Echogorzowa logo

wiadomości z Gorzowa i regionu, publicystyka, wywiady, sport, żużel, felietony

Jesteś tutaj » Home » Renata Ochwat: Moje irytacje i fascynacje »
Marka, Wiktoryny, Zenona , 29 marca 2024

Zachwyt

2012-08-11, Renata Ochwat: Moje irytacje i fascynacje

Tylko takim słowem mogę opisać, co myślę o koncertach muzyki dawnej, jakie przez cały tydzień odbywały się w różnych gorzowskich świątyniach. Kiedyś takim słowem nazwałam płytę „The Silver Tree” Lisy Gerrard, wokalistki Dead Can Dance. W moim prywatnym rankingu – jedna z najpiękniejszych, jakie mi dane było słyszeć. A słucham muzyki od zawsze, dużo i bardzo różnej.

Ukoronowaniem spotkań był piątkowy koncert w katedrze. Kto nie dotarł, niech żałuje. Przez godzinę z okładem można było posłuchać, jak cudnie grają i śpiewają młodzi ludzie z zespołów z całej Polski.

W takich momentach pojawia się problem, jak nazwać te zespoły, bo mówić o nich amatorskie nie sposób. Właśnie za kunszt, podejście do muzycznej materii, wykonania, skalę możliwości, talent w końcu.

Cały czas określenie – profesjonalne - zawarowane jest dla grup, które żyją z muzyki, biorą za to pieniądze, wydają płyty, które można kupić w renomowanych księgarniach.

Ale właśnie do tej klasy, profesjonalistów i to wysokiego szczebla, zaliczam wykonawców muzyki dawnej, którzy od lat zjeżdżają na tydzień do miasta nad Wartą po to, aby pod okiem mistrzów doskonalić swój kunszt, a wieczorami radować serca ludzi takich jak ja, którzy po prostu lubią dobrą muzykę, i którym do jej słuchania wcale nie jest potrzebne wielkie koncertowe show.

Od lat bowiem w gorzowskiej imprezie, która wyrosła zresztą na jedną z ważniejszych w kraju, przyjeżdżają ci sami wykonawcy. Od lat też śledzę rozwój tych, mówiąc z góralska, dziecków. Kiedyś rzeczywiście to były dzieci w kolorowych strojach nawiązujących do muzyki z epoki renesansu czy baroku. Dziś to bardzo fajna młodzież w obowiązkowej dla tego rodzaju muzyki czerni. I właśnie ta młodzież pod okiem swoich fantastycznych, oddanych swemu zajęciu mentorów urzeka, zachwyca, powoduje, że chwile spędzone z nią na koncercie wyłączają człowieka od pogoni dnia codziennego, trosk i zmartwień. I za to kolejny raz wszystkim organizatorom dziękuję.

Kiedy siedem lat temu Marcjanna Wiśniewska, szefowa Preambulum, z Grodzkiego Domu Kultury zapraszała na tę imprezę, myślałam, że będzie to to efemeryda, jeden przegląd i dość. Ku mojej, i nie tylko mojej, uldze stało się inaczej. Trzeba mieć tylko nadzieję, że za rok znów muzyka dawna w takiej dawce i w takim wykonaniu znów ucieszy serca melomanów.

No i tu pojawia się problem, bo właśnie trwają tak zwane porządki w gorzowskiej kulturze. Wydział kultury gorzowskiego magistratu, jak śmiem się domyślać, na polecenie pana prezydenta, zaczyna likwidować instytucje kultury, w tym właśnie Grodzki Dom Kultury. I na razie nie ma wizji, co dalej z zespołami, pracowniami, sekcjami, które tam działają. Pani dyrektor zaczyna dopiero poszukiwania różnych innych miejsc, gdzie można byłoby umieścić takie właśnie Preambulum czy niezmiernie zasłużoną dla plastyki sekcję Zbigniewa Siwka.

Powodzenia życzę, ale obawiam się, że efekt tzw. porządków w gorzowskiej kulturze może być katastrofalny. Zarówno dla zespołów i sekcji, jaki i dla nas, którzy korzystają z dorobku tychże. Szkoda, że włodarz tego miasta wymyślił taką opcję i polecił ją przeprowadzić ludziom, którzy kultury nie czują i zwyczajnie jej nie potrzebują.

Szkoda tożsamości kulturowej Gorzowa. Po sporcie kultura jest drugą sferą życia, którą się w bezpardonowy sposób dementuje i likwiduje. Ale widać takie czasy nastały, że ważne są tylko rzeczy mało ważne.

X

Napisz do nas!

wpisz kod z obrazka

W celu zapewnienia poprawnego działania, a także w celach statystycznych i na potrzeby wtyczek portali społecznościowych, serwis wykorzystuje pliki cookies. Korzystając z serwisu wyrażasz zgodę na przechowywanie cookies na Twoim komputerze. Zasady dotyczące obsługi cookies można w dowolnej chwili zmienić w ustawieniach przeglądarki.
Zrozumiałem, nie pokazuj ponownie tego okna.
x