Echogorzowa logo

wiadomości z Gorzowa i regionu, publicystyka, wywiady, sport, żużel, felietony

Jesteś tutaj » Home » Renata Ochwat: Moje irytacje i fascynacje »
Sergiusza, Teofila, Zyty , 27 kwietnia 2024

O rzeczach różnych, a dziwnych

2012-10-27, Renata Ochwat: Moje irytacje i fascynacje

Znów na początku muszę uczynić jedną konieczną uwagę. Otóż po raz enty powtórzę, że mój blog, moje opinie są tylko moje. Nikt mnie do nich nie inspiruje. Dla tych, co mają kłopoty z wyższą polszczyzną, napiszę prościej. Oznacza to, że nikt mnie nie namawia do ich pisania, nie wskazuje tematów, nie podsuwa gotowych rozwiązań czy też point. Wybory są zawsze moje. To ja decyduję, co się w rubryce fascynacje i irytacje pokaże – no chyba, że redaktor strony uzna pisaninę za popłuczyny i ją wstrzyma, choć jak na razie to tylko z rzadka tytuły zmieniał. Ale takie jego redaktorskie prawo.
A dlaczego o tym piszę? A z prostej przyczyny. Otóż kolejny raz bowiem się okazało, że moje teksty czytywane są przez tych, co mają władzę, choć naturalnie oficjalnie nikt się do tego nie przyznaje, bo nie honor. Potem owe osoby wyżywają się w paskudny sposób na swoich podwładnych, rozpowiadają po mieście równie paskudne plotki, wysnuwają jakieś horrendalne dla mnie insynuacje. Jednym słowem, głęboka komuna i czasy o których dawno należało zapomnieć w czystej postaci i pełnym rozkwicie. Kolejny raz powtarzam - jeśli ktoś ma zastrzeżenia do moich tekstów, to niech pisze za pośrednictwem redakcji do mnie. Na pewno nie powinien stawiać pod ścianą moich znajomych, bo oni nic do mojej pisaniny nie mają. A że rozmawiać ze mną można i krytykę, jeśli słuszna ona jest, przyjmuję, wiedzą ci, co ze mną rozmawiali. Aha, nie wchodzę w polemikę z tymi, co nazwy funkcji urzędniczych piszą wielkimi literami, z ksenofobami, antysemitami, fałszywymi patriotami itp.
No a teraz o rzeczach różnych. Otóż w czwartkowy wieczór miałam przyjemność i zaszczyt poprowadzić spotkanie autorskie pani dr Gabrieli Balcerzakowej. I właśnie z uwagi na panią doktor wieczór stał się czarowny, a zapomniana poezja i zapomniane czasy wróciły. Niech żałują ci, co ich z nami nie było.
Już w poniedziałek Daniel Adamski zaprasza na wystawę aktów do Villi Gusto (czyli dawne Don Vittorio). Pójdę, przywitam się z czerwono-zielono-białą krówką, bo tam stoi i dobrze się ma, obejrzę kolejny raz te akty, (które nota bene nie robią na mnie wrażenia), pogadam ze znajomymi i tyle będzie wszystkiego. A skoro przy fotografii jestem, to obejrzałam sobie w Małej Galerii zdjęcia pana Ryszarda Tomczuka. Nie mogłam być na wernisażu, bo byłam w Barlinku i okolicach. Fotografie bardzo fajne, zresztą wiele z nich pamiętam. Aż trudno uwierzyć, że to minęło już 10 lat od śmierci pana Ryszarda. Zaprzyjaźniony z gorzowskim środowiskiem autor mieszkał w Drezdenku. Tam też mieszkał Marcin Andrzejewski, bardzo zdolny fotograf uprawiający stare techniki. Dziś gdzieś w Londynie.
A teraz rzeczy dziwne. Otóż w lokalnym radiu usłyszałam że pani dyrektor Miejskiego Centrum Kultury zapowiada ofensywę kulturalną na przyszły rok, a dokładniej ożywienie amfiteatru. Super, tylko pod kilkoma warunkami. Zanim znów urządzi imprezę techno, czy jak tam pani dyrektor chce zlot DJ-ów, warto się zastanowić przynajmniej dwa razy. Bo jak pokazała praktyka, nie ma odbiorców (przypomnę - była garsteczka widzów, nawet nie 300 osób, a amfiteatr mieści coś ponad 4 tys. luda). Jak pani dyrektor chce urządzać wydarzenia typu „Carmina Burana”, to niech najpierw dokładnie ustali, ile czasu widowisko trwa i niech się ono zacznie o słusznej porze, czyli kiedy zmrok spowije naszą okolicę.
Jak pani dyrektor chce grać muzykę klasyczną, to niech się może pięć razy zastanowi, bo w mieście działa Filharmonia, która jest pięć razy lepiej predestynowana do takich celów. Ja tam osobiście nie lubię słuchać klasyki w takich warunkach, jak amfiteatr. Ludzie gadaj, jedzą pop-corn albo innego hot-doga i generalnie są mało zainteresowani tym, co na scenie. Że przypomnę „Carmen” wystawianą z okazji jakichś Dni Gorzowa. Ludu przyszło pełno, bo bilety były taniutkie. W efekcie melomani, co przyszli dla wydarzenia, po pierwszym akcie wyszli.
No i jak mają grać gwiazdy muzyki rozrywkowej, to niech grają. No cóż widać są potrzebne takie koncerty. Jak to dobrze, że akurat nie dla mnie.

Z rzeczy dziwnych dalej. Pan Jacek Jeremicz, sekretarz miasta, zastanawia się nad nowym nagłośnieniem sali obrad Rady Miasta. Super, trzeba było już dawno. Tylko mam nadzieję, nie weźmie na poważnie sugestii pana radnego Marka Surmacza i nie kupi stacjonarnych mikrofonów dla wszystkich radnych. Wszak sala nie jest duża, przejście na mównicę zajmuje tylko sekundy. Poza tym w tradycji polskiego parlamentaryzmu już tak jest, że jeśli radny, poseł, senator chce zabrać głos, to idzie właśnie na mównicę. A jak każdy dostanie mikrofon, to zrobi się chaos i misz-masz, bo kto będzie sterował głosami radnych.
Z rzeczy dziwnych - jeszcze jedno. Ostatnio szłam sobie wolnym krokiem koło AWF i gapiłam się na niedokończoną przebudowę jednego z budynków. I pomyślałam sobie, że to już trwa dość długo. No i uprzejme lokalne medium poinformowało mnie, że AWF ma kłopoty, bo a to wadliwy wykonawca remont zaczął, a to kolejna firma zbankrutowała, a to jeszcze coś tam. No i nie wiadomo, kiedy ta budowa się skończy i kiedy powstanie nowoczesne laboratorium. Wniosek prosty - za remonty winni się brać fachowcy, a uczeni w piśmie niech się parają nauką.
A oko zrobiło się śliczne, fioletowo-czerwone i nadal boli. Na szczęście nos przestał boleć.

X

Napisz do nas!

wpisz kod z obrazka

W celu zapewnienia poprawnego działania, a także w celach statystycznych i na potrzeby wtyczek portali społecznościowych, serwis wykorzystuje pliki cookies. Korzystając z serwisu wyrażasz zgodę na przechowywanie cookies na Twoim komputerze. Zasady dotyczące obsługi cookies można w dowolnej chwili zmienić w ustawieniach przeglądarki.
Zrozumiałem, nie pokazuj ponownie tego okna.
x