Echogorzowa logo

wiadomości z Gorzowa i regionu, publicystyka, wywiady, sport, żużel, felietony

Jesteś tutaj » Home » Renata Ochwat: Moje irytacje i fascynacje »
Bernarda, Biruty, Erwina , 16 kwietnia 2024

Polska tak piękna jest

2013-07-13, Renata Ochwat: Moje irytacje i fascynacje

No tak, już jutro telewizja publiczna pokaże piękne zakątki lubuskiego. Będzie też Gorzów z dwiema lokalizacjami. Ciekawe, czy telewizja zwróci uwagę na te mniej piękne części naszego miasta?

Raczej chyba nie, ale kto program będzie oglądał w niedzielę, to się przekona. „Piękniejsza Polska” zaczyna się bowiem o 12.35 w Jedynce, czyli w chwili, kiedy ja się będę plątać po podgorzowskich lasach. Tajemnicą nie jest, że jedna z gwiazd telewizyjnych shows przejdzie się nadwarciańskimi bulwarami, a potem zachwyci Filharmonią Gorzowską. Za te dwie lokalizacje szeryf naszego miasta jakiś czas temu odebrał nawet specjalną nagrodę, czyli miasto na siedmiu wzgórzach zyskało nobilitację. No i super. Ale pomiędzy bulwarem, a właściwie bulwarami i FG jest całkiem pokaźny kawałek, już zupełnie niepięknego grodu Alberta de Luge (zasadźca nawet się nie spodziewał, że coś takiego się kiedyś dokona, ale miasto de facto jednak na honor pięknego nie zasługuje, niestety). I co? Ano to, że jak dla mnie to jakaś dziwna schizofrenia jest. Przecież pomiędzy tymi ślicznymi i wychuchanymi miejscami jakoś poruszać się trzeba, czyli przejść po dziurawych chodnikach – to piesi, albo przejechać po jeszcze bardziej dziurawych drogach – to ci w samochodach. Przy okazji zobaczyć można, sami wiecie, co. Ech, jak zwykle po polsku. Tu się zasłoni, tam się nie popatrzy, w innym miejscu zamknie się oczy i będzie, jak mówi jeden z moich znajomych, charaszo. Skoro organizatorom konkursu na piękne zakątki to nie przeszkadza, to ja chyba też nie powinnam wydziwiać. No cóż.

Ale w tym samym programie będzie można obejrzeć miejsce magiczne, o rzut kamieniem od Gorzowa (tylko pół godziny szynobusem), bo starą twierdzę Kostrzyn. Muzeum Twierdzy pokaże nowe nabytki, czyli stare buty i odzież wykopane z ruin kościoła, a do tej pory eksponowane w Międzyrzeczu. Na szczęście bardzo dobrą decyzją wojewódzkiego konserwatora zabytków, a dokładniej jego gorzowskiego zastępcy, zabytki, zgodnie ze świętą regułą muzealników, trafiają znów tam, skąd pochodzą.

W przypadku Kostrzyna nie mam zastrzeżeń. To rzeczywiście fascynujące miejsce jest, z wielką pieczołowitością restaurowane. Nie ukrywam, że szczególną estymą darzę ten kawałek świata, zawsze tam wracam, zawożę znajomych z bliska i daleka. Bywam tam tak często, jak tylko mogę. Miejsce to ma dla mnie szczególne znaczenie, bo przemieszkiwał tu, nie ze swego prywatnego zresztą wyboru, mój ulubiony władca, król Prus Fryderyk II Wielki. No wiecie, ten partyzant moralności, jak go ochrzciła Nina Kracherowa, autorka absolutnie fantastycznej biografii Władcy (polecam). Poza tym w samym mieście można pójść do ślicznego parku, który zamienił się zupełnie niedawno w miejsce czarowne, można obejrzeć jeden z dwóch piętrowych dworców kolejowych w Polsce. No i ostatecznie pogapić się na bombardiery regularnie łączące miasto nad dwiema rzekami ze stolicą Niemiec. A dlaczego na bombardiery? Bo piękne one są i wybitnie luksusowe w porównaniu z lokalnymi szynobusami, choć one przecież też są superwygodne. Można zajrzeć do pracowni Mariusza Kaczmarka „Marcysia”, gdzie dzieją się rzeczy absolutnie interesujące i magiczne. No i jeszcze w Kostrzynie można się udać na pole woodstockowe, zamknąć oczy i przypomnieć sobie klimat z ubiegłego i nie tylko roku.

Zresztą Kostrzyn był już w telewizji, w takim fajnym programie turystycznym, który pokazuje ciekawe zakątki kraju. Po mieście, twierdzy i rzekach oprowadzał Maciej Orłoś, a jednym z jego przewodników był Józio Piątkowski, którego znam chyba będzie ze 20 lat, szalenie lubię i bardzo, bardzo szanuję oraz cenię za wiedzę. Bo to on między innymi spowodował, że pokochałam to miejsce.  A nasze miasto? Ano gości w TVP, ale z zupełnie innych powodów. Pisać nie trzeba, sami wiecie.

A teraz z innego kątka. Otóż jest letnia kanikuła i kolejny raz możemy podziękować Bogu i Generalnej Dyrekcji Dróg Krajowych i Autostrad, że wymyśliła obwodnicę i drogi szybkiego ruchu typu S3. A dlaczego o tym dziś? Ano z prostego powodu. Zapomnieliśmy już, jak to jest, kiedy przez centrum przewala się cały tranzyt z południa i wschodu nad morze i  w drugą stronę. Siedziałam dziś z przemiłymi znajomymi, które czekały na transport do domu, poza Gorzów, w kierunku na Skwierzynę. I nagle jedna z nich odebrała telefon, i usłyszała, że od Gorzowa do Skwierzyny właśnie jest jeden wielki korek. Wygląda to tak, że samochody praktycznie stoją. W maksymalnie spowolnionym żółwim tempie poruszają się do przodu, a człowiek tkwi w tym autobusie i klnie, na czym świat stoi. Korek rozładowuje się dopiero w miasteczku nad dwiema rzekami, bo część jedzie na południe ku Zielonej Górze i Wrocławiu, a część na wschód, ku Poznaniu. Latem szczególnie wielkie korki tworzą się od Gorzowa do Skwierzyny w niedziele, ale w piątki zastój jest w obie strony. I aż strach pomyśleć, że ten cały samochodowy cyrk jeszcze kilka lat temu przewalał się przez centrum. Było głośno, smrodliwie i niebezpiecznie. Jednym słowem horror na kółkach. Ale teraz jest, że już raz użyłam tego stwierdzenia, charaszo.

No i jeszcze jedno. Trzymajcie za mnie kciuki jutro, bo pełnię zaszczytną rolę przewodnika Naszej Chaty i chcę wrócić w miejsce czarowne, i mam 90 procent pewności jak tam dojść. Czyli na los szczęścia Baltazarze i Renato Ochwat. Bo jak się pogubię, to będzie wstyd na cztery, ech tam cztery, na sto fajerek i przyjdzie nam służbę leśną wzywać na ratunek. A tego bym bardzo, ale to bardzo nie chciała.

Kiedyś w zamierzchłych czasach trochę się pogubiłam w Tatrach, choć miałam mapę (oj, dawno to było, bo dziś tę mapę szlaków i godzinówki po tatrzańskich trasach i nie tylko tam mam w głowie), ale na szczęście spotkałam chłopaków ze służby ochrony Tatrzańskiego Parku Narodowego i mnie pokierowali. Ale też był wstyd. Oni są tam zresztą przyzwyczajeni do głupich pytań niekoniecznie blondynek. A u nas nie ma takich chłopaków, co ganiają po lesie i patrzą, czy się jakiś turysta nie pogubił. Dzwonić trzeba i podać numer na kamieniu na rozdrożu. Wtedy raz dwa znajdą takiego delikwenta. No nie dajcie wszystkie bogi świata i ty dżinie z lampy Alladyna, aby mnie to się zdarzyło. Opowiem wam, jak było.

Ps. I pro domo sua, tylko przypominam. Dziś o 17.00 Staszek Mazuś w Galerii BWA, nie wiem, czy dam radę, a wieczorem o 20.30 na Scenie Letniej u Osterwy Michał Wróblewski i spółka. W niedzielę może być wyprawa w nieznane ze mną w charakterze cicierone, a wieczorem na Scenie Letniej, też o 20.30, Irek Budny et consortes. Miłego weekendu zatem.

X

Napisz do nas!

wpisz kod z obrazka

W celu zapewnienia poprawnego działania, a także w celach statystycznych i na potrzeby wtyczek portali społecznościowych, serwis wykorzystuje pliki cookies. Korzystając z serwisu wyrażasz zgodę na przechowywanie cookies na Twoim komputerze. Zasady dotyczące obsługi cookies można w dowolnej chwili zmienić w ustawieniach przeglądarki.
Zrozumiałem, nie pokazuj ponownie tego okna.
x