Echogorzowa logo

wiadomości z Gorzowa i regionu, publicystyka, wywiady, sport, żużel, felietony

Jesteś tutaj » Home » Renata Ochwat: Moje irytacje i fascynacje »
Augusta, Gizeli, Ludomiry , 7 maja 2024

Będą chronić niektórych przed hałasem

2016-10-03, Renata Ochwat: Moje irytacje i fascynacje

Wysokie betonowe słupy już stoją. Co prawda w jakichś rozkopanych rowach, ale są. Osobnik mocno zaprzyjaźniony rodzinnie zawyrokował – będą tu ekrany tonizujące hałas uliczny.

Niestety dzięki wrodzonemu gapiostwu i trudności w poruszaniu się w świecie cyfr zawiało mnie wczoraj na ul. Kasprzaka. No i chyba tak miało być, bo odkryłam, że na fragmencie tej ulicy, tuż po zjeździe z S3 pojawił się szkielet konstrukcji, jakie wszyscy znamy z dróg szybkiego ruchu. Wysokie betonowe słupy są ni mniej, ni więcej zapowiedzią, że tu się pojawi ekran chroniący przydrożnych mieszkańców przed dolegliwościami ruchu ulicznego. Kasprzaka stała się za ostatnie lata bardzo mocno używaną drogą. I wcale się nie dziwię, że ludzie zaczęli narzekać na nieustanny szum potoków samochodów. Teraz będą mieli tarczę, która przynajmniej w jakiejś części złagodzi skutki wzmożonego ruchu samochodów i hałasu, jakie one produkują. No i bardzo dobrze, bo moim zdaniem, to akurat sensownie wydanie pieniądze.

Sama przez lata w święta i inne weekendowe wyjazdy do miasteczka w widłach Obry i Warty doświadczałam tego, co się nazywa hałasem ulicznym. Inna rzecz, że dom moich rodziców stoi dość daleko od drogi szybkiego wówczas ruchu na Poznań. Ale jednak się słyszało i w bezsenne noce był to koszmar. Dlatego bardzo dokładnie rozumiem tych mieszkańców Kasprzaka, których domy stoją dziś w odległości 10 i mniej metrów od naprawdę bardzo ruchliwej ulicy. Bardzo dobry krok w stronę rzeczywistych, a nie wydumanych potrzeb ludzi. Bardzo dobry.

A teraz z innego kątka. Oglądałam GP na żużlu na Motoarenie. W tej rozgrywce zasady są akurat proste. Każdy jedzie dla siebie. Każdy gromadzi punkty na własny rachunek. Ale jakoś od lat tak mam, że jak na starcie, pod różnymi narodowymi barwami zresztą stają fighterzy, którzy jeżdżą na co dzień w lidze w barwach Stali, to im kibicuję. Jak się biegi układały, ligowo licząc, na 5 do 1 dla Stali, to się cieszyłam. Myślę, że trener Stanisław Chomski też. Ale przyszedł taki moment, mam na myśli ostatni bieg finałowy, że już nie myślałam w kategorii Stal, choć od początku kibicuję Nielsowi Kristianowi Iversonowi, ale w kategorii myślałam tylko jedno. Bartosz Zmarzlik i pudło. No i ostatni bieg, podobnie jak 14 w finale DMP na Jancarzu, oglądałam na stojąco. Mama była trochę zła, ale co było zrobić. A jak Bartek wjechał na pudło, to się zwyczajnie bardzo, bardzo, bardzo mocno cieszyłam. A potem patrzyłam na ceremonię nagradzania. Wzruszyło mnie bardzo, kiedy Bartek założył gogle, bo jak wiadomo, szampan w oczy szczypie. No akurat jemu trafiła się dość mocno zakorkowana butla. Ale i Niels, ale i Greg Hancock jednak młodego nie oszczędzili i z radością jego, jak i siebie polewali szlachetnym trunkiem. Jednak gogle się przydały.

A jak się pomyśli, że Bartkowi tylko dwóch punktów brakuje do Taia Woofindena i do tego, żeby w tym roku wjechać na trzeci stopnień pudła, to serce mocno, bardzo mocno rośnie i ręce same się zwijają w koszyk za przemiłym zawodnikiem. Bo palce w krzyż, czy też w Znak Alef to w tym przypadku za mało. Ale nawet jak tego brązu teraz nie będzie, to i tak się będziemy cieszyć, że jest aż tak wysokie miejsce tego bardzo młodego zawodnika, który jeszcze nie raz i na różnych stadionach pokaże, że pudła GP to w przyszłości jego będą. Jestem o tym generalnie mocno przekonana. Podobnie jak i osobnik mocno zaprzyjaźniony rodzinny. No inaczej być zwyczajnie nie może.

Inna rzecz, że kiedy patrzę, jak Bartek jeździ, to przypominają mnie się czasy rewelacyjnego Rudzielca z Australii, znaczy Jasona Crumpa (kibicowałam mu zawsze, nawet na GP w Bydgoszczy, kiedy po ósmym biegu został mistrzem, a ja się cieszyłam, jak tylko kibic może, a kibole Polonii Bydgoszcz, bo zrządzeniem losu w ich klatce siedziałam, patrzyli na mnie bardziej, niż wrogo. Od złego uchroniła mnie mikra postura wówczas i, co dziwne, beret z antenką na uszach, oraz słowa zaprzyjaźnionego osobnika domowego, który klarował wokół – Ona z Gorzowa jest, nie ma co się dziwić. Kibole Polonii mieli nadzieję, że wówczas cud się stanie i Tomasz Gollob jednak…. Cud się nie stał.). Ale też przypominały mnie się czasy – złote Tomasza Golloba, którego jakoś niet, ale głupotą byłby nie docenić klasy. O Nicky Pedersenie nie piszę, bo nigdy nie, ale o Tonym Rickardssonie też warto wspomnieć, bo klasa mistrzowska sama w sobie i w Stali jeździł też. I też mu kibicowałam.

Tak więc za Bartkiem kciuki trzymamy. No ja i osobnik rodzinny oraz cały mój sektor, jak i kilkanaście tysięcy kibiców Stali w ogólności. Będzie dobrze.

Ps. Ze zdziwieniem przeczytałam stanowisko pana Marcina Pejskiego, rzecznika MZK, który odniósł się do mojego złośliwca „Jednak MZK jeździ po dużej bandzie”, który dotyczył moich przygód w autobusie miejskim do Baczyny. Chodziło o to, że MZK w tamtą stronę w niedziele podstawia krótkie, a ludzi, którzy na giełdę jadą, jest moc. No i generalnie jest ciasno, bardzo ciasno, k… latają oraz inne mało przyjazne określenia, jakich w cywilizowanym portalu nie przystoi cytować. Zdziwienie moje, ale też i zaskoczenie dotyczyło tego, że MZK czyta jednak wszystko, co się do firmy odnosi i tu szacunek. Firma postanowiła na próbę wprowadzić na tej linii długi autobus i to też jest jakaś nowa jakość. I za to podzięka. Jednak słowa dwa się należą. Otóż być może nikt wcześniej nie wpadł na pomysł, żeby MZK jednak poinformować, że ciasno i to bardzo jest zawsze, bo do miejsca szczęśliwości wszelakiej, jak ja nazywam giełdę samochodową, jeździ jednak naprawdę dużo ludzi. I to wiem od tych ludzi, którzy się tam w tych miejskich autobusach cisną jak sardynki w puszce i właśnie tymi k… się posługują na wyładowanie złych emocji związanych z mało komfortowymi warunkami podróży. No i nie, ja nie jechałam w towarzystwie ludzi z PTTK, ale w szacownym gronie klubu mego macierzystego Nasza Chata oraz klubu Super Relaks. Oba kluby są i owszem zaprzyjaźnione z PTTK, ale to nie to samo. Inna rzecz, że my piesi szwendacze oraz ludzie, którzy dojeżdżają raz w tygodniu do miejsca szczęśliwości wszelakiej, jesteśmy wdzięczni firmie, że tak zareagowała. Dodam tylko, że zdaję sobie mocno sprawę z tego, iż czasem trudno newralgiczne weekendowe kierunki długimi autobusami ogarnąć. Naprawdę tak jest. Ale giełda i Nierzym to jednak na zawsze priorytetami na weekend powinny zostać.

X

Napisz do nas!

wpisz kod z obrazka

W celu zapewnienia poprawnego działania, a także w celach statystycznych i na potrzeby wtyczek portali społecznościowych, serwis wykorzystuje pliki cookies. Korzystając z serwisu wyrażasz zgodę na przechowywanie cookies na Twoim komputerze. Zasady dotyczące obsługi cookies można w dowolnej chwili zmienić w ustawieniach przeglądarki.
Zrozumiałem, nie pokazuj ponownie tego okna.
x