Echogorzowa logo

wiadomości z Gorzowa i regionu, publicystyka, wywiady, sport, żużel, felietony

Jesteś tutaj » Home » Renata Ochwat: Moje irytacje i fascynacje »
Floriana, Michała, Moniki , 4 maja 2024

Wymierny skutek KAWKI inaczej

2016-11-02, Renata Ochwat: Moje irytacje i fascynacje

Listopadowy późny wieczór. Mglisto, deszczowo, jednak ciepło, ale niebo blisko człowieka było. No i szedł sobie człowiek po Nowym Mieście i w popłochu nie szukał chustki albo maseczki. Nie dusiło człowieka powietrze… Nie dusiło.

A było tak. Przyjechałam późnym listopadowym wieczorem do miasta nad trzema rzekami. Z mieścinki maleńkiej, też nad trzema, choć po prawdzie nad dwiema rzekami, bo ten trzeci, strumień Kasztanówka oczywiście wysechł, bo susza znów nas nawiedziła. Ale koryto jest, jak wody dużo w gruncie się zdarzy, to i strumień Kasztanówka odżyje i będzie znów mieścinka nad trzema rzekami… Oj wiem, strumień nie rzeka, kura nie ptak (kurica nie ptica – stąd to się wzięło), mieścinka nie miasto, ale jednak.

No i tak sobie szłam nieśpiesznie do domu swego, Nowym Miastem, bo jak inaczej. Było mgliście, deszczowo, ciepło, powietrze na wyciągnięcie dłoni. Po prawdzie na krótki wdech. No i jakoś tak dobrze mnie się szło. Dopiero po którymś kroku mnie olśniło. Przecież za ostatnie lata, kiedy wracałam do miasta, dokładnie tego dnia i dokładnie o tej porze, to po kilku krokach moja alergia mnie dopadała i to ze wzmożoną siłą. Dusiłam się, szukałam chustki, jakiegoś czegoś, co by filtrowało to coś, co się nazywało powietrzem, a w istocie było mieszanką czegoś okropnego z niewielką ilością tlenu, za to z wielką tego okropnego smogu. Bo jak wszystkim wiadomym jest, na Nowym Mieście większość mieszkańców miała piece i w tych piecach paliła, czym tylko się dało. Zwykle nie węglem lub drewnem, tylko jakimiś okropieństwami. I te okropieństwa zamieniały się na smog, smog osiadał, no ze względu na ten wilgotny klimat, blisko ziemi. No i taki zwykły polski krasnoludek sobie szedł, to się dusił, szukał ratunku, aż w końcu docierał do własnego domu i był szczęśliwy, że się w tym smogu nie udusił. Choć czasami mało brakowało.

A tu proszę. Pogoda ta sam, znaczy mglisto, wilgotnie, ale smogu niet. Można było z przyjemnością iść dalej, ale tu nagle brama osobistej kamienicy wyrosła. Znaczy pora była do domu.

I w domu naszła mnie taka oto konstatacja. Tak, ten spacer z dworca do bramy, a jakby się chciało pójść dalej, to jest właśnie ta niezbywalna i wielka wartość dodana z KAWKI. Dodana dla miasta. Bo dla poszczególnych mieszkańców podpiętych do KAWKI to jednak trochę duży wydatek tak na start. Jak potem będzie, zobaczymy. Ale podpięcie do miejskiego ciepłociągu wielu, bardzo wielu kamienic i poszczególnych mieszkań zaskutkowało i w ten sposób. Nie ma pieców. Nie ma palenia opon, śmieci, plastików i innych wynalazków, żeby ogrzać dom. Bo pieców nie ma.

Można więc sobie pójść wieczorem na spacer, nawet w naprawdę mglistą noc. I nie zaatakuje nas kożuch spalin i czegoś okropnego, co na dziś mają w stołecznym mieście ze smokiem w rozpoznawalnym znaku lub też pewne ukochane moje miasto z ciupagami i kapeluszami z kostkami oraz parzenicami także w znaku.

Choć KAWKA jeszcze nie zafiniszowała, bo koniec w przyszłym roku, to jednak już teraz, po dwóch latach jest wymiernie doświadczalna. Mamy w miarę czyste powietrze na Nowym Mieście. Mamy! A jak porównać do lat poprzednich, to mamy krystalicznie czyste. O innych korzyściach nie piszę. Choć, jak zaznaczam, kosztowne one są, ale za luksus ciepła bez konieczności palenia w piecu płacić trzeba.

Tak więc krasnoludek polski może sobie chodzić po swojej dzielnicy i nie myśleć o tym, że o chustce lub maseczce na nos pamiętać trzeba. Zwyczajnie ziściły się słowa pana Pawła Jakubowskiego, dyrektora Zakładu Gospodarki Mieszkaniowej, który, przekonując do programu, używał także i tego argumentu. Argumentu, że nie spadnie na nas ten smog. To coś, co pozostaje w powietrzu po spalaniu byle czego. Dyrekcja mówiła o tonach czegoś okropnego, widać miała rację.

Doświadczyłam tego wczoraj późnym wieczorem. Bo powtórzę, powietrze w mglistą i deszczową pogodę było czyste. Nawet mój dżin z czarnego imbryka do herbaty to potwierdza. A to już jest coś. Jednym słowem KAWKA nam bardzo, bardzo mocno zatrybiła. No i dlatego kolejny raz słowa podzięki dla poprzedniego szeryfa, że i taką okoliczność przewidział. I między innymi dla takiej okoliczności też o ten program, o KAWKĘ się skutecznie starał. Poprzedni szeryf, pan Tadeusz Jędrzejczak.

Ps. Dziś 84 urodziny obchodzi Sława Przybylska. Jak podaje wikipedia: Jest córką Józefa i Marianny Przybylskich. Po II wojnie światowej wychowywała się w Domu Młodzieży w Krzeszowicach. Absolwentka Zespołu Państwowych Szkół Plastycznych, studiowała handel zagraniczny w Szkole Głównej Służby Zagranicznej. Udzielała się artystycznie już w czasie studiów, debiutowała na szerszej scenie pod koniec lat 50. XX w. Rozgłos zdobyła w 1958 piosenką „Pamiętasz, była jesień”, podkładając głos w filmie Wojciecha Hasa „Pożegnania”. Wykonuje także piosenki w języku jidysz – m.in. „Miasteczko Bełz”. Odznaczona przez prezydenta RP Aleksandra Kwaśniewskiego Krzyżem Oficerskim Orderu Odrodzenia Polski. Ponadto laureatka Diamentowego Mikrofonu (2015). Mieszka w Otwocku. Jak dla mnie wielka dama polskiej piosenki za sprawą „Gdzie są chłopcy z tamtych lat”, piosenki, która jakoś przyprawia mnie o wilgotność oczu. Wszystkiego naj w te urodziny Pani Sławo.

X

Napisz do nas!

wpisz kod z obrazka

W celu zapewnienia poprawnego działania, a także w celach statystycznych i na potrzeby wtyczek portali społecznościowych, serwis wykorzystuje pliki cookies. Korzystając z serwisu wyrażasz zgodę na przechowywanie cookies na Twoim komputerze. Zasady dotyczące obsługi cookies można w dowolnej chwili zmienić w ustawieniach przeglądarki.
Zrozumiałem, nie pokazuj ponownie tego okna.
x