Echogorzowa logo

wiadomości z Gorzowa i regionu, publicystyka, wywiady, sport, żużel, felietony

Jesteś tutaj » Home » Renata Ochwat: Moje irytacje i fascynacje »
Apoloniusza, Bogusławy, Gościsławy , 18 kwietnia 2024

Pamiętaliśmy

2012-09-22, Renata Ochwat: Moje irytacje i fascynacje

Wczorajszy, piątkowy, wieczór upłynął pod znakiem Andrzeja Gordon, przynajmniej dla tych, którzy przyszli najpierw do Muzeum Lubuskiego im. Jana Dekerta, a potem do Miejskiego Ośrodka Sztuki. Obie instytucje połączyły siły i przygotowały fantastyczne wystawy. U Dekerta jest malarstwo. I tak sobie deliberuję, że pewna osoba, która myśli o sobie dziennikarz, a jako jedyna na świecie odmawia Gordonowi talentu, powinna tam pójść i pooglądać. Może coś zrozumie. Ja nie mam złudzeń, nie zrozumie.

Ale ad rem. To fantastyczne malarstwo, poczynając od formy, przez styl, na koncepcie kończąc. Zakochałam się w tej sztuce wieki temu i nadal uważam, że to jest genialne. Zawsze mnie wzrusza, kiedy staję przed płótnami Gordona. No cóż, tak mam i basta.
W BWA, czyli w MOS, kurator Gustaw Nawrocki wybrał wątki gorzowskie na papierowych pracach. No i znów dało się usłyszeć – Ale diabełek jest. Myślenie proste – skoro jest most nad rzeką, a na tym moście siedzi postać z rogami, to musi być diabełek. Jestem przekonana, że tak do końca być nie musi. Ale, jak sama z uporem maniaka zawsze powtarzam, każdy ma prawo do własnych interpretacji, własnych gustów. Bo idiotycznie by było, gdyby wszyscy mieli jednolite gusta.

A potem, kto chciał, a chcieli niemal wszyscy, przemieścił się do sali audiowizualnej w MOS, i tu popłynęły anegdoty. Nie bardzo mnie wypada o tym pisać, bo obok Gustawa Nawrockiego byłam moderatorką wieczoru, ale było, jak dla mnie, po prostu fajnie. Nie było pompatycznych opowieści o geniuszu wielkiego twórcy, były za to opowiastki z życia w tamtych czasach. Dzięki Piotrowi Steblinowi-Kamińskiemu, jego żonie Barbarze, Tadeuszowi Sośnickiemu, Andrzejowi Trzaskowskiemu, Edwardowi Korbanowi, Annie Makowskiej-Cieleń, Marii Morawskiej ten wieczór nabrał zupełnie nieoczekiwanych akcentów. Do muzeum wpadł na chwilę także pan Władysław Żelazowski, który musiał pędzić do Filharmonii, bo koncert, ale znalazł moment, przyszedł i jemu też dziękuję za anegdotę.
Tak właśnie rozpoczął się festiwal Andrzeja Gordona, jaki w 20-lecie jego śmierci przygotowały gorzowskie instytucje. Bo za tydzień w Lamusie otwarcie kolejnej wystawy – tym razem będą prace z dedykacjami i zapiski. Rzadkość wielka, bo Andrzej Gordon, choć intelektualista i erudyta, słynął z wstrętu do pisania. Miało to różne przyczyny, jednak z tego też wyniknęło coś niebywałego, a mianowicie oryginalny katalog do wystawy, swoista „korespondencja” między dr. Janem Muszyńskim, wówczas dyrektorem zielonogórskiego muzeum a Gordonem. Muszyński do Gorzowa słał listy, ważne, nawet bardzo, a do Zielonej Góry szły rysunki, opatrzone, bądź nie, malutkimi tekścikami.

No a 1 października wystawę prac na papierze Gordona z własnych zbiorów otworzy biblioteka wojewódzka. Super.

Jedyną smutną informacją dnia dla mnie było to, że zmarła najmłodsza siostra Andrzeja, Iza Gordon, która całe życie pracowała w rodzinnej firmie oraz opiekowała się ciotką, panią Szulc, dzięki której Andrzej osiedlił się w Gorzowie. No cóż, życie.

W tym miejscu chcę bardzo serdecznie podziękować obu instytucjom, bo to chyba pierwszy raz połączone siły dały taki fantastyczny efekt. I chcę też podziękować Edwardowi Korbanowi za publiczną obronę pamięci malarza pomówionego o współpracę z SB.
Piątkowe spotkanie było takie, jak w czasach, kiedy Artysta żył, może gdyby ta historyczka z IPN, która tak łatwo przypięła Artyście łatkę – konfident, była w MOS, może cokolwiek by zrozumiała. Nie mam złudzeń – ci ludzie nie rozumieją, oni tylko wierzą w ubecką prawdę. Szkoda. Ciasna i obłudna to prawda. I cokolwiek obrzydliwa. Bo wielokroć fałszowana, a dziś legitymizowana. W większości przez żałosnych, chyba sfrustrowanych ludzi. A niech im tam będzie. Kiedyś, mam taką nadzieję, historia się z nimi też się policzy.

A o tej pięknej czerwonej vespie, co to od niedawna parkuje na mojej ulicy, napiszę innym razem, bo jak się okazuje, znów były ważniejsze sprawy.

P.S.
Na wieczorze były też prezenty. Kto nie był, niech żałuje, bo okazja to była niezwykła.

X

Napisz do nas!

wpisz kod z obrazka

W celu zapewnienia poprawnego działania, a także w celach statystycznych i na potrzeby wtyczek portali społecznościowych, serwis wykorzystuje pliki cookies. Korzystając z serwisu wyrażasz zgodę na przechowywanie cookies na Twoim komputerze. Zasady dotyczące obsługi cookies można w dowolnej chwili zmienić w ustawieniach przeglądarki.
Zrozumiałem, nie pokazuj ponownie tego okna.
x