Echogorzowa logo

wiadomości z Gorzowa i regionu, publicystyka, wywiady, sport, żużel, felietony

Jesteś tutaj » Home » Renata Ochwat: Moje irytacje i fascynacje »
Jarosława, Marka, Wiki , 25 kwietnia 2024

Róbmy swoje

2013-01-09, Renata Ochwat: Moje irytacje i fascynacje

Mam na myśli kulturę, bo na niej się odrobinę znam. No i prezes Dziekański właśnie to robi. Zaczyna pertraktować współpracę z uczelnią muzyczną w Odense. To nie baśń, tylko szczera prawda.

Związki Jazz Clubu Pod Filarami z Danią trwają już jakiś czas. Że przypomnę dla porządku domu – najpierw zagrało u nas Tesco Value, czyli pierwszy projekt muzyczny Czesława Mozila, znanego w niektórych kręgach jako Czesław Śpiewa. Potem do Gorzowa co jakiś czas zjeżdżały polsko-duńskie kapelki złożone głównie ze studentów i dawały bardzo fajne koncerty. W końcu nad Wartą zagościła Orkiestra Europejska, która ma ten fatalny zwyczaj, że zwykle bywa w jednym mieście tylko raz. U nas już zagrali trzy lata pod rząd i wszystko wskazuje, że grać będą i w kolejnych. A dlaczego? Ano dlatego, że im się tu szalenie podoba, lubią klimat, publiczność, bulwar nadwarciański i klubowe pierogi. Farsz nie ważny.

No a teraz rozpoczęły się rozmowy o współpracy z uczelnią muzyczną. I jaskółki ćwierknęły, bo Prezes nie chce nic powiedzieć, że wszytko jest na najlepszej drodze. No i fajnie. Bo akurat Dania to przyjazny człowiekowi kraj, Odense jest śliczne, urodził się tam Hans Christan Andersen i do dziś można odwiedzać muzeum tego w gruncie rzeczy nieszczęśliwego baśniopisarza (byłam, widziałam, nawet piwo w jakimś pubie w centrum miasta piłam). No to ja trzymam kciuki, żeby się tylko udało.

A teraz słówko o koncercie braci Oleś, czyli jak chcą niektórzy krytycy, skarbu polskiego jazzu XXI wieku. Marcin to kontrabasista, Bartłomiej Brat to perkusista. Od ponad dekady tworzą bardzo oryginalny duet – sekcję rytmiczną, która jest poszukiwana przez wielkich tego świata niczym ów legendarny kwiat paproci. Ich muzyka to żywioł, energia, potęga, wyobraźnia muzyczna, przestrzeń, jakiej inni nie potrafią nakreślić. Zagrają razem z Theo Jörgensmannem, niemieckim klarnecistą. I nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie fakt, że Theo jest wybitnym przedstawicielem free. Dla tych, co mają słabe rozeznanie w jazzowych gatunkach, podpowiem, że to coś na kształt hałasu, a dla mnie najpiękniejsza muzyka świata. No i tu moment zastanowienia. Niemcy i jazz, to światy trochę odległe. Ale niech będzie. Ale klarnet i free, to światy zupełnie niestyczne. Free to saksofon, trąbka, nawet klawisz, ale klarnet? Przepięknie brzmiący instrument od zawsze przypisany do mainstreamu... Tym bardziej warto sprawdzić, co w trawie piszczy. A zapewniam, że piszczy cudnie.

A teraz z innej beczki. Otóż zachwyca się pewna gazeta, że doszło do pojednania gorzowsko-zielonogórskiego. A to za sprawą neonu Stilonu i napisu z domu handlowego Hermes w mieście winnego grona. Znalazły się one w warszawskim Muzeum Neonów. No i żal mnie się zrobiło tych szyldów. Bo stoją oparte o jakiś mocno zapuszczony budynek, gdzie tylko drzwi są wyremontowane. Bo muzeum to w gruncie rzeczy prywatna inicjatywa, która chyba sobie nie radzi z materią, za którą się wzięła. Myślę, że trzeba zrobić wszytko, aby neon Stilonu sprowadzić z powrotem do miasta na siedmiu wzgórzach, odrestaurować i wyeksponować w Spichlerzu. Trzeba bowiem dbać o historię zarówno tę niemiecką, jak i tę polską. A z tym jakoś nam trudno. A szkoda bardzo.

No i jeszcze jedna kwestia. Dymi się w gorzowskiej kultrze coraz mocniej. Coraz to wybuchają nowe pożary. A straży pożarnej jak nie było, tak nie ma. Czyżby wszytko miało się wypalić do żywego korzenia? Widać komuś w mieście na tym bardzo zależy. Bo gdyby było inaczej, już byłaby jakaś reakcja. Jaskółki ćwierkają, że ... A zresztą sami się domyślcie, komu.

P.S. A w sobotę Adam Bałdych odbiera nagrodę Słowika, czyli prywatny dowód uznania jego zasług dla gorzowskiej kultury. Niestety, koncert jest zamknięty, trzeba mieć zaproszenia. Za to można Adasia zupełnie otwarcie posłuchać w niedzielę, w Galerii NoVa Park zagra na finale WOŚP.

P.S.2 Wczoraj słuchałam Anatola Wierzchowskiego i chłopaków i ciarki mi po skórze chodziły. Taki to był śpiew. Kto nie był, niech żałuje. A Barbarze Schroeder wielkie dzięki, że ich sprowadziła. Aż z Dębna, czyli z innego województw.

X

Napisz do nas!

wpisz kod z obrazka

W celu zapewnienia poprawnego działania, a także w celach statystycznych i na potrzeby wtyczek portali społecznościowych, serwis wykorzystuje pliki cookies. Korzystając z serwisu wyrażasz zgodę na przechowywanie cookies na Twoim komputerze. Zasady dotyczące obsługi cookies można w dowolnej chwili zmienić w ustawieniach przeglądarki.
Zrozumiałem, nie pokazuj ponownie tego okna.
x