Echogorzowa logo

wiadomości z Gorzowa i regionu, publicystyka, wywiady, sport, żużel, felietony

Jesteś tutaj » Home » Renata Ochwat: Moje irytacje i fascynacje »
Anieli, Kasrota, Soni , 28 marca 2024

To jednak magiczna kraina

2013-03-10, Renata Ochwat: Moje irytacje i fascynacje

Siedem wzgórz, trzy rzeki, kocioł kulturowy, jazz – za to kocham to miasto. Brud, rozpanoszenie się bud i budek, dziury w ulicach – oto powody do irytacji. Ale skoro mieszkam tu już tyle lat, znaczy, że to co dobre, przeważa nad tym, co złe.

Kiedy znajomi z Polski pytają mnie o Gorzów, zawsze jednym tchem wymieniam – bardzo dobry jazz, dobra alternatywa (coraz lepsza zresztą), dość dobrze zapatrzona biblioteka z przyjaznymi bibliotekarzami, trzy rzeki w jednym mieście, fantastyczne rozlokowanie na wzgórzach, zakątki zdumiewająco piękne, jak choćby uliczki w okolicach Chopina, zaułki i zaułeczki na Zawarciu, skwerki nad Kłodawką, niezmiernie oryginalne rzeźby znanych mieszkańców, jak choćby postacie kultowych Szymona Giętego czy Edwarda Eddy Jancarza. Do tego należy jeszcze dorzucić teatr na przyzwoitym poziomie i sporo galerii z bardzo ciekawą ofertą.

No i zawsze dodaję jeszcze jedno – mieszka w mieście nad trzema rzekami kilka różnych nacji, które zjechały się z całej Europy. I nigdy nie było z tym problemu – nie było wojenek polsko-cygańskich, polsko-ukraińskich, polsko-łemkowskich czy też innych. Wręcz przeciwnie, ten tygiel tylko dodawał i dodaje koloru miastu. To dlatego Gorzów jest jednym z nielicznych miejscowości, gdzie obok starych katolickich, potem protestanckich po 1945 r. znów katolickich świątyń wyrosła przepiękne cerkiewka w starym tradycyjnym bizantyjskim stylu i tylko podkreśla malowniczość tego miasta.

Od niedawna po stronie moich zachwytów jest też to, że w końcu mogę posłuchać klasyki u siebie, nie muszę na regularny koncert jechać gdzieś tam do innego miasta nad Wartą, czy też Odrą. Czyli, jak spojrzeć, wachlarz całkiem spory i bardzo różnorodny, jak dla mnie odpowiednio interesujący.

Ale w tej beczce miodu zawsze musi się znaleźć łyżeczka dziegciu. To przede wszystkim szalenie zaniedbane, brudne i wiecznie zaśmiecone centrum, pozostawione swoim losom kamienicy w historycznej dzielnicy Nowe Miasto. To także popaćkana na maksa ściany i mury, bo z chuliganami ze sprejami jakoś nikt nie potrafi sobie poradzić. To budki i budeczki wyrastające w najbardziej zdumiewających miejscach. Do tego należy dorzucić wręcz zdegradowaną zieleń miejską, gdzie w sztandarowym miejskim parku po prostu cuchnie. W tym worku moich irytacji na miasto nad trzema rzekami znajdują się dziurawe drogi, które jeszcze nigdy nie były w tak katastrofalnym stanie, że aż boję się jeździć czym innym, niż tramwaje. Do tego dołożyć należy krzywe i zniszczone chodniki. Aha, no do worka minusów należy też wrzucić proces, jaki od lat toczy się wobec prezydenta TJ. Za długo to trwa i zbyt mocnym piętnem odciska się na mieście.

Jednak porównanie pokazuje, że jednak więcej jest tych dobrych stron. Marzy mnie się jednak, że obudzę się kiedyś pięknego dnia w wysprzątanym czystym mieście, bez pomazanych ścian i może to naiwne, ale wierzę, że tak się stanie. Że Gorzów nagle stanie się takim Paryżem, jak w filmie „Amelia”. Może trzeba jeszcze czasu, może innego spojrzenia gospodarza. Ale trzymam kciuki, że i to pozostawione samemu sobie miasto w końcu wypięknieje.

X

Napisz do nas!

wpisz kod z obrazka

W celu zapewnienia poprawnego działania, a także w celach statystycznych i na potrzeby wtyczek portali społecznościowych, serwis wykorzystuje pliki cookies. Korzystając z serwisu wyrażasz zgodę na przechowywanie cookies na Twoim komputerze. Zasady dotyczące obsługi cookies można w dowolnej chwili zmienić w ustawieniach przeglądarki.
Zrozumiałem, nie pokazuj ponownie tego okna.
x