Echogorzowa logo

wiadomości z Gorzowa i regionu, publicystyka, wywiady, sport, żużel, felietony

Jesteś tutaj » Home » Renata Ochwat: Moje irytacje i fascynacje »
Beniny, Filipa, Judyty , 6 maja 2024

Odeszła Hania Makowska, dama w kapeluszu…

2016-12-22, Renata Ochwat: Moje irytacje i fascynacje

Dama w kapeluszu przeniosła się na Niebieskie Łąki. Wiedziałam, że jest chora, ale nie wiedziałam, że aż tak. A przecież przed świętami nikt nie lubi takich informacji…

Było tak. Pisałam coś tam, wydawało mnie się, że coś ważnego, no takiego niecierpiącego zwłoki, bo przecież cięgiem coś się wydarza. Piknął sms.

„Hania Makowska nie żyje”. Przeczytałam i jakoś mnie się chłodno w sercu zrobiło. Z kilku powodów. Zwyczajnie nie lubię, nie znoszę takich informacji. A Anna Makowska-Cieleń to przecież legenda. Legenda miasta, ale i ruchów regionalnych. Słynna Roxy w Teatrze Osterwy, ale wielka i ciekawa polonistka z II Liceum Ogólnokształcącego, która wykształciła i na literaturę nakierowała bardzo wielu swoich uczniów. To także pielęgnatorka pamięci o Papuszy – bo u niej bywała i do kilku rzeczy ją przekonała. Potem o pamięć wielkiej cygańskiej poetki wiele razy się upominała. To także ta osoba, która nie pozwalała odejść w nice pamięci o Irenie Dowgielewiczowej. Pisarce, głównie autorce opowiadań, ale i powieści, jaka umiejscowiona została w Witnicy, gdzie pisarka zaraz po wojnie zamieszkała.

Pamiętam, jak wiele lat temu była taka okoliczność, że chciałam napisać coś więcej o Irenie Dowgielewicz. Zadzwoniłam do Hanki, bo tak do niej mówiłam i poprosiłam o spotkanie. Hanka się zgodziła, wyznaczyła termin i miejsce. Gadulałyśmy sobie o pisarstwie Ireny Dowgielewicz. O jej znanych, ale i słabiej znanych tekstach. I ja nagle zapragnęłam się dowiedzieć, co Hania myśli o opowiadaniu pisarki „Święta Imogena”. Hania nie bardzo kojarzyła tekst, więc jej opowiedziałam. Po czasie, po kilku dniach przyznała, że świetny. Ale od tamtego spotkania Hania nie traktowała mnie jak jakieś dziennikarskie byle co, a jak osobę która lubi literaturę. Potem wiele razy w różnych okolicznościach gadałyśmy o różnych tekstach literackich. Zwykle różniłyśmy się w poglądach i sądach, ale jak fajnie… Jaka to była przyjemność spierać się czy o Mickiewicza, czy o Kasprowicza. O dwudziestoleciu międzywojennym nie wspomnę.

Hania, ta wielka dama zawsze w kapeluszu, miała to szczęście, że uczyła się w Liceum Ogólnokształcącym w Drezdenku, bo jej rodzina, jak z tego okropnego zesłania gdzieś tam na wschodnie rubieże ZSRR wywieziona wróciła do Polski i osiedliła się w Kurowie. Dlatego Hania trafiła do Drezdenka. I tam spotkała inną wielką damę, damę polskiej sceny teatralnej, filmowej i innej, czyli panią Emilię Krakowską, też damę w kapeluszu. No dla tych, co nazwiska nie kojarzą, choć akurat tego nie rozumiem, to Jagna z „Chłopów” Stanisława Władysława Reymonta w filmowej, genialnej zresztą wersji, Jana Rybkowskiego, ale też i z „Brzeziny” Andrzeja Wajdy, Maryna z „Wesela” też Wajdy…. No wiele ról. I Hania wiele razy zapraszała, skutecznie, panią Emilię do miasta. Wiele razy. Zapracowana aktorka zawsze znajdowała czas, żeby swoją koleżankę na lubianych rubieżach zachodnich odwiedzić. A przy okazji spotkać się z fanami. Ale to Hani zasługa była. Anny Makowskiej-Cieleń.

A skoro przy teatrze jestem, to też warto pamiętać, że Anna Makowska-Cieleń miała związki z Teatrem 13 Rzędów Jerzego Grotowskiego w Opolu. Z tamtego czasu została jej wielka miłość do sceny. Zresztą poloniści tak mają, że najbardziej ich ciągnie właśnie do teatru. I Hanka tam miała. Nie raz i nie dwa się spierałyśmy o spektakle u Osterwy naszego. No i żadna z nas jakoś się z drugą zgodzić nie chciała, co nie znaczy, że plułyśmy na siebie… Bo nie.

No i kolejna działka, w której Anna Makowska się udzielała, to sybiracy. Bo choć urodziła się w Jagiellonowie na Wołyniu, dzieciństwo spędziła na zesłaniu. I nigdy tego nie zapomniała. Kiedy kilka razy ją pytałam, po co to robi, zawsze mówiła, że trzeba pamiętać. Trzeba. I pamiętała. Ale nie tak bezsensownie heroicznie. Zawsze tak pragmatycznie.

No i w końcu regionalizm. I tu byłyśmy zgodne co do zasady i myślenia o regionalizmie, o pamięci miejsca i przestrzeni. Hania się upierała bardziej przy prawdzie przesiedleńców, ja trochę bardziej o prawach ty, którzy wyjechali, bo musieli. Ale był taki moment, że się doskonale porozumiałyśmy w naszym, jej i moim, myśleniu o regionalizmie i prawie do pamięci miejsc i wydarzeń.

Ten sms z tą okropną informacją był lodem na moje serce. Lodem, bo jakoś tak bardzo mocno nie lubimy, kiedy odchodzą w Niebieskie Łąki ci, których lubimy. Ja miałam to szczęście, wielkie, że moje drogi życiowe skrzyżowały się wiele razy z Hanką. Spędziłyśmy wiele wspólnego czasu na spotkaniach służbowych – vide ważne imprezy, ale i na spotkaniach prywatnych. Fakt, Hania mogła być i bywała męcząca czasami, dodam. Ale była jedną z najbardziej kolorowych i intrygujących postaci tego miasta. Dla mnie kolejna strata. Bardzo dużo strata.

Hanka, będę cię pamiętać, będę. A jak tam już na Niebieskiej Łące się odnajdziesz, bo pierwsze chwile są wszędzie okropne, to doborowe towarzystwo tam znajdziesz. Oni cię przywitają. A ja będę cię damo w kapeluszu pamiętać… Zawsze.

Na tę chwilkę nie wiadomo, kiedy pogrzeb. Jak będę wiedziała, to od razu napiszę. Białe i czerwone róże… Tylko takimi kwiatami można Hanię pożegnać.

X

Napisz do nas!

wpisz kod z obrazka

W celu zapewnienia poprawnego działania, a także w celach statystycznych i na potrzeby wtyczek portali społecznościowych, serwis wykorzystuje pliki cookies. Korzystając z serwisu wyrażasz zgodę na przechowywanie cookies na Twoim komputerze. Zasady dotyczące obsługi cookies można w dowolnej chwili zmienić w ustawieniach przeglądarki.
Zrozumiałem, nie pokazuj ponownie tego okna.
x