2013-04-26, Renata Ochwat: Moje irytacje i fascynacje
Pierwsza obrona dyplomu muzycznego w Filharmonii chyba zakończyła się sukcesem. Piszę chyba, bo komisja profesorska coś długo głowami kręciła i długo po koncercie klaskała. A muzyka była przednia.
Dyplom w czwartkowy wieczór robiła w Filharmonii pani Marta Kosielska. Wybrała trudny przekrojowy repertuar wraz z II Symfonią Ludviga van Beethovena na zakończenie. Dyrygowała z pamięci, co jest niezwykle istotne. A ci, co wiedzieli rozpisaną partyturę orkiestrową, rozumieją jeszcze dokładniej, na czym trudność polega.
Partie wokalne śpiewała mezzosopranistka Elwira Janasik i warto zapamiętać to nazwisko, bo artystka obdarzona jest prześlicznym głosem. Ja tam za wokalem jakoś nie przepadam, ale byłam zauroczona, zresztą nie tylko ja.
No i chyba będzie piątka i to z wykrzyknikiem. A tak swoją drogą, to mogłaby u nas popracować. Byłoby ekstra. Dwie świetne dyrygentki w jednym miejscu.
A teraz o dziwnych obyczajach co niektórych. Zastanawia mnie, skąd się bierze nawyk wychodzenia po I części koncertu. Przecież nie od dziś wiadomo, że gwoździe programu chowane są na końcu . Poza tym, jak można wyjść z Filharmonii i nie dosłuchać do końca? Ja i jaskółki nie rozumiemy.
No i z kolejnej mańki. Już za kilka dni – bo 10 maja w Gorzowie zagości Lech Dyblik, aktor bardzo charakterystyczny, który śpiewa rosyjskie, a właściwie odeskie pieśni więzienne. Tym razem wystąpi z repertuarem między innymi Włodzimierza Wysockiego. No i choćbym bardzo chciała, to nie pójdę, bo koncert odbywa się w Art Cafe, czyli miejscu urokliwym, ale maleńkim i moim zdaniem zupełnie nienadającym się do koncertów. Ciasno, gorąco, głośno, klaustrofobicznie. Szkoda, bo fanką Lecha Dyblika jestem. No szkoda.
No i na koniec jeszcze jedno – miejsca czarowne. Takim miejscem stał się skwer przy murach miejskich. Zakwitły drzewa – chyba śliwki ozdobne, czy coś na kształt. Trawa pokryła śmieci i nawet bezdomnych coś nie widać. No i jest czarownie. Choć na chwilę, ale jednak.
P.S. A plastyczka miejska przeforsowała swój plan estetyzacji centrum. Jednak internauci już jej przypomnieli pewne zadziałania, chodzi o skwer przy ul. Garbary, róg Sikorskiego. Było paskudnie, jest jeszcze bardziej paskudnie. No cóż, taki live, jak mawiają Amerykanie.
O pewnym skarbie w tym mieście. Bo jak się okazuje, miasto ma skarby, o których zwyczajnie nie wie, lub też nie chce o nich wiedzieć. Albo nie słyszało, bo tylko żużel.