Echogorzowa logo

wiadomości z Gorzowa i regionu, publicystyka, wywiady, sport, żużel, felietony

Jesteś tutaj » Home » Renata Ochwat: Moje irytacje i fascynacje »
Bony, Horacji, Jerzego , 24 kwietnia 2024

O wyższości Hanzy nad Filarami

2012-11-16, Renata Ochwat: Moje irytacje i fascynacje

No i znów będzie o jazzie. Ale jakby nie, skoro już jutro 38 edycja Klucza do Kariery, czyli kolejnego odcinka stałego festiwalu o nagrodę dla zdolnych młodych. Tradycyjnie na scenie laureaci: Jazz Juniors z Krakowa, Festiwalu Młodych Wokalistów Jazzowych z Zamościa i Bielskiej Zadymki Jazzowej. Już się cieszę, bo to akurat najfajniejsza sprawa jest, słuchać takich młodych. Słówko o samym Kluczu – najpoważniejsza nagroda jazzowa polskiej sceny. To nie jest moje zdanie, a ludzi z branży, którzy z dumą do swoich ważnych osiągnięć akurat tę nagrodę wpisują. A od przyszłego roku udział w gorzowskiej imprezie - o ile klub jeszcze ostanie - będzie główną nagrodą w Jazz Juniors. To tak dla informacji, aby wszyscy wiedzieli.

A w poniedziałek..........!!!! A w poniedziałek Joshua Redman!!!! Tak, tak, sam on wielki wspaniały muzyk, mag saksofonu, wybitny kompozytor i frontman kilku różnych składów, od lat moja muzyczna miłość.

Ale z drugiej strony to przecież niedobrze, że on tu zagra. Bo takie koncerty od 2007 roku układające się w stały cykl, czy jak kto woli, festiwal Gorzów Jazz Celebration to nieporozumienie. Drogie to to jest, ludzie z całego kraju i Niemiec oraz Szwecji na nie przyjeżdżają, bywa, że muzyk sam się fatyguje tylko do tego Gorzowa – jak Ravi Coltrane, Mike Stern i Didier Lockwood, Kurt Elling czy Ludovico Einaudi. A przecież zamiast występować po raz pierwszy i z jedynym koncertem w Polsce mogliby przy okazji pół kraju objechać. A właściwie zamiast takiego Freddy Cole’a czy Lee Ritenoura (też jedyny koncert w Polsce) czy jeszcze paru innych w Gorzowie powinna pojawić się Grażyna Błażejczyk. Nie bez kozery o tym piszę, bo usłyszałam kolejny wywiad pani dyrektor wydziału kultury. I dowiedziałam się z niego, że ludzie w mieście nad Wartą pragną takich wydarzeń, jak Hanza Jazz Festiwal w Koszalinie (sami ludzie, cokolwiek to znaczy - powiedzieli o tym pani dyrektor). Dla wyjaśnienia i zrozumienia, takich Hanz z Polsce jest na pęczki. Szkoda, że dla swoich tez pani dyrektor nie przywołała bardziej znanych i i uznanych festiwali, jak choćby Jazz nad Odrą, Tarka (choć ja nie lubię, bo to dixie jest ), Warsaw Summer Days, cytowane wyżej trzy festiwale, Krokus. Znajdzie się. Według pani dyrektor tylko Hanza jest wspaniałym wzorcem tego, co się tu powinno dziać. Szkoda wielka, że pani dyrektor nie widzi Małej Akademii Jazzu, która od ćwierćwiecza kształci tych najmłodszych i nastoletnich i wypełnia lukę, jaka jest w polskiej szkole. To dzięki nieustającemu festiwalowi MAJ objawiły się nam takie nazwiska jak Adam Bałdych, Przemysław Raminiak, Michał Wróblewski, Bartek Pernal, Michał Maculewicz i parę innych. Jakoś o wychowankach Hanza Jazz Festiwal nie słyszałam, a słucham jazzu już bardzo długo.

Żal mi prezesa Dziekańskiego, który co i rusz słyszy w mediach, że nic nie zrobił, bo wzorcem jest Hanza. Pani dyrektor wytoczyła przeciwko Filarom batalię niezrozumiałą dla nikogo. Najpierw przekonywała, że klub trzeba wcielić do Filharmonii, bo duży może więcej, potem znalazła argument o przeroście zatrudnienia (tak, tak, właśnie w Filarach jest on najbardziej widoczny), potem uznała, że klub w myśl ustawy jest zbyt mały, aby być samodzielną placówką (bo – z wywiadu w Radiu Gorzów, czy Radiu Zachód – instytucje kultury powinny być wielkie, z dużą liczbą pracowników). Teraz znów jest argument Hanza. Gdyby pani dyrektor pojechała na Hanzę i pogadała z muzykami oraz organizatorami, to by usłyszała, co się w jazzie liczy.
W ostatnim wywiadzie pani dyrektor przywołała takie też nazwiska jak Jan Ptaszyn Wróblewski, czy Bernard Maseli – lider Globetrotters, wykładowcy Hanzy. Tak się składa, że za ostatnie lata Globetrotters koncertowali w Filarach przynajmniej kilka, jak nie kilkanaście razy. Opatrzyli się po prostu. A Ptak wpada od czasu do czasu niezapowiedziany i wtedy dzieje się magia.

No ale cóż, ulica żąda Hanzy, pani dyrektor zrobi wszystko, żeby Hanza w Gorzowie była, nawet kosztem Filarów, które fani cenią, ale vox populi, vox Dei. Ulica chce Hanzy, więc będzie ją miała..

Ja jednak mam ciągle nadzieję, że ktoś z decydentów uzna, że Filary, MAJ, to środowisko, znaczenie klubu w skali kraju, a nawet więcej, to wartość, którą trzeba wspierać, a nie kłody pod nogi rzucać. Ale przecież po gorzowsku jest właśnie to ostatnie, i właśnie to nas różni od Zielonej Góry. Bo tam stanęliby na uszach, żeby taką markę zachować.

No i jeszcze jedno - pani dyrektor w radiu mówiła o następcach, następstwie pokoleń w kulturze. I to mówiła ta osoba, która znakomicie wie, że na stanowiska urządzane są konkursy (cokolwiek to znaczy) i nawet najlepszy następca ma takie same szanse na kontynuację działa mistrza, jak inni. Pamiętam też, jak pani dyrektor również w publicznym radiu mówiła o tym, że nikt nie jest niezastąpiony, bo może na dane stanowisko znaleźć się ktoś z USA, czy innej Kanady.

Żeby była jasność, nie mam nic do osoby pani dyrektor jako człowieka, bo jej zwyczajnie nie znam. Mam dużo, jeśli chodzi o poczynania z gorzowską kulturą. Bo moim zdaniem pani dyrektor ją zwyczajnie demontuje.

Szkoda.

Ps. Zdaję sobie sprawę z tego, że po tym tekście ktoś mnie kompletnie znienawidzi, no cóż, szkoda.

X

Napisz do nas!

wpisz kod z obrazka

W celu zapewnienia poprawnego działania, a także w celach statystycznych i na potrzeby wtyczek portali społecznościowych, serwis wykorzystuje pliki cookies. Korzystając z serwisu wyrażasz zgodę na przechowywanie cookies na Twoim komputerze. Zasady dotyczące obsługi cookies można w dowolnej chwili zmienić w ustawieniach przeglądarki.
Zrozumiałem, nie pokazuj ponownie tego okna.
x