Echogorzowa logo

wiadomości z Gorzowa i regionu, publicystyka, wywiady, sport, żużel, felietony

Jesteś tutaj » Home » Renata Ochwat: Moje irytacje i fascynacje »
Marka, Wiktoryny, Zenona , 29 marca 2024

Wojna nam się szykuje

2013-04-23, Renata Ochwat: Moje irytacje i fascynacje

Wojna w sensach dosłownych i przenośni. Wojna o drzewa w mieście, ale i wojna na starej twierdzy. Zupełnie niedaleko, tylko około 40 km od katedry landsberskiej.

Ale zacznijmy od tego, co u nas. Nasz  magistrat zaplanował przebudowę ul. Marcinkowskiego. Tego super urokliwego kawałka, gdzie między mocno zniszczonym brukiem rosną drzewa. Nie znam się na gatunkach drzew, ale i bez tego bardzo, bardzo lubię – znaczy drzewa wszelakie. No i z planów wynika, że trzeba będzie te stare drzewa wyciąć. Na los szczęścia Baltazarze – chyba lipy pójdą pod topór.

No i zatelepało mną okrutnie. Znów ktoś chce wycinać drzewa – zamiast się nimi troskliwie zająć, zrobić należną przycinkę, zadbać o to, aby miały czym i jak oddychać, wodę miały i coś w tej wodzie ożywczego też, aby cieszyły sąsiadów i tych, co tam od czasu do czasu jeżdżą (znaczy, nie przymierzając mnie, ale też i innych obywateli miasta na siedmiu wzgórzach – że przypomnę – Marcinkowskiego to jedno ze wzgórz będzie). Ja rozumiem, cywilizacja, potrzeby komunikacyjne, konieczne korekty. Ale drzewa? Stare? Płuca miasta? Już pozostawiliśmy sobie samemu parki, które wyglądają, jak nie przymierzając, busze afrykańskie, w dodatku zaśmiecone okrutnie. Wiem, wiem, śmiecą ludzie. Ale parkom to na zdrowie nie wychodzi. Ot, choćby pierwszy z brzegu, sztandarowy park Wiosny Ludów z jego częścią różaną. Jakoś nikt nie ma woli, aby rzeczywiście stała się to perełeczka – z równymi alejkami, zadbanym cornerem (że tak z angielska się wyrażę) dla dzieci, z kaczkami i daj Boże może innymi pływającymi. Bo niestety, jeszcze są te czarne ptaki, co zapaskudzają alejki i nie tylko… Dlatego ja tamtędy nie chodzę, bo śmierdzi, zwyczajnie cuchnie. No cóż. W parku Siemiradzkiego strach się gdziekolwiek przejść. Bo nie wiadomo, co zza krzaka wylezie. W parku Zacisze jeszcze większy dramat. Dopóki żył nieoceniony pan Bogusław Seredyński, było wiadomo, bo chciało mu się i miał siłę, aby o park ten oto właśnie walczyć. Zabrakło – nikt już tym spłachetkiem zieleni się nie przejmuje (tu jaskółki, które dzioby mają zakręcone, mówią – napisz więcej o panu Bogusławie – napiszę, obiecuję). Bogiem się klnę, jak mawiali bohaterowie ukochanego przez rodaków Sienkiewicza, że tak zrobię.

Wracamy na chwilę do parków. Słowiański – super sprawa na niedzielne spacery. No i daj panie Boże i ty wredny dżinie z lampy Alladyna, że znajdzie się ktoś, kto tam drugi raz pójdzie. A czemu? A z tego samego powodu – brudno. No cóż, trzeba cały czas o tym mówić – brudno jest. Zresztą jak w całym mieście.

No cóż, nie dajmy wycinać drzew, uczulmy siebie a potem każdego obok nas o to, że o drzewa, jaki trawniki dbać trzeba. Ja w każdym razie tak mam.

No i z drugiej mańki, ale jakżesz bliskiej. Przybywa w mieście samochodów. Tylko się cieszyć. Znaczy – zasobne ono ci jest. Ludzie się bogacą, kupują auteczka, tylko się cieszyć. Ale z drugiej strony – no tak, są auteczka, trzeba dobrych dróg, parkingów, pora na remonty, trzeba wycinać drzewa, bo drzewa i auteczka się nie lubią. Jak to pogodzić? Auteczka muszą zrozumieć, że jak drzew nie będzie, to i nas nie będzie. Przyczyna – brak tlenu. Tego, czym oddychamy i na co lubimy się gapić. Proza? Tak proza, warto o niej czasami pomyśleć.

No i skoro o ekologii dziś nam przyszło, to niech będzie. Kolejny już raz ważni ludzie – ksiądz biskup, urząd wojewody, a także co światlejsi burmistrzowie i wójtowie apelują – zaniechajcie wypalania traw. Zaniechajcie, bo giną nornice, myszki, żaby, skowronki. Specjalnie o faunie piszę, bo że przy okazji giną w pożarach ci, co je wzniecili, nie. Jakoś zwyczajnie mnie ich nie żal.

Moim zdaniem, to po prostu barbarzyństwo jest. To wypalanie traw. Wielkie, które należy wszelkimi sposobami zwalczać trzeba i należy.  Skoro nie można inaczej, to choćby apelem. Jesteście gdzieś, widzicie, podejdźcie, porozmawiajcie. Zawsze można. Co prawda ryzykuje się dostanie w mordę, dziób, twarz, nos, gardę – jakiekolwiek określenie tu zastosować. Ale za każdym razem warto. Bo jak mówił św. Franciszek, ten od ptaków, kwiatów, Asyżu, św. Klary i nawrócenia, zawsze bardzo warto. Bo zwyczajnie po ludzku tak trzeba.

Oj, szlag, podniośle nam się stało. No to wracamy do dziś. Otóż w sobotę w Twierdzy Kostrzyn wielka bitwa – mnie nie będzie, a szkoda wielka, ale Ukraina (bo tam się wybieram) to wyzwanie i potęga sprawcza, bo jak tam po ćwierćwieczu jest, chcę zobaczyć - byłam tam wówczas. Ale o tym przy innej mańce.

Wracam do Kostrzyna (nie Koszczyna, lub tudzież Koszczynia). Otóż tam wielka bitwa się zadzieje. Będą bombardy i inne strzelające machiny, potem wojsko się przemieści do Fortu Gorgast i będą musztry paradne i inne takie. W Kostrzynie (nie Koszczyniu, lub też inne, podobne) wstęp wolny, można się gapić, jak wojska różnych formacji się zbliżają i jak walczą, ale w Forcie Gorgast wstęp w euro jest – niedużo, ale zawsze. No cóż, bitwa w twierdzy, lub o twierdzę, no bo niby gdzie ma być. Ja przy okazji napiszę słóweczko o twierdzy. Bo ci, co mnie znają, to wiedzą, że na pytanie, gdzie na wycieczkę – zawsze mam jedną odpowiedź – do twierdzy.

P.S. No i w BWA szykują nam się wystawy połączone z performance – i tu duże ukłony dla pani dyrektor Danuty Błaszczak za konsekwencję. Za stały podział między Galerią BWA – dowodzoną przez pana Gustawa Nawrockiego, a Galerią Sztuki Najnowszej dowodzoną przez pana Romualda Kuterę. Bo inne są to zadziałania i pani dyrektor fajnie to ułożyła. Mnie na wydarzeniu nie będzie. Przyjdę sobie pooglądać potem.

P.S. 2. A w czwartek koncert – w Filharmonii – naszej Gorzowskiej (wielka litera, bo nazwa ci oto jest). Pisać nie będę osobno, bo dziale na naszym portalu Kultura przeczytać można. Zachwyty – po koncercie (zakładam, że będą). Dodam, bonus jest – adres, gdzie Maria Callas śpiewa Hebanerę z „Carmen” Georgesa Bizeta. To piękna muzyka jest. Naprawdę.

P.S. 3. Odsyłam także do szlaku po pomnikach, rzeźbach metalowych. Bo to coś osobliwego, jedynego, co miasto nad Wartą, Kłodawką i Srebrną ma. Warto się przejść i zaprosić znajomych. Bo i wstydzić się nie ma czego. Trzeba przymknąć oczy na miejski śmietnik, ale tak wszędzie jest. Nawet w królewskim Londynie. Byłam, widziałam, wiem.

X

Napisz do nas!

wpisz kod z obrazka

W celu zapewnienia poprawnego działania, a także w celach statystycznych i na potrzeby wtyczek portali społecznościowych, serwis wykorzystuje pliki cookies. Korzystając z serwisu wyrażasz zgodę na przechowywanie cookies na Twoim komputerze. Zasady dotyczące obsługi cookies można w dowolnej chwili zmienić w ustawieniach przeglądarki.
Zrozumiałem, nie pokazuj ponownie tego okna.
x