Echogorzowa logo

wiadomości z Gorzowa i regionu, publicystyka, wywiady, sport, żużel, felietony

Jesteś tutaj » Home » Renata Ochwat: Moje irytacje i fascynacje »
Longiny, Toli, Zygmunta , 2 maja 2024

Szukamy nowego znaku firmowego

2016-10-08, Renata Ochwat: Moje irytacje i fascynacje

Nie chcemy już być Przystanią. Chcemy być inną marką. Do tego zmierza chyba nowy pomysł magistratu w poszukiwaniu znaku miasta.

Urzędniczka miejska może w nieco zawiły sposób tłumaczyła i tłumaczy w różnych mediach konieczność znalezienia nowego klucza do odczytywania nazwy miasta. Oczywiście wylała się na nią fala nienawistnych komentarzy. Padły stałe zarzuty, że wydaliśmy pieniądz miejski, że przecież już coś się dokonało, że może dalej trzeba iść w tę stronę.

Otóż nie. Trzeba jak najszybciej zapomnieć o etykietce Gorzów Przystań, jak najszybciej odejść od tych pomarańczowo-brązowych znaków i zrobić wszystko, żeby opracować dobry znak rozpoznawczy miasta nad trzema rzekami.

Fakt, wydaliśmy, znaczy miasto moje, ups., przysposobione moje, wydało pieniądz na markę. Przypomnę tylko, że owa marka, ta wymyślona, od początku nie podobała się tym, co tu mieszkają, w tym i mnie. Akcentowaliśmy, że Przystań to zły klucz. Bo przystań znaczy jedno. Napij się kawy, jak znajdziesz przyjazny bar, posiedź tam chwilkę, a potem leć dalej w poszukiwaniu nowych atrakcji. Miasto, całkiem spore zresztą, potraktuj jako przystanek właśnie. O barwie jarmarcznej nie wspomnę, bo i po co.

No i minęło kilka lat. I co? No i wyszło na nasze. Że hasło głupawe było. Że trzeba je zmienić. Rzadko chwalę urzędników za to, co robią. Ale tym razem, moim zdaniem, to jednak krok w dobrą stronę. Trzymam kciuki za zmianę. Myślę sobie, że każda inna może być lepsza od tego, co przez kilka ostatnich lat nam tu straszyło. A straszyła ta nieszczęsna Przystań. Straszyła barwa.

Fakt, żal wydanych pieniędzy, jakie poszły na tę okoliczność. Żal też i tego, że jakoś nikt nie słuchał głosów krytyki. Nie hejtu, ale krytyki.

No w każdym razie, ja za panią Ewelinę i jej ekipę trzymam kciuki i mam nadzieję, że nawet jeśli krakowska firma wymyśli coś niebywałego, coś, co mocno będzie odstawać od rzeczywistości, to mądra urzędniczka powie, że jednak nie, to nie. Będzie mogła tak powiedzieć i spróbować skierować myślenie think-tanku z miasta smoka na inne tory. No i nikt nie będzie jej w tym przeszkadzać. A co więcej, ona sama się nie przestraszy odpowiedzialności, jaka na niej spoczywa. Wierzę w panią Ewelinę i wierzę, że cała procedura dobrze się skończy. Dla nas, ups., i dla mnie. Ale przede wszystkim dla miasta, w którym przyszło nam żyć.

Pani Ewelinie, urzędnicze od promocji podpowiadam tylko – nie barwy jesieni, bo to w Przystani było. Nie Przystań, bo to z gruntu błąd. No i nie barwy żółto-niebieskie, bo to i Stal Gorzów, ale i Ukraina, ale i okoliczne miasteczka. Ale i nie fiolety…  Zostają szarości. Oj tam, co ja tam będę o barwach prawić. Pani najlepiej wie. Miłej pracy życzę przy marce, bo to jednak mocno odpowiedzialna rzecz jest.

No i zwyczajnie czekam na efekty. Bo tak po prawdzie, to szkoda miejskiej kasy kolejny raz wydawać. Jak nam znów agencja think-tankowa wymyśli jakiś kosmos nieprzystający do rzeczywistości, urzędnicy to klepną, to będę pierwsza, która powie, błąd. Zresztą jak zawsze.  Zobaczymy. Ja tam w panią Ewelinę wierzę. A mam do tego podstawy. Wierzę i już.

A że kasę miejską na znaki wydać znów trzeba, to jasność oczywista jest. Trzeba. Trzeba się wycofać z błędu. I im szybciej to zrobimy, im sensowniej się to uda, tym lepiej. Oczywiście wszystko na chwałę miasta tego. I jakby za naprawdę niedużą kasę, to już będzie kosmos.

No i z innego kątka jeszcze słów parę będzie. Otóż zagościła w mieście nad trzema rzekami maestra Ewa Strusińska. Zaprosiła ją do współpracy maestra Monika Wolińska. Ja miałam to szczęście, że maestrę Ewę Strusińską widziałam wcześniej za pulpitem dyrygenckim w F Szczecińskiej (ta nowa od Ludwiga Miesa van der Rohe) Prowadziła wówczas koncert, na którym kolejny raz dane było mnie na żywo słuchać III Symfonii Pieśni Żałosnych Henryka Mikołaja Góreckiego. Byłam pod wrażeniem. Wielkim. A teraz dane mnie było maestrę spotkać. Mogłam z panią Ewą porozmawiać. Dla mnie był to zaszczyt. I myślę sobie, że dla melomanów to też był zaszczyt słuchać wybitnego koncertu pod Maestry dyrekcją.

Mało mamy w kraju dyrygentek, choć zbiór się powiększa, kobiet, bo to jednak cały czas rzadkość. My mamy w mieście na stałe Maestrę Monikę Wolińską. I dzięki niej mamy tę szansę, że koncertują u nas takie osobowości jak Maestra Ewa Strusińska. No ja bym chciała więcej, ale wiem, że to trudne jest, bo kasa, bo coś tam. W każdym razie szczęśliwa jestem i to bardzo, że posłuchałam sobie Mozarta i Beethovena właśnie pod jej dyrekcją.

Oj daj mój dżinie z lampy Alladyna, aby dalej tak się działo. Oj daj. Oj, nie piętrz trudności.

Ps. Wywiewa mnie na Uznam. To piękna wyspa. Jedna z trzech w triadzie Wolin, Uznam, Rugia. O wyspach tych na Bałtyku pisał Teodor Parnicki w swoich powieściach historycznych. Pojawiają się one dla przykładu w „Srebrnych orłach”, powieści, która miała długą zakładkę cenzury. Warto wrócić. Lektura ciekawa jest.

Ps. Dziś otwarcie Salonu Jesiennego. Nie ma o tym w afiszu. Nie było bowiem informacji o wydarzeniu z Miejskiego Ośrodka Sztuki. Ale salon się otwiera. Coś chyba o 17.00. Jak kto nie ma pomysłu na popołudnie, to może tam się wybierze.

X

Napisz do nas!

wpisz kod z obrazka

W celu zapewnienia poprawnego działania, a także w celach statystycznych i na potrzeby wtyczek portali społecznościowych, serwis wykorzystuje pliki cookies. Korzystając z serwisu wyrażasz zgodę na przechowywanie cookies na Twoim komputerze. Zasady dotyczące obsługi cookies można w dowolnej chwili zmienić w ustawieniach przeglądarki.
Zrozumiałem, nie pokazuj ponownie tego okna.
x