Echogorzowa logo

wiadomości z Gorzowa i regionu, publicystyka, wywiady, sport, żużel, felietony

Jesteś tutaj » Home » Renata Ochwat: Moje irytacje i fascynacje »
Agnieszki, Amalii, Czecha , 20 kwietnia 2024

Tylko godziny zostały...

2012-11-19, Renata Ochwat: Moje irytacje i fascynacje

 Tak, tak, tylko godziny zostały do koncertu Josha Redmana i jego ekipy. Cały czas jakoś nie mogę uwierzyć, że będzie, choć muzycy już są w mieście nad Wartą. Posłuchałam sobie wczoraj w domu jednej z jego płyt i apetyt jeszcze mocniej wzrósł. Magia, charyzma, muzykalność, kontakt z widzem decydują, że akurat ten muzyk jest niezwykle ciepło traktowany przez krytyków, że o fanach nie wspomnę.

Tak, tak, tylko godziny jeszcze...
Natomiast trochę więcej godzin minęło od 38. Klucza do Kariery, czyli konkursu dla najlepszych młodych wykonawców jazzu, laureatów bardzo prestiżowych imprez, jak choćby Jazz Juniors w Krakowie, Bielskiej Zadymki Jazzowej czy Festiwalu Młodych Wokalistów Jazzowych w Zamościu. W tym roku poziom był niezwykle wyrównany. Z początku serce moje stanęło po stronie Organ Spot, bo jako jedynie mieli w składzie organy Hammonda. I co niezwykłe, był to pierwszy skład, który w historii Kluczy zagrał na takim instrumencie.
Ale kiedy na scenę weszła ekipa PeGaPoFo, od razu wiedziałam, komu oddam swój głos. Powód - chłopaki zagrali fantastyczną muzykę łączącą kilka rodzajów jazzu z wyraźną predylekcją do free, straszliwie trudnej odmiany, którą rzadko można usłyszeć, ale która dla osłuchanych w muzyce jest bonusem samym w sobie. No i jak się okazało, podobnie jak i ja pomyślała większość publiczności. Masywny klucz z odpowiednim certyfikatem pojedzie do Krakowa, bo tam mieszka część ekipy.

A tylko dla porządku domu dodam, że obie imprezy - Klucz i dzisiejszy koncert odbywają się ramach nieustającego festiwalu muzyki jazzowej w naszym mieście, choć jak chce pewna pani urzędnik, to tylko nazwy, bo nazywać sobie cykle każdy może, a jak na festiwal, to na Hanza Jazz Festiwal do Koszalina, czyli na imprezę, o której rzadko kto wie, bo taka ci ona sławna jest, że nawet w Jazz Forum nie ma jej omówienia.

A teraz z innej mańki. No kocham po prostu to miasto Najpierw kolej uznała, że prokuratura musi stwierdzić, do kogo należy kładka dla pieszych na moście kolejowym nad Wartą. No fakt, bo to duża zagadka jest. Jak znam bałagan na kolei, to pewno most, to jest, jego części - zostały podzielone pomiędzy różne spółki i spółeczki i każda z każdą się chandryczą o remont swojej części. No i została ta nieszczęsna kładka. Co z tego, że na moście kolejowym. Jakaś spółka chce koniecznie, aby ten ciąg pieszy wzięło sobie na głowę i do kieszeni miasto. Magistrat się broni przed nagłą darowizną i chyba słusznie tym razem. No dobrze, poczekamy na werdykt niezawisłego sądu.

Ale szczytem absurdu jest informacja, że do prokuratury pomaszeruje AWF. Fakt, niedaleko ma. Ale z czym pomaszeruje - ano z doniesieniem, że po wewnętrznej kontroli na wielkiej budowie przyszłego laboratorium czy jakichści innych pomieszczeń naukowych okazało się, że wykonawca nie zrobił części prac, za które uczelnia zapłaciła. Dlaczego dla mnie szczytem absurdu to jest? Bo się nie płaci za coś, czego nie ma. Gdzie był kanclerz szkoły, który za takie nadzory odpowiada? Teraz prokuratura i sąd za pieniądze podatników będą badać obie absurdalne sprawy. Ale co tam, Polska bogaty kraj.
No i trzecia sprawa. Tym razem kolejny komunikat do tych, co czytają mego bloga. Otóż usłyszałam, że pewna pani dyrektor instytucji kultury rozlicza dość mocno swoich pracowników za kontakty z mediami i pomawia ich o celowe napuszczanie mediów, w tym i niby mnie, do szkalowania tejże instytucji. Padają nawet konkretne nazwiska. Otóż ja za pomocą tego tekstu tłumaczę pani dyrektor (bo wiem, że jeden z pracowników prowadzi stały monitoring tego, co się w mediach ukazuje, choć pani dyrektor do tego się oficjalnie nie przyznaje), że mnie nikt do niczego nie podżega, namawia, przekonuje. Piszę o tym, co uznam za ważne, interesujące, ciekawe, śmieszne lub zwyczajnie denerwujące. A mnie, proszę pani dyrektor, mocno irytuje, kiedy urządza się wielką imprezę za miejskie pieniądze, która kosztuje 100 tys. zł, i na którą przychodzi zaledwie 300 widzów do obiektu, który mieści ponad 4 tys. osób. Denerwuje mnie, że w tej instytucji, co to w planach pewnego wydział ma być najważniejszym miejskim ośrodkiem kultury nie dzieje się nic poza komercyjnymi koncertami. Bo nawet dla własnej orkiestry ani miejsca, ani pieniędzy nie ma. Denerwuje mnie, kiedy słyszę w zwykłych przypadkowych rozmowach, jak ludzie (profesjonalna ekipa przyzwyczajona do trudnych zadań i ciężkiej pracy) opowiadają, że są traktowani w sposób zatrącający o mobbing - to moje, nie ich określenie. I w końcu – denerwuje mnie, że zwierzchnicy nic nie robią z tym fantem. Więc zanim pani dyrektor zacznie oskarżać kolejny raz swoich ludzi i media, niech się zastanowi – bo może nie trybi gdzie indziej.

Ps. Jeszcze w kwestii językoznawstwa pewnego redaktora. Otóż on sam używa odmiany św. Otton z Bambergu, bo z Bamberga jakoś zgrzyta. Mnie z tego samego powodu zgrzyta odmiana z Landsberga. Ale niech tam, niech każdy pisze i mówi, jak mu pasje, w końcu uzusy tworzymy sami.

X

Napisz do nas!

wpisz kod z obrazka

W celu zapewnienia poprawnego działania, a także w celach statystycznych i na potrzeby wtyczek portali społecznościowych, serwis wykorzystuje pliki cookies. Korzystając z serwisu wyrażasz zgodę na przechowywanie cookies na Twoim komputerze. Zasady dotyczące obsługi cookies można w dowolnej chwili zmienić w ustawieniach przeglądarki.
Zrozumiałem, nie pokazuj ponownie tego okna.
x