No i znowu coś pięknego się pojawia na Nowym Mieście

2016-12-30, Renata Ochwat: Moje irytacje i fascynacje

Kolejny raz nie uwierzyłam własnym oczom. Bo właśnie budowlańcy ściągnęli płachty z kamienicy i znów ukazała się śliczna odnowiona elewacja. Jak dla mnie najpiękniejsza informacja dnia.

Jak te płachciory wisiały, to myślałam sobie, że będą remontować dach i to taka osłona, bo coś tam może się stać. Ale wczoraj przechodziłam, płachciory zniknęły i można zobaczyć śliczną, pięknie odnowioną fasadę kamienicy tuż po sąsiedzku mego domu. To kolejna w krótkim czasie fasada w bezpośrednim moim sąsiedztwie, która odzyskała blask. A że ma też trochę detalu architektonicznego, to blask jest tym bardziej jaśniejszy.

Ja tylko mogę pozazdrościć, bo naszej kamienicy tak szybko nie uda się odnowić. Naszej wspólnoty zwyczajnie nie jest stać na taką akcję. Zresztą moja kamienica jest zwykłym budynkiem bez żadnych ozdób. Ot taki sobie zwykły dom. Fasada w istocie jest paskudna, bo szara oraz kolorowa w części, gdzie mieści się knajpka. Byłoby w istocie miło, gdyby stała się jasna i jednolita, ale prawa ekonomii są nieubłagane. Kasa decyduje. A tej nie ma i nic nie wskazuje na to, że w ciągu najbliższych lat się to zmieni. No cóż.

A skoro przy kwestiach mieszkań i starych budynków jestem, to usłyszałam ciekawą informację. A mianowicie ponoć od jakiegoś czasu sporym zainteresowaniem cieszą się duże mieszkania właśnie w kamienicach. I to interesują się nimi mieszkańcy spoza miasta. Czyżby i do nas dotarł trend, jaki od pewnego czasu można zaobserwować w wielkich miastach, gdzie po latach słabego zainteresowania dużymi mieszkaniami w centrach nastąpił trend odwrotny. Bo nagle ludzie zaczęli sobie zdawać sprawę z wygody mieszkania jednak w mieście, a nie gdzieś tam na jakiejś wsi? Przecież w mieście wszystko jest na wyciągnięcie lub prawie na wyciągnięcie ręki, Nie trzeba nigdzie jeździć, jeśli tej przysłowiowej soli zabraknie. No cóż, pożyjemy, zobaczymy, czas pokaże. W każdym razie dobrze by jednak było, aby informacja okazała się prawdziwa.

A teraz z drugiego kątka. Obiecywałam sobie wiele razy, że jednak nie będę krytycznie pisać o stronie magistratu. Ile raz tam czegoś szukałam, zawsze jakoś tego nie znajdowałam, albo po wielkich zachodach i podchodach. Ale kiedy usiłowałam znaleźć informację o miejskim Sylwestrze i tam tej informacji też nie dało się uzyskać, zwyczajnie ręce mi opadły. Myślę sobie, że tak być nie powinno. Przecież to ponoć najważniejsza impreza końca roku. Powinna być na najbardziej eksponowanym miejscu, na głównym banerze. Nie powinno się jej szukać po całym necie. Zresztą i w necie też jakoś trudno tę informację uzyskać. O innych równie ważnych informacjach nie mówię, bo też ich z reguły nie ma. Można znaleźć jakieś dziwne albo kulturalne, o których dość dużo jest informacji w innych miejscach. Stąd też apel – państwo urzędnicy może przemyślcie strategię informacji na tej stronie. Bo naprawdę nie wiadomo, dla kogo ona jest.

No i z kolejnego kątka. Otóż po moim wczorajszym złośliwcu o niestrzelaniu petardami odezwało się do mnie kilka osób, które mają na tę sprawę dokładnie taki sam pogląd. No i jak to dobrze, że nie tylko ja i sąsiedzi moi z małą białą czterołapią kulką apelujemy o zmianę zwyczaju. Wiem, bo idiotką staram się nie bywać, że taka zmiana jednak czasu sporo potrzebuje, ale jak mówi stare chińskie przysłowie, kropla drąży skałę. Może jednak się doczekam tego, że petardy staną się passe. Oby.

Ps. I tylko przypominam, że dziś Iwona Markowicz-Winiecka w swojej Galerii Marko otwiera swoją wystawę. Wernisaż przy ul. Okólnej 1/5 rozpocznie się o 17.00.