2013-01-17, Renata Ochwat: Moje irytacje i fascynacje
Tak, tak, Błażej Król i Maurycy Kiebzak-Górski, czyli UL/KR zostali nazwani przez prestiżowy dziennik królami elektroniki. A niektórym urzędnikom z tego tytułu pewno jest przykro i żal
To stało się wczoraj. Na okładce!!!! „Gazety Wyborczej” znalazło się zdjęcie UL/KR z podpisem – Królowie Elektroniki. Otóż ta wpływowa gazeta uznała gorzowski duet za najlepszy w Polsce. Co więcej, Robert Sankowski przeprowadził obszerny wywiad z Błażejem Królem, w którym muzyk opowiada, skąd się wzięło UL/KR, jak powstaje ich muzyka. Ale opowiedział też o kłopotach, o tym, jak pewna Pani Dyrektor zamknęła przed nimi drzwi domu kultury, jak to stoi tam sprzęt warty fortunę, który udostępnia się tylko takim Dodom i Feelom, jak to pan prezydent powiedział, że muzycy mogą sobie przecież pójść gdzie indziej. No i to była ta przysłowiowa łyżka dziegciu w beczce miodu, jakim jest niewątpliwy sukces gorzowskich muzyków. Do tej pory takich notowań, poza jazzmanami, w mieście nad Wartą i Kłodawką nie miał nikt. Wczoraj w mieście późnym popołudniem jaskółki o niczym innym nie świergotały, tylko o olbrzymimi dokonaniu gorzowskich muzyków I ubolewały, że muszą oni stawiać czoła urzędnikom właśnie.
No i ja myślę sobie, że teraz wiadomej Pani Dyrektor jest smutno, przykro i żal. Na pewno smutno jej jest z tego powodu, że się nie poznała na brylantach i tak łatwo się ich pozbyła. Czyli zachowała się jak zwykły urzędnik, a nie dobrze czujący sprawy kultury kreator i animator. Na pewno jej jest trochę wstyd, że królów elektroniki nazwała amatorami, a przecież jej instytucja z amatorami nie współpracuje (mają to na piśmie). No i na pewno jej jest trochę, a może całkiem mocno, żal swoich gestów, bo teraz spelndor, jaki otacza UL/KR, mógłby i na nią choć trochę spłynąć, a tak co? Została gęba, którą jakiś czas temu sma sobie przyprawiła. Współczuję, bo to taki trochę, a może i całkiem wielki, wstyd na całą muzyczną Polskę. Podobnie zresztą chyba może się czuć i szeryf TJ. A dlaczego o tym piszę? A z prostego powodu. Bo mnie zwyczajnie cieszy, że pogonione chłopaki nie dość, że dały radę, to jeszcze wygrały w swojej dziedzinie wszystko. A po drugie – takie łatki, jak miejsce nieprzyjazne artystom zostają na długo. Otóż 100 lat temu pewien ochroniarz nie wpuścił do Teatru Osterwy Krystyny Jandy. Druga rzecz, że wielka aktorka miała wystąpić w innym miejscu. Od tamtego czasu wiele wody w Warcie i Kłodawce upłynęło, Janda kilka razy zagrała na deskach Osterwy, ale w Polsce ciągle pokutuje ta nieszczęsna łatka, Gorzowski Osterwa – aha, to tam Jandy nie wpuścili. Takie widać miasto.
A teraz z innej mańki. Byłam wczoraj w wiadomej piwnicy przy Jagiełły i posłuchałam sobie próby Przemka Raminiaka i Adama Bałdycha. No i nagle okazuje się, że w Filarach miejsca i czasu zabraknie na różnego rodzaju działania. Pod koniec stycznia w klubie zagości właśnie Przemek ze swoim nowym projektem, w lutym próby będzie tu miał Michał Wróblewski, potem Dawid Troczewski, też z autorskim projektem. Oj dzieje, się dzieje. A Prezes Dziekański deklaruje, że jakby mu nawet przyszło wstawać w środku nocy i muzykom klub otwierać, to na pewno to zrobi. Bo jak tłumaczy, nie po to kiedyś miejskie pieniądze poszły w ich edukację, aby teraz ten potencjał i uznanych już twórców zostawić bez wsparcia. No cóż, są tacy ludzie, jak widać. A muzycy wiedzą o tym, i lecą do Filarów, jak w dym. I to nie tylko nasi, bo ci z tytułami profesorskim też, jak choćby Bernard Maseli czy Zbigniew Jakubek.
No i dla porządku domu – bardzo lubię zadymy prokurowane przez urzędników, tym razem popisali się starostowie lubuscy, którzy jakiś czas temu nabajali dziennikarzom pewnego tygodnika, że zrobią wszytko, aby odwołać wojewodę Marcina Jabłońskiego, a wczoraj temuż samemu wojewodzie hołdy składali. Widać nie tylko takie miasto, ale zwyczajnie takie województwo i można się domyślać, taki kraj.
P.S. A dziś bracia Oleś z Theo Jörgensmannem zaczarują fanów free, a w sobotę objawienie – Marek Konarski, tak, tak, gorzowianin z combo Tone Raw urzeknie wszystkich. Wiem co piszę, bo muzę słyszałam. Cudna ona jest.
Kiedy zaczynał się remont chodnika tuż pod moim domem, byłam przerażona. Jednak efekt końcowy paskudny nie jest.