Echogorzowa logo

wiadomości z Gorzowa i regionu, publicystyka, wywiady, sport, żużel, felietony

Jesteś tutaj » Home » Renata Ochwat: Moje irytacje i fascynacje »
Agnieszki, Amalii, Czecha , 20 kwietnia 2024

Biblioteka? Nie tylko wypożycza książki...

2013-04-10, Renata Ochwat: Moje irytacje i fascynacje

Kilka świetnych wystaw można sobie obejrzeć w książnicy przy ul. Kosynierów Gdyńskich. I choćby dlatego warto się tam wybrać.

Jak mam w zwyczaju, poszłam sobie do biblioteki. Po prawdzie, to chciałam wymienić książki, ale przy okazji jak zwykle spędziłam masę czasu na gapieniu się na fajne rzeczy. Już na parterze coś dla kinomanów. Stare polskie plakaty do amerykańskich megahitów, jak „Czas Apokalipsy” Francisa Forda Coppoli czy innych „Rambo”. Dobra stara szkoła, która znikła z nadejściem transformacji ustrojowej i urawniłowki we wszystkim, także i w kulturze. Pogapiłam się dobrą chwilkę i ruszyłam dalej. Na tym samym poziome w kilku gablotach wyłożono mapy i przewodniki po najbliższej okolicy. No i zaczęłam wnikliwie analizować, co mam, a czego nie mam. Wyszło mi na to, że znacznej części map i przewodników jednak nie mam, a dla osoby z upodobaniem włóczącej się po lasach mapy i przewodniki to podstawa i czysta przyjemność oglądania i czytania. No, nic. Wytłumaczyłam sobie, że przecież dom to nie biblioteka, wszystkiego mieć nie można.

Na pierwszym piętrze malutki cymesik. A mianowicie wystawa Polska Roma, czyli fotografie i zdjęcia najbardziej znanych gorzowskich Romów. Tu ukłony dla Igi i Wojtka Krajników, bo niemal wszystkie fotografie są ich. No i fajnie sobie było kolejny raz poczytać o babci Nońci, czyli Alfredzie Markowskiej, Arturze Dolińskim, Edwardzie Dębickim. Znajomi i lubiani oraz zasłużeni.

W drugim kątku można podziwiać prace Agaty Buchalik-Drzyzgi z Zielonej Góry. Wysmakowane prace na papierze od lat są znakiem wyróżniającym artystkę z Winnego Grodu.  Poza tym można jeszcze obejrzeć gobeliny i parę innych rzeczy. No i popiersia oraz gipsowe formy do rzeźb artystów z miasta nad Wartą, Kłodawką i Srebrną. Wystarczy? Ano myślę, że tak. I niech nikt więcej nie mówi, że biblioteki to przykurzone składowiska starych książek, do których nikt nie zagląda. Tylko wczoraj jedną jedyną (a jest ich w tym gmachu więcej) wypożyczalnię odwiedziło ponad 300 osób. Usłyszałam to od przemiłej pani bibliotekarki, która sama nie wiedziała, w co ręce włożyć, bo tak wiele ludzi się tu przewijało.

A teraz z innej mańki. Jak to się dziwnie plecie, że aby zrobić karierę, lub też przynajmniej jej popróbować, trzeba przyjechać do kraju nad Wisłą aż z samego Nowego Jorku. Zwykle kierunek jest odwrotny. No tak, drogę od Ameryki do Polski wybrała Magdalena Bałdych, tak, tak siostra Adama, która występuje w jakimś programie muzycznym. W jakim nie wiem, bo ich nie oglądam i nie pamiętam nazw. Wiem natomiast, że zaśpiewa 20 kwietnia w Art Cafe w Teatrze Osterwy. Bilety już można rezerwować. Akompaniował jej będzie brat Grzegorz – tylko się zastanawiam, na jakim instrumencie, bo z tego co mam w pamięci, to Grzegorz grywa głównie na perkusji. No cóż, ja się nie wybiorę, bo nie moje miejsce i nie moje muzyczne klimaty. Kciuki potrzymam, bo dlaczego nie.

No i jeszcze z innego kątka. Znalazłam kolejne zachwycające miejsce w mieście na siedmiu wzgórzach. Otóż to sąsiedztwo szkoły muzycznej przy ul. Chrobrego. Jak się zamknie oczy i chwilkę postoi, to zawszeć można usłyszeć trochę muzyki. Mnie dane było wczoraj wieczorem posłuchać fortepianu i to całkiem, całkiem dobrze brzmiącego. Tak się bowiem składa, że lekcje w tej szkole odbywają się popołudniami, a paskudne warunki powodują, że trzeba otwierać okna w maleńkich klasach. A wtedy muzyka sobie płynie, i płynie, i płynie...

No i dla porządku domu – dziś o 17.00 Stanisław Sinkowski, archeolog z Muzeum Lubuskiego im. Jana Dekerta opowie o piecu, co to go wykopał przy ul. Łużyckiej. Piec jest kaflowy, świetnie zachowany i stanowi atrakcję archeologiczną w wymiarze europejskim. No coś niebywałego.

P.S. A przemiły znajomy zwrócił moją uwagą na miejsce magiczne, ale kompletnie nie rozpoznane. Mam na myśli ten kawałek świata, gdzie są takie uliczki, jak Moniuszki, Kasprowicza, Chopina. Ot, wzgórze z zachwycającymi domami, kocimi łbami, basenem przeciwpożarowym, gdzie można poczuć klimat przedwojennego Landsbegu. Ale o tym przy innej okazji.

P.S. 2. A doktor Dariusz Aleksander Rymar, dyrektor Archiwum Państwowego uzyskał habilitację, u nas w na poznańskim uniwersytecie do doktorów habilitowanych mówiło się panie/pani profesor. Gratulacje serdeczne i czekamy na profesurę, tę prawdziwą, belwederską. A jak znam pana Rymara, prędzej czy później i to osiągnie, i to bez trzymania kciuków.

X

Napisz do nas!

wpisz kod z obrazka

W celu zapewnienia poprawnego działania, a także w celach statystycznych i na potrzeby wtyczek portali społecznościowych, serwis wykorzystuje pliki cookies. Korzystając z serwisu wyrażasz zgodę na przechowywanie cookies na Twoim komputerze. Zasady dotyczące obsługi cookies można w dowolnej chwili zmienić w ustawieniach przeglądarki.
Zrozumiałem, nie pokazuj ponownie tego okna.
x