Echogorzowa logo

wiadomości z Gorzowa i regionu, publicystyka, wywiady, sport, żużel, felietony

Jesteś tutaj » Home » Renata Ochwat: Moje irytacje i fascynacje »
Marii, Marzeny, Ryszarda , 26 kwietnia 2024

Mury, murki i film o Papuszy

2013-01-03, Renata Ochwat: Moje irytacje i fascynacje

Zniknął murek, a właściwie zmurszałe coś przy ul. Kosynierów Gdyńskich przy willi Jaehnego, czyli dawnych policyjnych dołkach. I odsłonił śliczną jeszcze budowlę coraz mocniej popadająca w ruinę.

I naszła mnie taka oto refleksja. Miasto na siedmiu wzgórzach miało podczas ofensywy styczniowej w 1945 roku jednak sporo szczęścia. Ruska swołocz, która paliła centrum w drodze na zachód, szczęśliwie ocaliła willę Lehmanna, czyli byłą siedzibę główną biblioteki wojewódzkiej przy obecnej Sikorskiego, choć ta stała dokładnie na trasie przemarszu Armii Czerwonej. Widać pijanemu żołdactwu jednak nie chciało się wszystkiego niszczyć. Właściwie z wojennej pożogi ocalały wszystkie śliczne pałacyki, bo tak chyba o fabrykanckich siedzibach należy mówić.

Potem przyszła Polska Ludowa z jej hasłami – budujemy dla mas; równość, wolność i sprawiedliwość dla wszystkich; praca i chleba dla wszystkich; walczymy z analfabetyzmem i stonką jako symbolem amerykańskiego imperializmu i paroma innymi. Rozumiem, wówczas, nie dbało się o zabytki przeszłości. Ale potem nastała nam najjaśniejsza III Rzeczypospolita, i co, i nic. Nadal nie było woli zadbania o spuściznę. Efekt – niemal wali się willa Pauckscha (obecna GDK) – unikat w skali całego kraju. Walą się byłe dołki. Niewiadomy jest los willi Lehmanna, bo nie ma pieniędzy na remont. Na szczęście willa przy  rondzie przy ul. Kosynierów poszła w prywatne ręce i już widać, że nowy właściciel o nią dba należycie. Ocalał pałacyk przy Kazimierza Wielkiego – dziś siedziba jakichś wydziałów magistratu i pałacyk Schroedera – dziś siedziba Muzeum Jana Dekerta. Szczęśliwy los spotkał willę przy ul. Grobla – dziś prywatna własność. Szkoda, że władze miasta Gorzowa nie potrafiły podobnego losu zgotować tym budynkom, które popadają w ruinę i są jego własnością. Tak, tak, to te wille, o których pewna urzędniczka bajała Onetowi, że mamy szlak fabrykancki. Szkoda budowli i żenada, jeśli chodzi o wiedzę i kompetencję pewnych osób.

Ale to nie wszystko, niemal wali się stary Ratusz, do rozbiórki trafiają mieszczańskie kamienice przy ul. Drzymały. Wszystkie te budynki były użytkowane przez miasto. Wstyd doprawdy, wstyd wielki. Tym bardziej, że zbliża się kolejny Dzień Pamięci i Pojednania obchodzony w mieście na siedmiu wzgórzach z pompą i zadęciem. Może mniej tego zadęcia, a więcej gospodarskiej troski o spuściznę po byłych mieszkańcach – dobroczyńcach tego miasta, którzy z zapyziałego, peryferyjnego Landsbergu uczynili perełkę i jednocześnie potęgę gospodarczą.

Mury przy willi Jaehnego to nie jedyna rudera, która zniknie lada chwila. Taki sam los czeka walące się ogrodzenie przy ul. Walczaka, które odgradza stary browar od chodnika. Fajnie, jestem za tym. Tylko co dalej z ruderą po browarze? Będzie straszyć, jak były browar przy Strzeleckiej? Pewnie tak, bo nikt obecnie nie ma pomysłu ani planów, co z tym miejscem zrobić. Szkoda. Zwyczajnie żal, kiedy się patrzy na coraz bardziej zapyziałe centrum miasta nad Wartą. Tyle dobrze, że po szampańskiej sylwestrowej nocy zostało porządnie zamiecione, i nie straszy, jak w latach poprzednich resztkami po petardach i butelkach.
A teraz o innej ważnej rzeczy. Kończą się przygotowania do „Papuszy”, czyli filmu o wybitnej poetce cygańskiej Bronisławie Wajs. Zresztą byłoby chyba nietaktem w mieście nad Wartą tłumaczyć, kim była. No zdumiało mnie, kiedy przeczytałam, że zdjęcia kręcone były w Tokarni, Ornecie, Łęczycy i Nowym Sączu. Tym bardziej, że tak naprawdę sukcesy literackie, za które poetka zresztą zapłaciła straszliwą cenę, przyszły, kiedy mieszkała w mieście na siedmiu wzgórzach. Do dziś żyją ludzie pamiętający szczuplutką Cygankę z włosami splecionymi w warkocz i ujmującym uśmiechem, która w Parku Róż nieśmiało proponowała – Pani, powróżę.

Widziałam jeden z fotosów z filmu. Jowita Budnik ucharakteryzowana na Cygankę siedzi przy stole, na którym obowiązkowo stoi butelka taniej wódki i leżą papierosy. Stereotyp. Szkoda.
Obok niej w filmie małżeństwa Krauze pojawią się też Zbigniew Waleryś – Dyśku Wajs, mąż pisarki, Antoni Pawlicki – Jerzy Ficowski i Andrzej Walden – Julian Tuwim. Muszę przyznać, że intryguje mnie ten projekt coraz bardziej i coraz mocniej nie mogę się doczekać premiery oraz reakcji Edwarda Dębickiego, krewnego poetki i znakomitego romskiego artysty. Poczekamy, zobaczymy.

Ps. A już pojutrze koncert Leszka Żądły. Naprawdę!!!!

X

Napisz do nas!

wpisz kod z obrazka

W celu zapewnienia poprawnego działania, a także w celach statystycznych i na potrzeby wtyczek portali społecznościowych, serwis wykorzystuje pliki cookies. Korzystając z serwisu wyrażasz zgodę na przechowywanie cookies na Twoim komputerze. Zasady dotyczące obsługi cookies można w dowolnej chwili zmienić w ustawieniach przeglądarki.
Zrozumiałem, nie pokazuj ponownie tego okna.
x