Echogorzowa logo

wiadomości z Gorzowa i regionu, publicystyka, wywiady, sport, żużel, felietony

Jesteś tutaj » Home » Renata Ochwat: Moje irytacje i fascynacje »
Marii, Marzeny, Ryszarda , 26 kwietnia 2024

Wszystkiego naj na radosny czas

2013-03-30, Renata Ochwat: Moje irytacje i fascynacje

Za nami już najstraszniejsze chwile chrześcijaństwa. Pan umarł na krzyżu. Zapadła noc. Ale przed nami Liturgia Światła i radosne chwile Zmartwychwstania.

Jaki to dziwny splot emocji i nastrojów. Najpierw chwile grozy, smutku, strachu, potem niepewne oczekiwanie, czy wypełni się zapowiedź, aż wreszcie Alleluja! Nastaje radosny czas. Ale nie czas bezrozumnej zabawy, karnawału, lecz radości z tego, że świat znów wrócił we własne poukładane koleiny. Tak myślą i w to wierzą katolicy, protestanci, prawosławni i unici, oraz wyznawcy wszystkich Kościołów  chrześcijańskich na całym świecie.

Jak mówi dr Maciej Dudziak, to czas celebry lub popkultury. Zostańmy na razie przy celebrze. Jeszcze kilkadziesiąt lat temu w polskim pejzażu oprócz tradycyjnych i obecnych do dziś symboli oczekiwania na Zmartwychwstanie, można było dotrzeć biczowników – mężczyzn głównie, ale też i kobiety. Ludzi idących przez ulice wsi i miast i okładających się po plecach biczami, czasami zaopatrzonymi w haczyki czy inne okropne urządzenia. Krew im się lała po plecach, zawodzili jękliwie. Straszyli swoim wyglądem dużych i małych. W tak okrutny dla siebie sposób usiłowali przebłagać gniew Boga za to, co Rzymianie uczynili jego synowi. Na szczęście zwyczaj ten, przynajmniej na polskich ziemiach, poszedł w zapomnienie. Przypominają go telewizje świata, pokazując procesje biczowników z Ameryki Łacińskiej lub Hiszpanii, choć i tam zwyczaj ten zanika. I dobrze, bo błagać Boga można na różne sposoby, niekoniecznie w tak drastyczny sposób.

Z polskiego pejzażu zniknął tez obyczaj procesji zakapturzonych błagalników, choć nie był mocno popularny. Obejrzeć go można także w telewizji, zwłaszcza popularny jest w Meksyku i Hiszpanii właśnie. I jest to dużej klasy widowisko, bo bractwa kapturowe bardzo dbają o szczegóły stroju. Każdy jest inny, różnią się kolorami, wykrojem kapturów i czegoś na kształt habitów, co najważniejsze, już nie budzą grozy. Zaciekawiają. I jak tradycja mówi, dostać się do takiego bractwa nie jest łatwo.

W naszym rodzimym pejzażu zostały zwyczaje głównie kulinarne oraz dyngusowe. W tym roku tak się stało, że Dyngus splata się w jedno z Prima Aprilis. Jak pisze nieoceniony mistrz Władysław Kopaliński, zwyczaj ten był od zawsze, choć najpewniej wywodzi się od starorzymskich obchodów Cerealiów obchodzonych ku czci Cerery na początku kwietnia. Jedno jest pewne, że już w XVI-wiecznej Polsce zwyczaj ten uważano za pradawny. Zasada jest prosta, trzeba kogoś umiejętnie oszukać, ale to ma być żartobliwe oszustwo, takie, które szybko wyjdzie na jaw, pobudzi do śmiechu, zabawy; żart, który sprawi, że będziemy chcieli oszukać tego, kto nas oszukał.

Tak więc na te radosne chwile, wszystkiego naj – radości, spokoju, dobrego jedzenia, szlachetnego alkoholu odrobinę, bo jak mawiali nasi pradziadowie – kusztyczek dobrego winka tylko ku zdrowotności służy.

Odpoczywajcie więc, spotykajcie się z rodzinami i przyjaciółmi, zajrzyjcie do kościołów, bo obyczaj grobów pańskich w Polsce ma szalenie długą tradycję. Nie objedzcie się, odłóżcie zmartwienia i troski na kolejne dni.

Jednym słowem Alleluja!

X

Napisz do nas!

wpisz kod z obrazka

W celu zapewnienia poprawnego działania, a także w celach statystycznych i na potrzeby wtyczek portali społecznościowych, serwis wykorzystuje pliki cookies. Korzystając z serwisu wyrażasz zgodę na przechowywanie cookies na Twoim komputerze. Zasady dotyczące obsługi cookies można w dowolnej chwili zmienić w ustawieniach przeglądarki.
Zrozumiałem, nie pokazuj ponownie tego okna.
x