Echogorzowa logo

wiadomości z Gorzowa i regionu, publicystyka, wywiady, sport, żużel, felietony

Jesteś tutaj » Home » Renata Ochwat: Moje irytacje i fascynacje »
Marii, Marzeny, Ryszarda , 26 kwietnia 2024

W ruch pójdą wiosła

2013-07-17, Renata Ochwat: Moje irytacje i fascynacje

A okładać się nimi będą, nie wikingowie, jak to w zwyczaju mają, ale władze miasta na siedmiu wzgórzach i poznańska AWF. A przedmiotem interesującej rozgrywki będzie przystań przy ul. Fabrycznej.

Groźne pomruki o zwrot rzeczonego obiektu dobiegają z magistratu. Chodzi o nowoczesną bazę wioślarsko-kajakarską, która stoi przy ul. Fabrycznej. Należy ona do poznańskiej uczelni, ale miasto sypnęło niemałym groszem do jej budowy – dało aż 3 mln zł. Szeryfa miasta na siedmiu wzgórzach, choć w rzeczonym kontekście lepiej byłoby napisać – nad trzema rzekami wkurzył sposób wykorzystywania obiektu. Bo bardzo nie spodobało się to, że w marince kajakowo-wioślarskiej urządzane są w weekendy wesela lub inne okolicznościowe podniosłe obiady. Miasto chce obiekt odzyskać i przeznaczyć tylko dla sportowców wodniaków. No i bardzo dobrze, że chce, tyle tylko, że właściciel, czyli poznańska AWF jakoś nie bardzo chce jej oddać. Co też dziwne nie jest.

A tak swoją drogą nie bardzo rozumiem oburzenia szeryfa na owe wesele czy też inne podniosłe obiady. Jeśli one nie kolidują z zajęciami sportowców, to czemu nie? Czemu nie zarobić dodatkowego grosza na utrzymanie obiektu. Jakoś do tej pory nie było głosów oburzenia, że ktoś musiał odwołać zawody, trening, sparring czy inny sportowy event przez te i inne wydarzenia. Dziwne

Zwłaszcza tym bardziej dziwne, że szeryf nie chce, aby inny sportowy obiekt został reanimowany i służył sportowcom. Chodzi mnie konkretnie o stadion Warty przy ul. Dąbrowskiego. Grupka zapaleńców chce go przywrócić życiu, mają poparcie samego Zbigniewa Bońka, który zaoferował się, że da murawę. Miasto nie dołożyłoby złotówki, a byłby ładny obiekt. I służyłby młodym, którzy może przestaliby latać po mieście ze spreyami, a zajęli bardziej pożyteczną rzeczą, jaką jest kopanie piłki.

No i tak patrząc na owe dwie sprawy, trudno jakoś ten relatywizm podejścia do materii sportowej zrozumieć. Tu źle, że ktoś tam od czasu do czasu wesele zrobi, a tu źle, że ktoś chce stadion przywrócić do jego funkcji. Warto tylko dodać, że akurat to boisko jest ślicznie położone nad Kłodawką, wpisuje się w stary plan zagospodarowania przestrzennego, który jakoś tak będzie w XIX wieku wymyślili planiści (bo wówczas było coś takiego w Landsbergu) i który sprawił, że miasto stało się przyjazne mieszkańcom. Bo były kamienice, ale i ciągi spacerowe nad Kłodawką, place i boiska. Było dla sznytu rosnącego i bogacącego się miasta a także dla ludzi w nim mieszkających. Marniej coraz bardziej, aż serce boli, jak się na to patrzy. A jest nie – bo nie, bo jakżesz inaczej odebrać ów upór szeryfa.

A teraz z innej mańki. Od przesympatycznego znajomego dostałam cały plik, bo aż siedem folderków reklamujących zabytki w Strzelcach Krajeńskich. Przyzwoicie wydane, świetnie napisane i zredagowane, o jednolitej szacie graficznej. No cudna lektura dla regionalisty. I smutno mnie się zrobiło, kiedy pomyślałam sobie o promocji od tej strony naszego miasta. NIE MA! PO PROSTU NIE MA!!!!!!! Jeśli już to jakieś kuriozalne mapki z kawałkiem miasta, z których ostatnio się osobista moja rodzina śmiała, albo albumy z fotografiami wydane przez jakieś wydawnictwo w Bydgoszczy. A przecież choć gród nad Wartą, Kłodawką i Srebrną zasobny w zabytki, jak nie przymierzając Stargard Szczeciński czy stołeczne miasto Kraków, nie jest, to jednak ma się czym pochwalić. Może wydział, biuro czy jakkolwiek ta komórka od reklamy i promocji się zwie, powinien pojechać do Strzelec i ich tam zapytać, jak oni to robią. Bo jest folderek o wykopaliskach, osobny o pomniku marszałka Bluchera, jeszcze inny o fortyfikacjach – nie bez kozery o Strzelcach się mówi – małe Carcasonne, następny o płycie epitafijnej Wolfa von Bornstedta, kolejny o pomniku Ludwika Nostera, jeszcze kolejny o wykopaliskach na grodzisku w Długiem i nareszcie o Dankowie. Można? Można. Trzeba chcieć. Nie będę wymieniać, o czym by można w Gorzowie. Bo znajdzie się całkiem sporo.

Ale jaskółki zawinięte w ogony szczebioczą, że skoro miasto nie uznało za słuszne wydać książki o parku Wiosny Ludów w jego stulecie, to czego ja chcę? Ano, fakt, czego ja chcę?

P.S. A Jazz Club Pod Filarami szykuje nam kolejny super koncert. Otóż w ramach festiwalu (choć jedna pani urzędnik jakoś nie chce przyjąć faktu tego festiwalu do wiadomości) Gorzów Jazz Celebrations zawita do nas sam wielki Dave Holland, legenda gitary basowej i czasami kontrabasu. I już nie powiem, jak w przypadku koncertu Josha Redmana – nie wierzę. Wierzę i czekam. No i zaczynam liczyć dni. A prezes Dziekański zaczyna odbierać rezerwacje od fanów z całej Polski. Jak zwykle zresztą przy takich okazjach jest. A tak już zupełnie na marginesie, to na te koncerty jadą ludzie aż z Nowego Sącza, jakieś 800 km od nas. Tak, tak. Aż trudno uwierzyć.

X

Napisz do nas!

wpisz kod z obrazka

W celu zapewnienia poprawnego działania, a także w celach statystycznych i na potrzeby wtyczek portali społecznościowych, serwis wykorzystuje pliki cookies. Korzystając z serwisu wyrażasz zgodę na przechowywanie cookies na Twoim komputerze. Zasady dotyczące obsługi cookies można w dowolnej chwili zmienić w ustawieniach przeglądarki.
Zrozumiałem, nie pokazuj ponownie tego okna.
x