Echogorzowa logo

wiadomości z Gorzowa i regionu, publicystyka, wywiady, sport, żużel, felietony

Jesteś tutaj » Home » Renata Ochwat: Moje irytacje i fascynacje »
Marii, Marzeny, Ryszarda , 26 kwietnia 2024

Jak Fenix z popiołów

2013-01-15, Renata Ochwat: Moje irytacje i fascynacje

Tak zaczyna żyć Grodzki Dom Kultury. Tak, tak, po zaproszeniu środowisk muzycznych do współpracy, teraz przyszła pora na prezentację klubu o tym wdzięcznym imieniu. I bardzo dobrze.

Jestem ciekawa, jak to się dalej wszystko potoczy. Mam na myśli tzw. zmiany w gorzowskiej kulturze. Bo gdyby się przyjrzeć temu, co się dzieje, to okazuje się, że to rozpoznanie urzędników nie do końca było trafne i takie trochę kulawe (trudno się  dziwić, z tabelek czasami niewiele wynika). Ostatnio wyraźnie ożywił się Grodzki Dom Kultury. Nie w sensie – coś się tam na nowo tworzy, coś powstaje na chybcika, nie. Otóż GDK nagle docenił rangę PR, reklamy, jak się to dawniej mówiło. I nagle bez kompleksów zaczął pokazywać, co tam faktycznie się dzieje. Przykłady? Ot choćby sobotnia wystawa środowiska plastyków i fotografów. Ot choćby wystawa prac modelarzy – nareszcie po latach można na te cudeńka popatrzeć i to w dobrym miejscu – w CH Panorama. Bo w Gorzowie mało kto wiedział, że właśnie w GDK działa bardzo silna i licząca się sekcja modelarzy skupionych w klubie Fenix. I że z rąk klubowiczów wychodzą różne cuda. Poza tym warto zaznaczyć owo wspomniane zaproszenie do współpracy różnych środowisk muzycznych. GDK udostępnia miejsce i sprzęt. No i jeszcze stała praca w upowszechnianiu plastyki, literatury i teatru. Myślę, że przyjdzie czas na pokazanie się krótkofalarzy i zespołu tańca ludowego Gorzowiacy prowadzonego przez Bogdana Puściznę. A dlaczego o tym wszystkim piszę? Bo po pierwsze to jedyna obecnie instytucja w mieście, która robi en mass zajęcia dla ludzi dorosłych. Wszystkie inne generalnie skupiają się na dzieciach i młodzieży. Nie wliczam w to klubów, które z nowym rokiem zostały z GDK przeniesione do MCK, a które tylko ubogacały ofertę GDK, a teraz są jedyną programową ofertą tej drugiej instytucji. Po drugie po pogonieniu alternatywy w MCK została właściwie tylko orkiestra dęta, ale o niej też jakoś nie słychać. A przecież co roku Bolesław Malicki zapraszał na koncert noworoczny. Po trzecie w MCK nadal jest Pani Dyrektor (prawda, że jednak taka ortografia do niej pasuje), także ekipa, która różne rzeczy robić umie, ale nie bardzo kto umie nią pokierować i coś dobrego wytworzyć, jak to drzewiej, za poprzedniej szefowej bywało. No i jest też koteria, która w zaparte broni imienia chlebodawczyni, choć ta w rzeczy samej nic faktycznie nie robi.

Dlatego ciekawa jestem, co dalej, kto pod kolejny nóż rewolucji kulturalnej? Pożyjemy, zobaczymy.

A teraz o czym innym, czyli snów o potędze ciąg dalszy. Z ogromnym zainteresowaniem przeczytałam informację o aglomeracji gorzowskiej i najbardziej spodobały mnie się doniesienia o tworzeniu Gorzowskiego Ośrodka Technologicznego. Padło hasło, zabrakło jednak konkretu – w oparciu o jakie siły – materialne i intelektualne, za jakie pieniądze, w jakim kierunku, w końcu - gdzie?  Ot takie austriackie gadanie. Ja też bym chciała, żeby w Gorzowie powstało prawdziwe centrum kultury, z salami multimedialnymi na miarę XXI wieku, dobrą salą akustyczną do słuchania muzyki wszelakiej, zwłaszcza rockowej i pochodnych i w dodatku za rozsądne pieniądze, jak Filharmonia Białostocka, Narodowe Centrum Muzyki we Wrocławiu lub Centrum Muzyki w Krakowie. Ale to też jest tylko chciejstwo, bo z kim i za jakie pieniądze?

Druga kwestia – skomunikowanie województwa i ościennych gmin, które teraz płaczą, że poszły do innych aglomeracji, a nie zostały przy Gorzowie. I znów mamy sny o potędze. Bo nie od dziś wiadomo, że nie ma żadnych szans, przynajmniej w najbliższych dziesięciu latach, lub nawet i 20. na elektryfikację linii Kostrzyn – Krzyż (wystarczy czytać od czasu do czasu „Kolejowy Rynek”), a to jest jedyne rozwiązanie kłopotów komunikacyjnych Gorzowa, bo o reaktywacji linii Gorzów Poznań przez Skwierzynę i Międzychód (najkrótsze połączenie miasta na siedmiu wzgórzach z metropolią nad Wartą) należy zapomnieć, a szkoda. Też takie austriackie gadanie, żal tym większy tylko, że naszych podatków. No cóż, just a style, jaka mawiają Amerykanie.

No i na koniec smutki. Od Basi Schroeder dowiedziałam się, że nie żyje pan Janusz Szumski, lat blisko 100. To była bardzo ciekaw postać, dyplomata, który na spokojną starość zjechał do Gorzowa. I jak się okazuje, wcale nie była ona taka spokojna. Od razu zaangażował się w Uniwersytet III Wieku, przygotowywał wykłady na temat krajów, gdzie przyszło mu pracować. Kilka razy przygotował wystawę o Indiach. Był bardzo kolorowym , kontaktowym, przemiłym człowiekiem. Miałam szczęście go poznać. Spokojnych snów panie Januszu.

P.S. A moja ulubiona służba, straż pożarna dziś od samego rana walczyła z zalegającym śniegiem. Efekt - najbardziej czysty chodnik w centrum. Kto nie wierzy, niech się wybierze na ul. Dąbrowskiego, warto.

P.S. 2 A w Jazz Clubie pojawił się nowy wizerunek piwnicy. Tym razem można się przekonać, jak wyglądał ten budynek przed 1945 rokiem. Wizerunek wyszedł z rąk pana Romana Picińskiego, więc już wszystko jasne.

X

Napisz do nas!

wpisz kod z obrazka

W celu zapewnienia poprawnego działania, a także w celach statystycznych i na potrzeby wtyczek portali społecznościowych, serwis wykorzystuje pliki cookies. Korzystając z serwisu wyrażasz zgodę na przechowywanie cookies na Twoim komputerze. Zasady dotyczące obsługi cookies można w dowolnej chwili zmienić w ustawieniach przeglądarki.
Zrozumiałem, nie pokazuj ponownie tego okna.
x