Echogorzowa logo

wiadomości z Gorzowa i regionu, publicystyka, wywiady, sport, żużel, felietony

Jesteś tutaj » Home » Renata Ochwat: Moje irytacje i fascynacje »
Beniny, Filipa, Judyty , 6 maja 2024

Nowe słówka zawłaszczają nam rzeczywistość

2016-10-07, Renata Ochwat: Moje irytacje i fascynacje

W gorzowskich szkołach odbywa się teraz ewaluacja. Taką rewelację usłyszałam od znajomej, która od lat w szkole pracuje i na dziwić się nie może, że zwykła kontrola dostała nowe imię.

Myślę sobie, że to nie jest nasza lokalna przypadłość, a raczej bardzo szeroki trend, jaki zagościł w kraju między dwiema rzekami z cezurą tej trzeciej po środku. Spotkałam onegdaj na ulic znajomą, nauczycielkę z całkiem niezłym stażem i właśnie to ona mi powiedziała, że mają ewaluację. – Wiesz, dawniej to się nazywało kontrola, a dziś nie dość, że mamy ewaluację, to jeszcze ci ludzie nazywają się ewaluatorami – mówiła.

No to ja się zastanowiłam, co znaczy słowo ewaluacja. I Słownik Języka Polskiego podpowiedział mi, że to jednak kontrola, ale jednak pod nową bardziej wymyślną nazwą. Jakoś nie jestem zwolenniczką nadawania nowych, wymyślnych etykietek na stałe i od lat te same lub lekko tylko zmodyfikowane działania. Obserwuję od pewnego czasu dość niepokojący trend właśnie polegający na tym, że etykietkuje się coś na nowo. Jeszcze pół biedy, kiedy te pasują do rzeczywistości. Gorzej, kiedy nowe znaczą zupełnie co innego i zmieniają rzeczywistość. U nas w mieście szczęściem od Boga uspokoiło się w konsultacjami. Pojawiła się za to nowa jakość, też krzywa i koślawa, czyli spacery badawcze. Znaczy chodzą sobie różni specjaliści po mieście, oglądają nową dla nich rzeczywistość i będą nam budować nową jakość. A ta z kolei ma nam polepszyć jakość życia w naszym, ups. moim przysposobionym mieście.

No i proszę, co chwilka nowe słówko, co chwilka nowa jakość, a w efekcie taki sobie nowomowny bełkot. A przed bełkotem właśnie, przed zachwaszczaniem polszczyzny ostrzegali i ostrzegają wybitni poloniści, którzy się właśnie sposobią do kongresu polonistów i bibliotekarzy. Przed tym procederem ostrzega też Rada Języka Polskiego, najwyższe gremium stojące na straży rodzimego narzecza.

I jak się okazuje, nikt tych autorytetów nie słucha. No i bardzo szkoda, bo zamiast pięknej i przejrzystej mowy rodzimej będziemy mieli coś na kształt karykatury, której nikt nie będzie rozumiał. Już to się dzieje na poziomie polityki. No i ten proceder schodzi coraz niżej, do kolejnych kręgów.

Szkoda bardzo. I dlatego może nie nazywajmy kontroli w szkołach ewaluacjami, bo jednak ewaluacja to jednak coś odrobinę innego. Nie dużo, ale jednak.

A teraz z innego kątka. Otóż szykuje się gratka dla miłośników kolei. Już w sobotę około 11.00 przybędzie do nas Bogdan. To zabytkowy pociąg z lokomotywą parową, czyli takie ustrojstwo, które można zobaczyć w Wolsztynie na paradzie parowozów albo od czasu do czasu podczas przejazdów takich zabytkowych ciuchć.

Znam paru ludzi, nawet więcej niż paru, którzy się z tego cieszą, aparaty fotograficzne przygotowują, bo dla nich to gratka. Zresztą nie znam zbyt wielu ludzi, którym takie parowozy się nie podobają. Bo one zwyczajnie piękne są. Jak każdy stary przedmiot, który ma patynę czasu na sobie i historię zaklętą w swoje dzieje. I dlatego są wzruszające.

Bogdan po krótkim postoju na IV peronie, czyli tym, z którego ja zwykle jadę do miasteczka w widłach dwóch rzek, ruszy dalej w podróż do Bogdańca. Potem wróci do miasta i już pod nazwą nota bene Przystań ruszy do Międzychodu. No i jaka zabawna koincydencja. Otóż jako dziecko takim właśnie pociągiem jeździłam do rodziny właśnie przez Międzychód. Tym razem nawet nie dane mi będzie popatrzeć na Bogdana – Przystań, bo wywiewa mnie na Uznam. Ale gdybym była na miejscu, to poleciałabym na ten IV peron, żeby sobie ciuchcię pofotografować. Bo to wdzięczny obiekt do fotografowania jest. W każdym razie, jak kto pomysłu na sobotnie przedpołudnie nie ma, sprzątać mu się nie chce, to w te dyrdy powinien się udać na dworzec PKP, zwłaszcza ci, co mają małe dzieci, bo zwyczajnie kochają stare parowozy.

Ps. Dziś już fantastyczny koncert. A właściwie więcej niż jeden, szczegóły w odrębnym tekście w naszym portalu. I skoro przy muzyce jestem, to tylko dodam, że w 1765 roku urodził się tego dnia Michał Kleofas Ogiński, polski arystokrata, twórca poloneza „Pożegnanie ojczyzny”. Tak, tak, tego, który od lat otwiera wszystkie studniówki w polskich szkołach. Wszyscy go znają, ale nieliczni wiążą ten wielki standard klasyki z nazwiskiem kompozytora. 

X

Napisz do nas!

wpisz kod z obrazka

W celu zapewnienia poprawnego działania, a także w celach statystycznych i na potrzeby wtyczek portali społecznościowych, serwis wykorzystuje pliki cookies. Korzystając z serwisu wyrażasz zgodę na przechowywanie cookies na Twoim komputerze. Zasady dotyczące obsługi cookies można w dowolnej chwili zmienić w ustawieniach przeglądarki.
Zrozumiałem, nie pokazuj ponownie tego okna.
x