Echogorzowa logo

wiadomości z Gorzowa i regionu, publicystyka, wywiady, sport, żużel, felietony

Jesteś tutaj » Home » Renata Ochwat: Moje irytacje i fascynacje »
Alfa, Leonii, Tytusa , 19 kwietnia 2024

Zmiany, idą zmiany...

2012-11-23, Renata Ochwat: Moje irytacje i fascynacje

Pytanie tylko, czy w dobrym kierunku. Ale to czas i okoliczności pokażą.
Ale ad rem. Prezydent Tadeusz Jędrzejczak wyraził zgodę na przekazanie szpitalnej kaplicy Kościołowi greckokatolickiemu. Unici za symboliczny grosz dostaną piękną rotundę przy ul. Teatralnej. No i chwała Najwyższemu za taką decyzję. Zresztą jakiś czas temu o tym pisałam, że byłoby to fantastyczne rozwiązanie. Kościół zadba o kaplicę, bo w końcu po latach będzie miał godne warunki do sprawiania kultu. Że przypomnę tylko – do tej pory uniccy wierni modlili się w kaplicy na Cmentarzu Świętokrzyskim (błędy ortograficzne w nazwie zamierzone, tak jak w przypadku Powstania Warszawskiego, Powstań Śląskich i paru innych nazw), która popada po prostu w ruinację (celowe użycie starego, ale pięknego słówka). Wniosek o przekazanie wsparły między innymi diecezja wrocławsko-gdańska Kościoła greckokatolickiego oraz diecezja zielonogórsko-gorzowska Kościoła katolickiego. No i jest. Fajnie.
Jakoś cieszy mnie mocno ta sprawa z kilku powodów. Po pierwsze – ocaleje zabytek, bo z resztą poszpitalnego mienia nie wiadomo. Po drugie – dość liczna grupa wyznawców uzyska w końcu godne warunki dla własnych celów kultowych. Po trzecie – dobrze, że lokalna władza dostrzega problemy także innych wyznań, a nie tylko Kościoła katolickiego, który zresztą wpadł ostatnio na abberacyjny wręcz pomysł z maturą z religii. Jakie to szczęście, że ja stara jestem, religii w szkole się nie nauczałam, zresztą trudno by było, bo judaizmu nie uczą, a na katolickie katechezy raczej bym nie chodziła. A tak swoją drogą, ciekawe jak taka matura z religii będzie wyglądać? Czy znajomość Dekalogu i różnych tajemnic, bo pamiętam, że takowe są, wystarczy? Ciekawa sprawa.

Wśród innych zmian jest także i ta, że lada dzień, czyli w środę znikanie z pejzażu miasta Klub Myśli Twórczej Lamus, a pojawi się... Kamienica Artystyczna Lamus. Cokolwiek to znaczy. Pożyjemy, zobaczymy. Ale z tego co pamiętam, plany były inne.
A teraz będę się chwalić i autorów pod niebiosa wynosić. Otóż od wczoraj jestem szczęśliwą posiadaczką książki Jana Delijewskiego „Żużel nad Wartą” i jestem dopiero, ale i już w 1953 roku, czyli w tym miejscu historii Stali Gorzów, kiedy to Staleczka na nowo odżywa po dziwacznych zmianach regulaminów dotyczących speedwaya. Jak na razie – napisana rzecz cała żywym językiem, w konwencji reportażu, bez metajęzyka, którym teraz gadają wszyscy, a najchętniej urzędnicy. Nie miałam za wiele czasu, aby przeczytać więcej, ale lektura nie zając, nie ucieknie, zajrzę do niej dziś. Przeczytałam za to bardzo dokładnie wszelkie tabele i zestawienia, jakie się w „Żużlu” znalazły i to jest rzecz niebagatelna i bezcenna. Mała encyklopedia wiedzy. No autorowi gratuluję i zazdraszczam.

Także od wczoraj jestem szczęśliwą posiadaczką książki poświęconej Ośnu, którą napisał i przygotował edytorsko do druku Robert Piotrowski wespół z Maciejem Dudziakiem. Obu bardzo gratuluję, bo rzecz smakowita, bardziej do oglądania niż czytania. A ci, którzy w Ośnie nie byli, powinni szybko błąd naprawić i tam się wybrać, bo miejsce czarowne jest, kompletnie zresztą zapomniane i nierozreklamowane.
Jak to dobrze, że są na ziemi tacy ludzie, jak przywołani z nazwiska autorzy, którym się chce o czymś mówić, i to rzeczowo, w atrakcyjny sposób.
A jutro, a jutro w Witnicy tamtejsze władze odsłonią głaz pamiątkowy poświęcony Irenie Dowgielewicz, gorzowskiej pisarce, która swoje życie na Ziemiach Zachodnich, żeby użyć ortografii tamtych czasów, zaczynała w firmie drzewnej w Witnicy właśnie. Była dyrektorem tego zakładu, a samo miasto opisała w swojej powieści „Przyjadę do ciebie na pięknym koniu”. Przeczytać warto, choć ja osobiście najbardziej lubię jej poemat „Rzecz o mieście Gorzowie” oraz opowiadanie „Święta Imogena”.

A jak zdążę, to po południu pójdę sobie na wystawę Urszuli Śliz w Miejskim Ośrodku Sztuki. Ale konia z rzędem temu, kto zrozumie, co pewna krytyczka sztuki miała na myśli, pisząc o sztuce artystki między innymi tak: „Zdolność intuicyjnego wyczuwanie napięć w obrębie formy pozwala Urszuli Śliz ustanowić konstrukcję formalną zobiektywizowanej wypowiedzi malarskiej. Energia działania obrazów wynika z zakłócenia struktury odniesień do uniwersum, w sensie metaforycznym i dosłownym; wyraźne jest tu nawiązanie do krzywej, którą przeciwstawia domyślnej prostej geometrycznej, desygnatowi ciągłości, porządku i nieskończoności”. I dalej „Zmetaforyzowanie powierzchni płótna jest bezsporne. To co z większego dystansu wydaje się, miało być - ciągiem linearnym, z bliska nim nie jest; prosta ulega metamorfozie, rozczłonkowana zostaje na odcinki, te zaś zaczynają żyć własnym życiem- łamią, wyginają, oddalają od siebie, nieoczekiwanie tworzą nowe relacje przestrzenne. Nie ma tu prostej, a obrazy jakby zaprzeczały jej istnieniu, jako wytworowi intelektualnej kalkulacji, metaforze marzenia o wartościach idealnych”. No i tak dalej, dalej i dalej. Przyznam się bez bicia, od lat zajmuje mnie sztuka najnowsza, ale tego bredzenia jakoś nie rozumiem. Trzeba się będzie więc przekonać samem.

Ps. A dziura w ul. Sikorskiego ma się dobrze, rozrasta się i chyba będzie wymagała jakiegoś specjalistycznego konsylium. No i plątanina różnych rur i rurek zgęstniała w sposób intrygujący. Jak owe krzywe w malarstwie Urszuli Śliz. Czekam na ciąg dalszy.

X

Napisz do nas!

wpisz kod z obrazka

W celu zapewnienia poprawnego działania, a także w celach statystycznych i na potrzeby wtyczek portali społecznościowych, serwis wykorzystuje pliki cookies. Korzystając z serwisu wyrażasz zgodę na przechowywanie cookies na Twoim komputerze. Zasady dotyczące obsługi cookies można w dowolnej chwili zmienić w ustawieniach przeglądarki.
Zrozumiałem, nie pokazuj ponownie tego okna.
x