Echogorzowa logo

wiadomości z Gorzowa i regionu, publicystyka, wywiady, sport, żużel, felietony

Jesteś tutaj » Home » Renata Ochwat: Moje irytacje i fascynacje »
Augusta, Gizeli, Ludomiry , 7 maja 2024

Moja lista ludzi nie zawsze osobiście znajomych

2017-01-03, Renata Ochwat: Moje irytacje i fascynacje

Miałam napisać o Warcie, tak, tak, o tej rzece, ale pewna rozmowa telefoniczna uświadomiła mi, że o Warcie zawsze zdążę, a są jednak trochę istotniejsze rzeczy. No i tak skonstatowałam, że to będzie kolejny rok, kiedy będziemy obchodzić trochę ważnych rocznic.

Chciałam napisać o Warcie, bo to piękna rzeka. Ale o niej zawsze zdążę, bo płynie sobie swoim niespiesznym nurtem. Zachwyca i zauracza. Nawet u jej źródeł można się jej wody napić. Ale kiedy zadzwonił telefon i zobaczyłam, że dzwoni przemiły znajomy, to zwyczajnie zmieniłam zamiar.

Ten telefon bowiem sprawił, że pomyślałam sobie, iż mamy kolejny rok, kiedy obchodzić będziemy, nie jest ważne jak, publicznie i oficjalnie, czy tylko prywatnie rocznice śmierci lub urodzin ludzi, którzy z tym miastem byli związani, którzy odcisnęli swoje piętno na jego współczesnym kształcie.

Przemiły znajomy, tajemnicą za chwilę nie będzie, że to prof. dr hab. Dariusz Aleksander Rymar, zaprosił mnie na sesję w archiwum, jaka w lutym, na samym początku miesiąca odbędzie się właśnie w Archiwum Państwowym. Poświęcona ona będzie osobie Bronisławy Wajs-Papuszy, bo 30 rocznica jej śmierci w tym roku przypada. Myślę, że takich zaproszonych jak ja będzie znacznie więcej. No i zapowiadają się rewelacje. Bo jak znam dociekliwość szanownego profesora, to coś znalazł. Coś, do czego dotychczasowi biografowie nie dotarli, bo nie poszli takimi jak profesor ścieżkami, albo zwyczajnie ich nie znali.

Jak do tej pory najlepszą książkę o znakomitej cygańskiej poetce napisała Angelika Kuźniak. Równolegle powstał, moim zdaniem oczywiście, nieudany film o Niej, Papuszy znaczy. Przepiękne zdjęcia, świetna muzyka, dobre aktorstwo i jedno wielkie oszustwo z tytułem. Współreżyserka filmu Joanna Kos-Krauze wykorzystała imię i nazwisko Papuszy oraz jej mocno skomplikowane dzieje do własnej opowieści, w wielu miejscach mocno krzywdzącej zarówno Ją samą, jak i całą społeczność romską. Ktoś powie, ale o co kopie kruszyć? Film dobry, świetnie przyjęty, więc o co? Ano o to. Ano o prawdę, bo jakoś zwyczajnie mnie dolepianie gęby Romom coraz mocniej irytuje. A w kontekście tego, co się w kraju wyprawia, to jest akurat bardzo ważne.

Dlatego świetnie, że Archiwum Państwowe w taki sposób, właśnie sesją i naukowymi i na źródłach opartymi wykładami świętuje tę rocznicę. Jakoś dobrze mnie się o tym projekcie myśli.

Ale to nie koniec. Otóż w tym roku obchodzimy 100-lecie urodzin i 30. rocznicę śmierci Ireny Dowgielewiczowej. Ciekawa to postać była. Inteligentka z Kijowa, po dobrych szkołach – architektura w Warszawie, po II wojnie zamieszkała na chwilkę w Witnicy, tam kierowała fabryką mebli. Poznała swego ukochanego męża Michała, ale historia zrobiła woltę w jej życiu prywatnym. Przetrwała. Mieszkała w mieście nad trzema rzekami w domu przy ul. Dąbrowskiego. Była autorką opowiadań, powieści i wierszy. Mnie uwodzi jej poemat „Rzecz o mieście Gorzowie”, gdzie poetka pisze takie słowa „Ja to miasto kocham naprawdę”. Bardzo lubię jej opowiadanka ze zwierzętami w rolach głównych. I mocno jestem przywiązana do opowiadania „Święta Imogena”. Ostatnio zmarła Hanna Makowska-Cieleń, polonistka i działaczka kultury, która o pamięć pisarki dbała. Po prawdzie była strażniczką pamięci o pisarce. Kto nam teraz o pisarce będzie przypominał? No kto? Myślę, że Książnica Gorzowska. Warto jednak choć małe spotkanie urządzić, bo jednak pisarka zaistniała w pejzażu gorzowskiej kultury. A mnie osobiście jest bliska choćby za stwierdzenie, idące zresztą za myślą św. Ignacego Loyoli, założyciela zakonu jezuitów, że tworzyć należy w najbardziej dla siebie wygodnej pozycji. Dla Niej była to półleżąca.

Ale to nie koniec wyliczanki tych, o których warto, oczywiście moim zdaniem, pamiętać. Otóż w tym roku przypada 25. rocznica śmierci Andrzeja Gordona. Moim zdaniem, najlepszym, najbardziej twórczym artystą, który po II wojnie zamieszkał w tym mieście i swoje mocne piętno na mieście pozostawił. Nie piszę więcej, bo i tak o Gordonie piszę dużo. Ale cóż zrobić, taki los biografistki. We wrześniu pójdę zapalić zniczka na Alei Gwiazd, bo tam płyta Jemu poświęcona jest. Jakoś wcześniej, kilka dni wcześniej, pojadę do Bydgoszczy. Tam artysta pochowany został. Nie spodziewam się, że ktoś wystawę okolicznościową zrobi, bo co to za rocznica, ćwierć wieku od śmierci… Jak kiedyś od bardzo prominentnego wówczas kuratora usłyszałam w 10 rocznicę śmierci – no nie mam w planach… A dziś tak łatwo gadać okrągłe formułki, że się malarza ceniło i promowało. Jeśli już ktoś go promował, to ludzie z Winnego Grodu. Nie bez kozery tam jest największy instytucjonalny zbiór Jego prac. No cóż.

A skoro przy malarzach jestem, to 165. rocznicę urodzin w tym roku obchodzimy Ernsta Henselera. Tego malarza z Wieprzyc, tego dokumentalisty życia na nadwarciańskich błotach, tego, którego portret twórcy hymnu niemieckiego Frantza Hoffmanna von Fallersleben do dziś wisi na ścianie gabinetu przewodniczącego Bundestagu. Dla nas jest on fantastycznym dokumentalistą życia w Wieprzycach, Jeżach i Jeżykach. Jego postać stoi przy Kłodawce i maluje wieczny Landsberg. A płyta nagrobna z berlińskiego cmentarza przywieziona i uratowana za gorzowskie pieniądze prywatnego biznesu stoi przy kościele na Wieprzycach właśnie. Jak do tej pory nie było w mieście niczego naukowego poświęconego temu artyście. Może czas pomyśleć o sesji, konferencji dedykowanej Henselerowi? Może i czas. Ale kto ma to zrobić? Ja nie wiem.

No i wracam na lokalną scenę. Otóż w tym roku obchodzimy 25. rocznicę śmierci Zdzisława Morawskiego. Mówią o Nim do dziś „Książę poetów”. Moim zdaniem trochę na wyrost. Bo jednak księciem poetów nie był. Wiem, co prawię, przeczytałam wszystko, co napisał. Parę cudnych wierszy jest. O prozie to raczej zapomnieć należy, takoż samo o publicystyce. Ale jedną rzecz pan Zdzisław Morawski osiągnął i za to pamiętać go trzeba oraz należy. Skupił wokół siebie całą ciekawą wówczas gorzowską młodą inteligencję. Lgnęli do niego wszyscy. Czarował ich inteligencją, kulturą, erudycją, obyciem, znajomościami. Zdzisław Morawski był takim drożdżem, który potrafił zapalić, który potrafił zmusić do wysiłku intelektualnego. I choć twórczość en mass się nie broni, to jednak te inne działania jak najbardziej tak. I grzechem wielkim byłby nie pamiętać o rocznicy śmierci. Kto ma jakoś rękę przyłożyć do zadbania – no oczywiście Książnica.

Lista się nie kończy, niestety. W tym roku obchodzimy bowiem 10. rocznicę śmierci Aleksandra Alika Maciejewskiego. Boże, to już dziesięć lat. Nigdy nie zapomnę jego ról, nigdy nie zapomnę napomnień w stylu – Ren, przyjacielu, ale się nie zapalaj, daj sobie szansę. Nigdy nie zapomnę, jak Alik cudnie mówił o Wilnie, nigdy nie zapomnę, jak gadaliśmy sobie o teatrze. O Pohulance, o Wilnie, do którego jeszcze nie pojechałam, a On pojechał, z wielkim trudem. Nigdy nie zapomnę, jak… W każdym razie to już dziesięć lat minęło, odkąd Alika z nami nie ma. Tym razem nie mam wątpliwości, kto powinien. Teatr Osterwy. I jest fantastyczny film zrobiony przez Monikę Kowalską i Zbyszka Sejwę „Czerwiak”. To rzecz o Aliku. Ja pamiętam.

Listę pamięci mojej zamyka myślenie o Arturze Bryknerze. Dziennikarz „Gazety Wyborczej” oraz mój bardzo bliski kolega obchodziłby w tym roku 50. urodziny. Los jednak niełaskawy był. Artur odszedł od nas w tragicznych okolicznościach siedem lat temu. Znałam go od zawsze, po harcerskiej linii, potem po studenckiej, potem po dziennikarskiej. Razem pracowaliśmy. Los chciał tak a nie inaczej. Nigdy losowi nie wybaczę, że tak chciał. Bo Bryki, jak go wszyscy nazywaliśmy, był super kolegą. Nigdy nie zrozumiem, co się siedem lat temu stało. Nigdy. Ale fantastycznego kolegę pamiętać będę. I myślę, że wartałoby się spotkać, żeby Kolegę wspomnieć.

Moja lista pamięci jest dość długa, ale i chyba krótka, bo nie pamiętam, nie znam innych, o których warto pamiętać. Pamiętam tych.

A miało być o Warcie. A wyszła mnie lista pamięci… No cóż. Na Nowy Rok tak bywa.

X

Napisz do nas!

wpisz kod z obrazka

W celu zapewnienia poprawnego działania, a także w celach statystycznych i na potrzeby wtyczek portali społecznościowych, serwis wykorzystuje pliki cookies. Korzystając z serwisu wyrażasz zgodę na przechowywanie cookies na Twoim komputerze. Zasady dotyczące obsługi cookies można w dowolnej chwili zmienić w ustawieniach przeglądarki.
Zrozumiałem, nie pokazuj ponownie tego okna.
x