Echogorzowa logo

wiadomości z Gorzowa i regionu, publicystyka, wywiady, sport, żużel, felietony

Jesteś tutaj » Home » Renata Ochwat: Moje irytacje i fascynacje »
Anieli, Kasrota, Soni , 28 marca 2024

Pospolite ruszenie o życie

2012-12-05, Renata Ochwat: Moje irytacje i fascynacje

 Tego się nie spodziewałam. Tylu imprez charytatywnych i to w tak różnych miejscach. Chodzi mnie o koncerty i akcje zbiórki pieniędzy na leczenie 18-letniej Igi, u której niedawno wykryto glejaka, czyli parszywą odmianę raka atakującego mózg.
Na rzecz dziewczyny zagrają bowiem gorzowscy artyści uprawiający piosenkę poetycką. Do siebie z tym projektem zaprosił ich Jazz Club Pod Filarami. Koncert już 7 grudnia o 19.30. Wystąpi między innymi Elżbieta Kuczyńska. Następnego i kolejnego dnia dwa koncerty w CKN Centrala prowadzonym przez Thomasa, czyli Tomka Malewicza. Organizator już zapowiedział, że będą puszki i zaapelował o szczodrość. Ale to nie koniec. We wtorek uczniowie III LO przy tul. Warszawskiej zagrają spektakl według Konstantego Ildefonsa Gałczyńskiego. III LO to macierzysty ogólniak Igi. Do akcji planują się włączyć także kolejni ludzie dobrego serca, których poruszyła historia dziewczyny.
A jest czym się wzruszyć. Iga, dziewczyna z aparatem fotograficznym, która już zdążyła zaznaczyć swoją obecność w paru mediach, przeszła banalny zabieg. No i wtedy się zaczęło. Bóle głowy, złe samopoczucie, wszyscy myśleli, że przejdzie, bo organizmy ludzkie różnie reagują na ingerencję lekarzy. Diagnoza okazała się szokiem dla rodziny, przyjaciół i znajomych. Lekarze wykryli bowiem glejaka, zjadliwą i szalenie trudną w leczeniu odmianę raka, który umiejscowił się w mózgu. Nieoperacyjne diabelstwo można leczyć, ale kuracja jest megakosmicznie droga. Stąd to pospolite ruszenie o życie dziewczyny.

I to jest dla mnie najpiękniejsza rzecz ostatnich dni. Wzrusza mnie po prostu odruch ludzkiego serca, gotowy pomagać drugiemu. I to w podłych czasach silnych podziałów, języka nienawiści w mediach i na ulicy, a także wśród znajomych. Ogólnej znieczulicy. Gorzowianie sami sobie udowadniają, że jak chcą, to potrafią. No i trzeba mieć nadzieję, że Iga wróci do zdrowia, tak jak niedawno udało się to jednej mojej bliskiej znajomej i jak na razie..., nie, nie napiszę, żeby nie zapeszyć.

A teraz z innej mańki. Otóż ważne media znów napisały o Jazz Clubie Pod Filarami. Mam na myśli liczącą się stronę www.jazzpress.pl. Tam w newsach można znaleźć informację, że tegoroczny konkurs Jazz Juniors w Krakowie wygrało trio N.S.I. i jedną z nagród w tymże konkursie jest udział w festiwalu „Gorzów Jazz Celebrations 2013”, czyli w Kluczu do Kariery. A tak swoją drogą to dziwne, że w takim Krakowie i innych ważnych ośrodkach kultury w kraju i nie tylko wiedzą, że „Gorzów Jazz celebrations” to festiwal, tylko rozłożony w czasie, a u nas, w mieście nad Wartą ważni urzędnicy nie potrafią tego przyjąć do wiadomości. Jakaś niemoc w rozpoznawaniu rzeczywistości? Bardzo być może.

No i jeszcze z innej mańki. Znów mamy Szyld i Szylderę Roku. Urzędnicy pogratulowali tych cymesów właścicielom, media o tym napisały i co dalej? Jak to się będzie przekładać na rzeczywistość? Myślę sobie, że jak w poprzednim roku, czyli nijak. Już za dwa dni wszyscy o tym zapomną, a paskudne reklamy jak się pojawiały, tak nadal się będą pojawiać. A czemu tak będzie? Bo plastyk miejski ma bardzo niewielkie uprawnienia i zwyczajnie nie może nakazać zmiany, jeśli kolejna szyldera pojawi się na prywatnej czy choćby tylko wspólnotowej własności. Bo z reguły tak jest, że liczy się kasa, a nie estetyka. Przykład – tegoroczna szyldera roku. Pani plastyk już o niej mówiła, zapowiadała nawet interwencję. No i co z tego wyszło? Ano nic. Własność prywatna – rzecz święta. Więc może zamiast wydawać publiczne pieniądze na takie akcje, należy się zastanowić, czy w ogóle jest potrzebny taki urzędnik, który nic nie może. A jeśli już go mamy, to może tak zmienić prawo miejscowe, aby jednak mógł. Tak zrobiły miasto stołeczne Warszawa i miasto stołeczne Kraków w walce z wiekoformatowymi bannerami i innymi paskudztwami zasłaniającymi zabytki. Może radni, zamiast toczyć wojenki o Wielką Politykę, wezmą sobie to do serca i postarają się wyposażyć panią plastyk w należne uprawnienia. Ależ nie, nie mam złudzeń. Wysoka Rada (prawda, że fajnie brzmi) woli się kłócić, komu przypadnie zaszczyt bycia ojcem chrzestnym budżetu obywatelskiego lub też o inną bzdurę.

A ważne sprawy – jak porządek w mieście, jego estetyka, promocja, kultura, sport oddają w ręce urzędników. I jak już widać gołym okiem, z marnym skutkiem. Szkoda tego.

X

Napisz do nas!

wpisz kod z obrazka

W celu zapewnienia poprawnego działania, a także w celach statystycznych i na potrzeby wtyczek portali społecznościowych, serwis wykorzystuje pliki cookies. Korzystając z serwisu wyrażasz zgodę na przechowywanie cookies na Twoim komputerze. Zasady dotyczące obsługi cookies można w dowolnej chwili zmienić w ustawieniach przeglądarki.
Zrozumiałem, nie pokazuj ponownie tego okna.
x