Echogorzowa logo

wiadomości z Gorzowa i regionu, publicystyka, wywiady, sport, żużel, felietony

Jesteś tutaj » Home » Renata Ochwat: Moje irytacje i fascynacje »
Beniny, Filipa, Judyty , 6 maja 2024

Tablica ma zniknąć i koniec

2016-11-05, Renata Ochwat: Moje irytacje i fascynacje

Zaczyna się dekomunizacja przestrzeni publicznej. Chcą tego między innymi dawni działacze Ruchu Młodzieży Niezależnej.

O tym, że trzeba się przygotować do zmiany nazwy różnych ulic oraz innych obiektów w przestrzeni publicznej wiadomo było już od jakiegoś dość pokaźnego czasu. Padały różne możliwe nazwy. Ale teraz jest konkret. Dawny działacz Ruchu Młodzieży Niezależnej chce, aby zniknął obelisk poświęcony generałowi Nikołajowi Bierzarinowi. Argument jest taki, że generał niczym się miastu nie przysłużył, a wojska pod jego dowództwem mordowały na terenach wyzwalanych spod gadziego buta Polaków.

Ja generalnie nie jestem za likwidowaniem pomników, obelisków i tym podobnych, bo to jednak są świadectwa historii. Mocno nieprostej, ale jednak historii. Nie była ona taka, jak chcieliby ją widzieć dzisiejsi „politycy”. Bo historia nigdy nie jest czarna albo biała, z reguły jest szara. I ta szarość jest właśnie najciekawsza.

A jeśli chodzi o samego Bierzarina, to jeszcze do niedawna żyli ludzie, którzy tu przyjechali w 1945 roku i to oni wspominali, że za Bierzarina był w mieście porządek. Nie było szabru ani innych działań, jakie odchodziły w miastach Ziem Zachodnich. Wystarczy sobie obejrzeć „Prawo i pięść”. Tam w tym świetnym filmie można zobaczyć, co tu się mogło wyczyniać. Poza tym świadectwo zachowań generała jest też w powieści „Rubież” Natalii Bukowieckiej-Kruszony. Dlatego twierdzenie, że Bierzarin niczym się dla miasta nie przysłużył, jest, delikatnie mówiąc, nieprawdziwe.

Nie podoba się mnie się także propozycja zmiany na tablicę dedykowaną ofiarom rzezi wołyńskiej. Nie, dlatego, że nie potrafię docenić wagi i ogromu tej tragedii, tego ludobójstwa, które się na Wołyniu wydarzyło. Znałam ludzi, którzy cudem uszli z życiem. Niedaleko trzeba szukać. Wystarczy pojechać do miasteczka w widłach dwóch rzek, tam w czerwcu 1945 roku zjechał Klewań. Znaczy Polacy z Klewania, małego miasta na Wołyniu. I oni opowiadali, co tam się działo. Niechętnie i po długich namowach, ale jednak.

Dlatego jeśli już upamiętniać ofiary, krewnych tych, którzy osiedlili się w mieście nad trzema rzekami oraz w okolicy, to lepiej poszukać innego miejsca. Innej lokalizacji. W moim rozumieniu prawdy historycznej jest, bowiem miejsce dla generała Bierzarina, ale i dla ofiar Wołynia. Choć akurat to drugie wydarzenie miało jeszcze mniej wspólnego z miastem niż inkryminowany generał.

Po raz milionowy powiem, że jeżdżę do Niemiec i tam nikt nie ma takich pomysłów, aby co i rusz cenzurować historię, bo zwyczajnie tego robić się nie powinno. Ujmować ją w komentarz, tłumaczyć, dyskutować o niej, jak najbardziej, ale nie wypaczać i nie wykrzywiać, bo to zawsze rykoszetem szybszym lub wolniejszym wraca. Zresztą uważam, że im niej polityki w historii, tym dla historii lepiej. A mam nieodparte wrażenie, że właśnie znów przyszedł moment, kiedy tylko politycy znają prawdę, choć tak w rzeczywistości nie jest. Nie słucha się historyków, nie dociera do źródeł, tylko się chlapie populistyczne hasła. A od populizmu to jednak brońcie nas wszystkie bogi i ty mój dżinie z czarnego imbryka do herbaty.

No i z drugiego kątka. Wyszedł album wydany przez wybitego mecenasa, radnego, który udokumentował 100 miejsc hańby i wstydu. Złoty mecenas dołożył starań, przyłożył szkiełko oraz oko do miasta i przy pomocy Stanisława Czerczaka – jego zdjęcia to, bowiem są, pokazał miasto, jako coś okropnego. Jako zaśmiecony, zagracony ruderami i innymi okropieństwami grajdół, który już nawet nie woła o uporządkowanie, a wręcz krzyczy rozpaczliwym głosem. To pierwsze takie wydawnictwo. Pierwsze, ale niezmiernie ważne. Bo jest świadectwem rzeczywistego i faktycznego zainteresowania własnym miastem, gestem niezgody na politykę lukru. Mam nadzieję, że właściciele tych okropnych miejsc wezmą sobie do serca to spojrzenie i tę książkę, ten album. I że właśnie ten album sprawi, że miasto jakoś się zmieni na plus. Oczywiście nie w całości, ale jednak. Panu mecenasowi Jerzemu Synowcowi słowa uznania i gratulacje się należą za to wydawnictwo. No i za odwagę, bo to jednak odwaga jest przygotować właśnie taki dokument. Zobaczymy, co z tego się urodzi i jakie będą skutki. Trzymam kciuki za powodzenie.

Ps. Właśnie znanym się stało, kto będzie patronem roku 2017 w kraju naszym. Sejm wybrał sześciu patronów: Josepha Conrada-Korzeniowskiego – pisarza, autora między innymi „Jądra ciemności” (na motywach tego opowiadania powstał słynny film „Czas apokalipsy” wyreżyserowany przez Francisa Forda Coppolę), marszałka Józefa Piłsudskiego, Adama Chmielowskiego – świętego brata Alberta; błogosławionego Honorata Koźmińskiego oraz Tadeusza Kościuszkę. Rok 2017 będzie też Rokiem Rzeki Wisły.

Na ten honor nie zasłużył wybitny poeta Bolesław Leśmian. Nie rozumiem. Przecież jego liryki do dziś są czytane, ba stają się słowami piosenek. Przypomnę tylko klasyk klasyki, czyli „W malinowym chruśniaku”, tak to idzie:

z

W malinowym chruśniaku, przed ciekawych wzrokiem

Zapodziani po głowy, przez długie godziny

Zrywaliśmy przybyłe tej nocy maliny.

Palce miałaś na oślep skrwawione ich sokiem.

Bąk złośnik huczał basem, jakby straszył kwiaty,

Rdzawe guzy na słońcu wygrzewał liść chory,

Złachmaniałych pajęczyn skrzyły się wisiory

I szedł tyłem na grzbiecie jakiś żuk kosmaty.

z

Duszno było od malin, któreś, szepcząc, rwała,

A szept nasz tylko wówczas nacichał w ich woni,

Gdym wargami wygarniał z podanej mi dłoni

Owoce, przepojone wonią twego ciała.

z

I stały się maliny narzędziem pieszczoty

Tej pierwszej, tej zdziwionej, która w całym niebie

Nie zna innych upojeń, oprócz samej siebie,

I chce się wciąż powtarzać dla własnej dziwoty.

z

I nie wiem, jak się stało, w którym okamgnieniu,

Żeś dotknęła mi wargą spoconego czoła,

Porwałem twoje dłonie - oddałaś w skupieniu,

A chruśniak malinowy trwał wciąż dookoła.

Przepiękna polszczyzna, wycyzelowane słowa. Majstersztyk, zresztą jak i inne wiersze poety. Przypomnę tylko, że wybitną piosenkę do tego tekstu śpiewał Marek Grechuta. Myślę, że wiem, dlaczego Leśmian przepadł. Szkoda. Zastanawia mnie natomiast, jak rządząca partia i jej ludzie mówić będą o Tadeuszu Kościuszce, bohaterze Polski i Stanów Zjednoczonych, który walczył z klerykalizmem, upominał się o prawa słabych i bezbronnych oraz nigdy się nie ożenił, bo nie miał szczęścia w miłości, choć wybitnie przystojnym facetem był. Interesuje mnie zwłaszcza owo zwalczanie klerykalizmu oraz niezgoda na rządy totalitarne i złe. No ciekawie będzie.

Ja jednak do swoich prywatnych patronów roku 2017 dopisuję Bolesława Leśmiana, poetę, którego bardzo, bardzo lubię. A kto mi zabroni. Bo parafrazując rządzących, wybory sejmu są tylko wyborem pewnych kolesi. To tak dla przykładu, jak mogą być interpretowane słowa gadane przez tzw. polityków bez refleksji nad tym, co, kiedy, gdzie, do kogo oraz jak się mówi, a także, jaki przekaz się słowami w rodzimym narzeczu chce przekazać. No cóż.

X

Napisz do nas!

wpisz kod z obrazka

W celu zapewnienia poprawnego działania, a także w celach statystycznych i na potrzeby wtyczek portali społecznościowych, serwis wykorzystuje pliki cookies. Korzystając z serwisu wyrażasz zgodę na przechowywanie cookies na Twoim komputerze. Zasady dotyczące obsługi cookies można w dowolnej chwili zmienić w ustawieniach przeglądarki.
Zrozumiałem, nie pokazuj ponownie tego okna.
x