Echogorzowa logo

wiadomości z Gorzowa i regionu, publicystyka, wywiady, sport, żużel, felietony

Jesteś tutaj » Home » Renata Ochwat: Moje irytacje i fascynacje »
Beniny, Filipa, Judyty , 6 maja 2024

Pucowanie chodników oraz innych trotuarów

2016-11-23, Renata Ochwat: Moje irytacje i fascynacje

Za każdym razem mnie to zastanawia i dziwi. Oraz odsyła do moich niemieckich doświadczeń. Bo zwykle się tak nie dzieje.

Pierwszy raz taki obrazek zobaczyłam kilka poważnych tygodni temu. Wczesnym rankiem strażacy sprzątali ulicę obok swojej komendy. I to jak sprzątali. Byłam mocarnie zaskoczona i w myśli swojej oraz z pamięci telefonu kopałam, czy czasem jakaś rocznica Bóg wie czego nie przypada. Nie przypadała. OK. Pomyślałam sobie wówczas, że to jakiś doraźny przypadek.

A potem zaczęłam tamtędy regularnie chodzić i panów strażaków, w mojej osobistej opinii najbardziej przyjazna służba mundurowa w kraju naszym, widziałam i oglądam stale, jak pracowicie te chodniki sprzątają.

To się dzieje wcześnie rano. Panowie, służba mundurowa, karnie tymi miotłami wywijają. Efekt – najbardziej posprzątany trotuar w mieście. Mnie to mocno urzeka. Bo odsyła do moich wędrówek po Niemczech. Takie zachowania widziałam w Badenii Wirtenbergii, w Brandenburgii, w Saksonii... Oj tam, wszędzie widziałam. Wszędzie w Niemczech, w Wiedniu, czyli Austrii, no i w USA, ale tam to całkiem co innego.

A tu patrzcie, nasi strażacy. Nie wiem, czy dowódca im każe, czy tak mają wpisane w obowiązki, ale jednak jest. Jest klar i porządek wokół, a panowie w mundurach rzeczywiście i rzetelnie ten chodnik na skrzyżowaniu Łokietka i Dąbrowskiego Jarosława sprzątają. A ja za każdym razem, kiedy tamtędy przechodzę, a przechodzę często i nawet bardzo często, to się zwyczajnie i po ludzku dziwię, że takie coś jest możliwe. Jest, więc nie dyskutuję. Tylko piszę o tym, bo to doprawdy godna do chwalenia rzecz.

No i jak patrzę na panów strażaków z miotłami, bo strażaczki nie dojrzałam, to zawsze mnie dopada smutek otoczenia. Tam po sąsiedzku coraz bardziej się ku ruinie i zawaleniu skłaniający jest budynek, kamienica Łokietka 17. Zwyczajnie już słów brakuje, żeby o tym pisać. Ja tylko przypomnę, że ten bardak to własność prywatna. Miasto kiedyś niefrasobliwie tę kamienicę sprzedało w prywatne ręce. Ręce owe sobie nie radzą, moim zdaniem, oczywiście. Kamienica popada w coraz większą ruinację. Sprawa staje się paląca nie tyle już ze względu na ogólną piękność miasta, która też coraz bardziej pod znakiem zapytania staje, ale ze względu na całość i stałość tej pierzei Łokietka.

Po raz nie wiem który, przypomnę tylko, że jak nie dajcie Bogi wszelakie, coś się złego z tą kamienicą wydarzy, nie daj Boże się zawali, a coraz bliższa jest tego, to za nią zawalą się wszystkie na tej ulicy. Te piękne, bo piękne, z prywatnymi mieszkaniami. Ale i ta piękna, gdzie dziś swoją siedzibę ma Biblioteka Pedagogiczna. Miejsce wielce zasłużone dla historii, ale i dnia dzisiejszego tego miasta.

Zdaję sobie sprawę z katastrofizmu mego myślenia, ale naprawdę to się wydarzy, jeśli miasto jakoś rzetelniej za rozwiązanie akurat tego problemu się nie weźmie. Bo już najwyższa pora, najwyższa…

A teraz słówko z okolicy, ale jakiej bliskiej. Otóż Iwona Małgorzata Żytkowiak, od zawsze z Barlinka, tego nadzwyczaj pięknego miasteczka pisze tekst, oj tam tekst, powieść będzie, o Romie Kaszczyc. Iwona, autorka wielu świetnych powieści, postanowiła uwiecznić Romkę. Romanę Kaszczyc w mieście nad jeziorem Barlineckim znali i pamiętają wszyscy. W mieście na siedmiu wzgórzach zna i pamięta ją równie dużo. I równie dużo żałuje, że jej już nie ma. Tak więc czekamy na książkę. A jak Iwona zasiada do pracy, to może być tylko dobrze. Jak rzecz się ukaże, to zarówno dr Krystyna Kamińska, ale i ja o tym napiszemy. Bo Romę lubiłyśmy.

Nie piszę o promocji nowego znaku miasta tego, bom nie była. Wieści i od famy, co to zwykle dobrze poinformowana jest, ale i od innych nie komentuję. Nie byłam, nie widziałam, głosu nie mam. Powtórzę tylko, że mnie samo zawołanie, Gorzów w sam raz, się nie podoba. Nie podobało mnie się zawołanie Gorzów Przystań, ale jednak to Gorzów w sam raz mocarnie i ogólnie jeszcze bardziej się nie podoba.

Ps. Dziś obchodzimy urodziny, 795, prawda jaki to godny wiek, Alfonsa X Mądrego, króla Kastylii i Leónu (zm. 1284). Ma przydomek El Sabio, znaczy Mądry. A dlaczego o tym wydarzeniu wspominam w lokalnym złośliwcu? Ano z prostego wydarzenia. Bo jego cantigi nagrał Maciej Maleńczuk. Znaczy sam zaśpiewał, i to jest już duże coś. Powstała rewelacyjna, moim zdaniem oczywiście, płyta. A Ewa Hornik, wówczas dyrektor Miejskiego Centrum Kultury, zaprosiła artystę z zespołem na koncert do miasta na siedmiu wzgórzach. Było to duże wydarzenie, artystyczne wielkie. Siedziałam i słuchałam Macieja Maleńczuka w innym wydaniu niż zwykle. Cantigi płynęły. Maciej Maleńczuk wówczas jeszcze taką gwiazdą, jak dziś, nie był. Był natomiast zachwyt. Koncert się skończył, poleciałam krótką szagą do menadżera z zapytaniem o płytę. Nie było. Trochę się naczekałam, ale mam. Wyszła, kupiłam sobie. Słucham jej czasami, nawet czasami często. Cantigi Mądrego w wykonaniu dziś gwiazdy to coś niebywałego. I chodzi mnie tylko o jedno. Ktoś coś znakomitego nagrywa, śpiewa. Ktoś inny docenia i udostępnia. A potem ta pozostała rzesza czeka na płytę, tak jak ja ze dwa albo i więcej lat. Są na szczęście miejsca jeszcze w tym mieście, kiedy takich zachwyceń można doznać i przez muzykę, wokalistę dotrzeć do ciekawych historycznych wątków.

Ja dzięki Ewie Hornik, wówczas dyrektor Miejskiego Centrum Kultury, mądrej kobiecie, dotarłam do innego Macieja Maleńczuka, ale i do El Sabio. O związkach z Joanną Szaloną nie wspominam.

X

Napisz do nas!

wpisz kod z obrazka

W celu zapewnienia poprawnego działania, a także w celach statystycznych i na potrzeby wtyczek portali społecznościowych, serwis wykorzystuje pliki cookies. Korzystając z serwisu wyrażasz zgodę na przechowywanie cookies na Twoim komputerze. Zasady dotyczące obsługi cookies można w dowolnej chwili zmienić w ustawieniach przeglądarki.
Zrozumiałem, nie pokazuj ponownie tego okna.
x