Echogorzowa logo

wiadomości z Gorzowa i regionu, publicystyka, wywiady, sport, żużel, felietony

Jesteś tutaj » Home » Renata Ochwat: Moje irytacje i fascynacje »
Bony, Horacji, Jerzego , 24 kwietnia 2024

Papugi już tam są

2013-04-24, Renata Ochwat: Moje irytacje i fascynacje

Tak, tak, chodzi o ptaszarnię na Bulwarze Wschodnim. Po zimowej przerwie ptaszki znów są na bulwarze. Co się dziwić. Ciepło się robi coraz bardziej. Pora na lato.

Z tymi ptakami to jakaś ściema jest. Odkąd wyremontowano bulwar – tę jego część, to ja tam z mieszanymi uczuciami zaglądam. Bo za dużo gratów – jak to każdemu wykładam. A zaprzyjaźnieni mówią – Rencia, ale zobacz, wszyscy się cieszą. Ludzie do knajpek zaglądają, dzieciaczki mają miejsce do zabaw, coś się dzieje. No fakt, w porównaniu do Bulwaru Zachodniego, tym od Wildomu – dzieje się i to dużo. Ale jak przychodzi ciepły, albo bardzo ciepły dzień, zwłaszcza wolny, na Bulwarze Wschodnim trudno przejść. No właśnie przez te graty wszystkie, kawiarenki i tłumy, które się tam kręcą.

No dobrze, niech będzie, że się czepiam. No w końcu ktoś musi. Ale tej ptaszarni z papugami i innymi skrzydlatymi nie rozumiem. Szkoda skrzydlatych, bo piękne są, a tam albo upał, albo wieje, czyli warunki mocno niekomfortowe dla ptaków. No i jeszcze te rzesze plątających się przechodniów, tfu, spacerowiczów. Sama kilka razy widziałam, jak jakiś osobnik drażnił jednego czy drugiego skrzydlatego, żeby z tej swojej balusi ruszył do lotu. I ja się tylko pytam, gdzie do tego lotu? W tej małej wolierze – jak chcą urzędnicy, a po mojemu małej klatce? Według mnie niehumanitarne to mocno jest. Jak już budować wolierę, to wielką, osłoniętą od przeciągów i tych drażniących. Szkoda skrzydlatych – sami wiecie dlaczego szkoda. Bo moje skrzydlate siedzą, dzioby mają zakręcone w kokardkę, ale dają znaki, że dobrze piszę. A mówiąc zwyczajnym językiem, po prostu żal mi ptaków, które na różne niewygody są narażone. Podobnie zresztą jak i palmy. Żal mi roślin, bo jak pijane towarzystwo wychodzi z jednej z czy drugiej knajpki, to różne, a dziwne pomysły do głowy mogą przyjść. Oj, dziwne. Widziałam, jak ktoś usiłował zerwać liść, taki piękny pierzasty. Po co? A tego nawet ten wredny dżin z lampy Alladyna nie wie. Ot, z fantazji ułańskiej. Wszak u nas to genetyczne skażenie – ułańska fantazja, męstwo husarii (też skrzydlata, skąd inąd), romantyczne bredzenia o narodzie wybranym (jasny szlag, to zasługa Adama Mickiewicza i Juliusza Słowackiego, w mniejszej części Zygmunta Krasińskiego i Cypriana Kamila Norwida, w nowszych czasach trochę Kamila Baczyńskiego. A było czytać Konstantego Ildefonsa Gałczyńskiego, czy prześwietnego Aleksandra hrabiego Fredry, było?). No cóż, trzeba za ptaszory na bulwarze trzymać kciuki i towarzystwa nie denerwować. Może w jakim takim spokoju przeżyją to lato? Proszę, jak zobaczycie kogoś, kto skrzydlate denerwuje, zainterweniujcie. Grzecznie, bez pyskówek, ale zawsze. Ja i moje skrzydlate będziemy wdzięczni.

A teraz z innej mańki. Będzie kulturalnie. Otóż kolejny raz nasze miasto, magistrat znaczy się, ufundował bilety na spektakle do Teatru Osterwy z okazji święta 3 Maja. To chyba jedyny najlepszy sposób, aby świętować tak bardzo radosną rocznicę uchwalenia tej oto Konstytucji (świadomie, wielką literą, bo wielkie to wydarzenie było – Rado Języka Polskiego wybacz). Lada chwila będzie można darmowe wejściówki odbierać na dwa spektakle – na Piaf i bajeczkę „Tajemniczy turban” i tym razem ukłony dla urzędu, że pomyślał o małych, no wiecie, tych do mają lat pięć, albo osiem. To jest jeden ze sposobów świętowania, a wymyśliła go Lidia Przybyłowicz, była dyrektor wydziału kultury magistratu nad Wartą, Kłodawką i Srebrną. Moim zdaniem, i skrzydlatych domowych też, niehonorem wielkim i nietaktem by było, aby o tym nie pamiętać.

A dlaczego uważam, że to fajny sposób na świętowanie? Ano otóż dlatego, że 3 Maja to bardzo, bardzo radosne święto, to czas, kiedy nam się w tym zdegenerowanym państwie, jakim wówczas Najjaśniejsza Rzeczpospolita była, stało coś, co nas, Polaków, ustawiała w awangardzie państw postępowych, otwartych i nowoczesnych. Skutki były żałosne, no cóż, bo my, Polacy, to tylko w bitwach, wojnach, powstaniach się sprawdzamy. A w takim przykładnym, oświeceniowo-pozytywistycznym życiu już nie. Pora zmienić.

No cóż, do teatru po bilety trzeba lecieć, bo przecież nie od dziś wiadomo, że gorzowski Osterwa, to znakomity teatr jest.

No i z kolejnej mańki. Media donoszą, że zaczynamy kolejną odsłonę walk z komarami i meszkami oraz całą inną latającą i gryzącą swołoczą. Na czele frontu – pułkownik Jan Figura, szef magistrackiego wydziału kryzysowego. Niczym oto generał Carl von Clasewitz, wytoczył walkę – znaczy pan Jan Figura- z gryzącym plugastwem i dał radę. Bo poszedł za jedną z dewiz generała – genialnego stratega, który mawiał, że wojna, nie jest strategią, ale jest sztuką i opanował tajniki gry, sztukę walki z plugastwem. I za to, myślę, nie tylko ja, ale wiele nas jesteśmy mu wdzięczni. I jak gdzieś tam, w okolicy wody zobaczycie na biało ubranych ludzi z tajemniczymi urządzeniami w dłoniach, to zapytajcie, czy wody nie chcą, albo innej pomocy i za bardzo nie przeszkadzajcie. A skoro przy Carlu von Clasewitz jestem to warto jeszcze jedną maksymę wybitnego stratega tu przytoczyć „Wojna jest jedynie kontynuacją polityki innymi środkami”. Prawda, jakie prawdziwe.

No i dla porządku domu – nie wiem, co dalej z Grodzkim Domem Kultury. Bo niby do końca czerwca ma ci on zniknąć z pejzażu miasta, ale jak na razie cisza. Może i dobrze. Bo może ten obłąkany plan jednak został zweryfikowany? Daj Boże i ty wredny dżinie z lampy Alladyna też (choć on ostatnio sugerował nieśmiało, że ona taki ostatecznie wredny nie jest).

 P.S. A teraz moja prywatna prośba – choć wiem, że mojego bloga nikt nie czyta. Ale może jeśli ktoś przez przypadek zajrzy i zobaczy? Potrzebuję na już, na cito planu miasta Żółkwia na Ukrainie, no wiecie, tego od hetmana wielkiego polnego koronnego Stanisława Żółkiewskigo. Wszystko inne już wiem, łącznie z lokacją miasta, jego rozbudową, zabytkami. Niszczeniem przez sowieckie władze i obecną renowacją. Potrzebuję planu i wdzięczna będę. Można przesyłać na adres redakcji, na mój też – roch4@interia.pl. Powtórzę, nie robię tego nigdy, ale sytuacja jest wyjątkowa. A Żółkiew – a Żółkiew, jak wrócę stamtąd to opiszę, bo już dziś wiem, że piękna jest. Proszę bardzo, mapka albo opis trasy – od zamku, przez kolegiatę – kościół bazylianów – cerkiew, ale nie tę przy szosie lwowskiej do kolejnego kościoła. Jakoś miło mi się wierzy, że pomoc nadejdzie

P.S. 2. No i niehonorem byłoby zapomnieć, że DKF Megaron w czwartek, o 18.00 zaprasza na „Pokłosie” Władysława Pasikowskiego. Wybitny film z różnych powodów. Kto nie widział, ma szansę. Ja chciałam kolejny raz, ale koncert jest. Iwona, powtórzmy to w nowym sezonie, zróbmy dyskusję, bo ten film trzeba oglądać wiele razy. Ale i za to dziękuję. A mnie szkoda. 

X

Napisz do nas!

wpisz kod z obrazka

W celu zapewnienia poprawnego działania, a także w celach statystycznych i na potrzeby wtyczek portali społecznościowych, serwis wykorzystuje pliki cookies. Korzystając z serwisu wyrażasz zgodę na przechowywanie cookies na Twoim komputerze. Zasady dotyczące obsługi cookies można w dowolnej chwili zmienić w ustawieniach przeglądarki.
Zrozumiałem, nie pokazuj ponownie tego okna.
x