do wnętrza kościoła nie ma. Tyle że był trochę oświetlony, więc można było zobaczyć wnętrze, bo jest małe.

Zrezygnowałam z dalszej wycieczki po kościołach.

No cóż, znów mi się nie udał kontakt z Kościołem. Czy ze mną coś nie tak, czy Kościół odgradza się od wiernych nawet w Święta? Gdyby galerie były otwarte, na pewno ludzie by tam byli. A tak galerie zamknięte i kościoły też”.

Zastanowiłam się głęboko nad tą informacją. Ponieważ łażę dużo po okolicach bliższych i dalszych, to tam, gdzie jestem, zwykle staram się zajrzeć do kościoła. Znam w okolicach tylko dwa miejsca zawsze otwarte, poza naszą katedrą oczywiście. Jeden to bazylika w Rokitnie a drugi to kościół w Słońsku, ta perła architektury i sztuki, zawsze jest otwarta. W okolicach dalszych owszem, można wejść do kościołów, ale w bardzo wielu płaci się za wstępy.

Zapytałam kiedyś znajomego księdza, co się takiego porobiło, że kościoły, które z zasady powinny być otwarte, są zamknięte. Usłyszałam rzecz przedziwną. A mianowicie taką, że księża boją się dewastacji lub złodziejstwa, bo te obie rzeczy się dzieją, dlatego też świątynie otwierają jedynie w godzinach mszy. No i dla mnie to było kompletne kuriozum. W katolickim, jak chcą wszelkie statystyki, kościoły są okradane i dewastowane? Przecież to chyba niemożliwe jest. Przynajmniej nie powinno być. A jest.

No cóż, z rzeczywistością doświadczalną dyskutować nie zmierzam. Skoro świątynia ma być okradziona albo dewastowana, to niech będzie zamknięta. Co prawda szkoda, bo taki Czerwony Kościół, czyli pod wezwaniem Podwyższenia Krzyża Świętego to coś absolutnie zachwycającego i szkoda, że od czasu do czasu wejść tam tak sobie nie można… Szkoda.

Ale najszła mnie taka też i oto konstatacja. Przy okazji świąt Bożego Narodzenia, tego szczególnego momentu każdego roku, może jednak wartałoby postawić dyżurnego kościelnego, albo ustawić jakiś parafialny inny dyżur, a kościół otworzyć, właśnie po to, aby ludzie mogli sobie te szopki pooglądać, nasycić się pięknem architektury i detalu? Wiem, że to trudne, bo Święta właśnie, ale dlaczego nie?

Zawsze się znajdzie jakiś parafianin czy parafianka, którzy zechcą tę godzinkę poświęcić i świątyni popilnować. A jak nie, to może jakiś inny sposób się znajdzie. Pomyśleć warto, tym bardziej, że za kilka miesięcy, jakieś trzy z malusim okładem tygodni będzie Wielkanoc. I jak w przypadku Bożego Narodzenia ludzie idą szopki oglądać, tak w przypadku Wielkiej Nocy Groby Pańskie. Przynajmniej tak jest w Poznaniu i Krakowie, gdzie to tradycja od lat. Może warto sprawić, żeby kolejny raz ludzie nie odbili się od drzwi. Bo to przynosi skutek taki: coś zamkniętego było, na pewno będzie i teraz. No i zamiast oglądać Groby Pańskie ludek ruszy na spacer do lasu, co ze wszech miar wskazane jest, ale jednak po obejrzeniu Grobów.

To tak tylko pod rozwagę kładę, bo przecież gdzieżbym śmiała pouczać taką instytucję jaką jest Kościół.

Ps. Dziś 80 urodziny obchodzi prof. dr hab. Edward Rymar, ojciec dr. hab. Dariusza Aleksandra Rymara. Prof. Rymar starszy, jak go w mieście regionaliści i przyjaciele nazywają, mieszka w Pyrzycach, ale stale obecny jest w mieście, a to za sprawą nie tylko syna, prof. Rymara młodszego, jak o nim ci sami mówią, dyrektora Archiwum Państwowego i Honorowego Obywatela Miasta, ale za sprawą świetnych książek o regionie, w tym kardynalnego dzieła, jakim jest „Historia polityczna i społeczna Nowej Marchii w średniowieczu (do roku 1535)” wydanego przez naszą Wojewódzką i Miejską Bibliotekę Publiczną. Panu profesorowi Rymarowi Starszemu sto i dwieście lat życzymy najserdeczniej. I oby jeszcze nas wszystkich długo, długo zachwycał erudycyjnymi wykładami w bibliotece, bo książnica profesora zaprasza co i rusz i chwała Bogu, że tak jest, oraz kolejnymi książkami, które odsłaniają tajemnice tych ziem w czasach, o których myślimy, że ciemne i nieciekawe były. Bo zapomniałam napisać, że prof. Rymar starszy jest wybitnym i liczącym się mediewistą…. Powtórzę, sto i dwieście lat w dobrym zdrowiu i aktywności badawczej oraz twórczej, jak i towarzyskiej, bo spotkania z panem Profesorem są zawsze czymś niezwykłym i szalenie inspirującym.

X

Napisz do nas!

wpisz kod z obrazka

W celu zapewnienia poprawnego działania, a także w celach statystycznych i na potrzeby wtyczek portali społecznościowych, serwis wykorzystuje pliki cookies. Korzystając z serwisu wyrażasz zgodę na przechowywanie cookies na Twoim komputerze. Zasady dotyczące obsługi cookies można w dowolnej chwili zmienić w ustawieniach przeglądarki.
Zrozumiałem, nie pokazuj ponownie tego okna.
x