Echogorzowa logo

wiadomości z Gorzowa i regionu, publicystyka, wywiady, sport, żużel, felietony

Jesteś tutaj » Home » Renata Ochwat: Moje irytacje i fascynacje »
Marii, Marzeny, Ryszarda , 26 kwietnia 2024

O rzeczach tajemniczych

2013-01-10, Renata Ochwat: Moje irytacje i fascynacje

Bo i takie wydarzają się w mieście nad Wartą. Ostatnio też się o tym przekonałam, a to za sprawą pewnego instrumentu.

A konkretnie chodzi mnie o saksofon – tenorowy, przepięknie brzmiący i pięknie wyglądający. To z istoty rzeczy tajemniczy przedmiot jest, bo można na nim wygrywać tak różne dźwięki, tak zachwycające, że człowiekowi ciarki po grzbiecie latają. No coś niebywałego. Ale mnie tą razą chodzi o saksofon, na którym grał Leszek Żądło. Otóż okazuje się, że ten śliczny instrument należał do Pharoah Sandersa. Dla tych, co nie wiedzą, powiem tylko, że to fantastyczny muzyk, jedna z legend jazzu, która od lat gra afrojazz, swoistą odmianę mainstreamu. No i nagrywał z Coltranem. A dlaczego o tym piszę? Ano dlatego, że kiedyś tam siedzieliśmy w Filarach i Prezes Dziekański uprzejmie zauważył, że kończy się mu lista top of the top nazwisk światowego jazzu. Na co ja również uprzejmie zauważyłam, że zawsze jeszcze zostaje mu Marcus Miller i właśnie Sanders. Ale też wiem, że to są takie wyżyny, że na razie to chyba niemożliwe. Zresztą akurat ci muzycy w tę stronę świata bardzo rzadko zaglądają.

No i stała się rzecz niebywała. Pharoah Sanders jednak w klubie się pojawił, choć nie osobiście, ale za sprawą swego instrumentu, który teraz należy do Leszka Żądły i musi kosztować fortunę, skoro jest ubezpieczony na 25 tys. euro. Pamiętam, jak kilka lat temu nagle a niespodziewanie pojawił się w piwnicy przy Jagiełły Billy Cobham, legenda perkusji, muzyk Milesa Davisa. Nawet sam sobie bębny nosił. A po koncercie, jak stało się jasne, kto tu grał, to pół muzycznej Polski obraziło się na pięć minut na Dziekańskiego, że ich na koncert nie zaprosił. A sam Prezes o obecności Cobhama przekonał się, kiedy ten zaczął wnosić swoje bębny. Sam, osobiście.

A inną rzeczą tajemniczą jest to, że na świecie, a dokładnie w Gorzowie, mieszkają rozsądni ludzie. Mam na myśli 19-latka, którego onegdaj poznałam. Chłopak ma sprecyzowane plany na życie. Idzie na studia do szkockiej uczelni na inżynierię dźwięku. Nawet ma uzbierane pieniądze na pierwszy rok studiów, a zaręczam, to niebagatelna kwota. – Ja od 15 roku życia wiem, co chcę robić, więc się do tego przygotowywałem - tłumaczył mi ostatnio. No i mnie z wrażenia ręce opadły. W dzisiejszych czasach takie pragmatyczne podejście do życia jest czymś tak rzadkim, że aż budzi zdumienie. Trzymam za niego kciuki.

No i jeszcze jedna tajemnica. Uparli się różni ludzie w tym mieście na to, że znają się na różnych rzeczach. Kiedy w listopadzie pewien wydział rozesłał kalendarz wydarzeń, to się specjalnie nie zdziwiłam, kiedy przeczytałam, że będzie koncert Jamesa Farma. Ale od tamtego czasu upłynęło sporo wody w Warcie i już byłam święcie przekonana, że nawet do urzędników dotarło, że ów James Farm to tytuł płyty, projektu Josha Redmana. Ale nie, nie dotarło, widać za trudna to wiedza. Za trudna też dla pewnego blogera, który także wytknął dyrekcji teatru, że odbył się tu koncert Jamesa Farma. Powtórzę więc głośno i wielkimi literami – nie dyskutuje się o rzeczach, na temat których nic się nie wie. Ja dla przykładu głosu nie zabieram na temat ekonomii, marketingu, rolnictwa, astronomii i wielu innych dziedzin, bo się zwyczajnie na nich nie znam. Ale widać innym niewiedza w niczym nie przeszkadza i dawaj z szabelką w dyskusję. Żałosne. Ale może z wiekiem przyjdzie opamiętanie?

No a teraz tylko dla porządku domu – dziś w Lamusie, nadal nie wiem, jaka jest właściwa nazwa, więc napiszę tak, o 18.30 spotkanie autorskie Jerzego Alaskiego, który opublikował był swoją drugą książkę zatytułowaną „Prezent”. Wieczór poprowadzi Krystyna Kamińska.

Natomiast jutro w Filharmonii zagości Wiesław Ochman, wybitny polski tenor. Ale repertuar jest tak dobrany, że się nie wybiorę. Polki Trich Trach i paru szlagwortów z operetek już słuchać zwyczajnie nie mogę, zresztą tajemnicą nie jest, że akurat operetki zwyczajnie nie znoszę. Ale kto się wybierze, niech się bawi dobrze.

P.S.. A pewna aktorka gorzowskiego Teatru Osterwy ostatnio spać po nocach nie może, bo żal jej pięknego przed dniami, a dziś wychudzonego psa, który się plącze koło Filharmonii właśnie. Może ktoś go przygarnie, i dobry człowiek, co spać nie może i zwierzę dokarmia, odetchnie z ulgą i wiarą w dobrych ludzi.

X

Napisz do nas!

wpisz kod z obrazka

W celu zapewnienia poprawnego działania, a także w celach statystycznych i na potrzeby wtyczek portali społecznościowych, serwis wykorzystuje pliki cookies. Korzystając z serwisu wyrażasz zgodę na przechowywanie cookies na Twoim komputerze. Zasady dotyczące obsługi cookies można w dowolnej chwili zmienić w ustawieniach przeglądarki.
Zrozumiałem, nie pokazuj ponownie tego okna.
x