Echogorzowa logo

wiadomości z Gorzowa i regionu, publicystyka, wywiady, sport, żużel, felietony

Jesteś tutaj » Home » Renata Ochwat: Moje irytacje i fascynacje »
Jaropełka, Marii, Niny , 3 maja 2024

No i mury pną się do góry

2016-08-10, Renata Ochwat: Moje irytacje i fascynacje

Buduje się siedziba straży pożarnej przy ul. Dąbrowskiego. Stałam tam i dłuższą chwilkę się gapiłam, bo już zwyczajnie straciłam nadzieję, że tam się coś zmieni.

Już zwyczajnie nie miałam nadziei, że tam się coś zmieni. Bo trochę długo trwało, zanim coś się tam zaczęło dziać. Znaczy w siedzibie strażaków, służby mundurowej obdarzonej w kraju pomiędzy dwoma rzekami z cezurą tej trzeciej największą sympatią. Najpierw wyburzono mury, stanęła groźna tablica najeżona danymi i…, i koniec. Długo nie było nic. Nawet gapienie się przez szczeliny w płocie pokazywało marazm. No nic się nie działo.

A tu masz, znów się kręci, no nie piątek z Pankracym, ale budowa. I to hula, że aż ręce się składają do oklasków. Co prawda, nie wiem, jaki będzie efekt finalny, ale mam nadzieję, że bardzo dobry.

Żadną tajemnicą nie jest, że straż pożarna to moja ulubiona służba. Obserwowałam strażaków w wielu różnych akcjach. I zawsze, nawet w ciężkich chwilach strażacy w generalności zachowywali się super. Zresztą inni ludzie też doceniają mundurowych, tych mundurowych, bo jak gdzie się temat pojawi, to zawsze tylko same superlatywy pod ich adresem się słyszy.

Wracając do nowo powstającej siedziby, oby była ładna, oby była dla strażaków wygodna, aby im się dobrze pracowało i oby za dużo pracy nie mieli. Ale to chyba pobożne życzenia, bo te ludzie jakoś tak majo, że brudzo i paskudzo – parafrazując słowa pewnej bardzo znanej balladki śpiewanej przez Stanisławę Celińską, aktorkę, którą uwielbiam. A strażacy nie dość, że do ognia jadą, to jeszcze to brudzo i paskudzo nierzadko muszą sprzątać oraz kociaki z drzew ściągać. Kociaki, o których wiadomo, że jak wlazły na drzewo, to same stamtąd zejdą, pod warunkiem, że się w coś, co nie powinny, nie zaplątają, jak dla przykładu siatka na ptaki. Wówczas strażacy muszą ruszyć na pomoc miauczącym. No cóż. Taka służba.

A teraz z innego kątka, a kątek w tym miejscu znakomicie pasuje. Otóż są plany, aby połączyć siły aktorskie – Teatr Osterwy się tu kłania, z siłami muzycznymi – Filharmonia Gorzowska z maestrą Moniką Wolińską tu jest, i wystawić „Operę za trzy grosze” Bertolda Brechta z muzyką Kurta Weila. Rzecz ma się wydarzyć w teatrze, aktorzy na scenie, w odsłoniętym zresztą nie po raz pierwszy kanale orkiestrowym muzycy FG w składzie kilkunastu i maestra Monika za pulpitem. A na scenie, a na scenie Mackie Majcher, z angielska Mackie the Knife i cały półświatek Berlina oraz co szykowniejsze damy.

Powiem tak, dostać zgodę na wystawienie akurat tego tytułu, tego dzieła, jest szalenie trudno. Spadkobiercy Kurta Weila od lat kilku stawiają bardzo ostre warunki, bardzo ostre. Skoro się udało, skoro prace jakoś się już nad tym projektem toczą, to nic, tylko się cieszyć i liczyć dni do premiery i następnych przedstawień. Choć po prawdzie, dziś trudno o tym projekcie mówić, bo ktoś rozpętał czarne chmury nad FG. I nie wiadomo, co będzie dalej. Mnie jakoś trudno się myśli o tym, co może być. Pozostaję zatem wierna zasadzie starych, wielkich polonistów, że to, co nie nazwane, nie istnieje. Oj, zdaje się, że ta zasada sformułowana wcześniej została i pojawia się w różnych tekstach zarówno filozoficznych, jak i literackich, choćby u Antoine’a Saint Exupery’ego czy Alberta Camusa. Ale ja poznałam ją w kontekście językowym starych wielkich polonistów i przy tym pozostaję.

A wracając do FG, mam nadzieję, że w tym całym zamieszaniu zwycięży zdrowy rozsądek oraz myślenie miasta w kategoriach dobra dla tego miasta, stawiania na dobre znaki zarówno kulturowe, przede wszystkim, jak i sportowe, też. Bo nie sztuką wielką jest zaorać i zniszczyć. Sztuką jest pielęgnować. A w kategorii zaorania i zniszczenia – dla mnie wielkim znakiem takiego działania jest wyrugowanie z miasta marki Lamus. Pod każdą postacią. I to jest barbarzyństwo. Sami, znaczy rękami urzędników, pozbawiliśmy się czegoś, co wszyscy znali i cenili oraz się do tego odnosili. I nie mam na myśli baru, żeby była jasność.

No i z kolejnego kątka. Już wiadomo, kto wystąpi na zakończenie lata, na kolejnym wielkim show za duży miejski grosz. No i jakoś euforii ludzieńków nadwarciańskich nie widać. Prześledziłam fora i strony społecznościowe. Euforii nie ma. Nie ma też hejtu. Nie ma nic. A letniość to chyba jednak coś okropnego. Bo znakiem jest prostym, że nikogo to nie interesuje. No cóż.

Ps. Teraz trochę prywaty będzie. Bardzo dziękuję wszystkim, którzy zatroskali się o mój zgubiony zegarek. Nie, nie znalazłam mego ukochanego Wostoka z 17 kamieniami na brązowym skórzanym pasku i z lekka zazieleniałym cyferblatem. Trochę się spóźniał, mam nadzieję, spóźnia. Znalazcy życzę tego, co z nim, tym Wostokiem, przeżyłam. Samych dobrych chwil. Choć nie tracę nadziei, że jakimś cudem do mnie wróci. Oby.

X

Napisz do nas!

wpisz kod z obrazka

W celu zapewnienia poprawnego działania, a także w celach statystycznych i na potrzeby wtyczek portali społecznościowych, serwis wykorzystuje pliki cookies. Korzystając z serwisu wyrażasz zgodę na przechowywanie cookies na Twoim komputerze. Zasady dotyczące obsługi cookies można w dowolnej chwili zmienić w ustawieniach przeglądarki.
Zrozumiałem, nie pokazuj ponownie tego okna.
x