Echogorzowa logo

wiadomości z Gorzowa i regionu, publicystyka, wywiady, sport, żużel, felietony

Jesteś tutaj » Home » Renata Ochwat: Moje irytacje i fascynacje »
Agnieszki, Amalii, Czecha , 20 kwietnia 2024

Dobre odsiadywanie kary

2013-07-26, Renata Ochwat: Moje irytacje i fascynacje

O ile rzeczywiście odsiadywanie jakichkolwiek kar może być dobre. Ale to akurat jest. A dlaczego? Ano z prostej przyczyny. Skazani z Wawrowa porządkują muzealny ogród.

Czterech skazanych codziennie rano przyjeżdża do ogrodu w Muzeum Lubuskim im. Jana Dekerta i pracuje przy porządkowaniu trzech hektarów terenu. A jest co robić. Park założył Gustaw Schroeder, który wybudował willę, dziś siedzibę muzeum. Potem przez lata ubogacał go Zdzisław Linkowski, wieloletni dyrektor placówki i zamiłowany – ogrodnik?, wielbiciel drzew? Jak zwał, tak zwał, w każdym razie osoba, która kocha drzewa i ciekawe krzewy i dosadzał różne ciekawostki. Przy wejściu do parku stoją zresztą dwie tablice z oznaczonymi egzotykami, czyli takimi roślinami, których zwykle w warunkach naturalnych się nie spotyka. Moim marzeniem jest, żeby muzeum wydało folder – mapkę przewodnik po swoich roślinnych skarbach. Ale na razie jest to tylko marzenie, bo budżetówka straszliwie cienko przędzie i pieniędzy na takie zbytki  - niet (po polsku -  nie ma), jak mawia jeden z moich znajomych. Pieniędzy zresztą niet i na rzetelną rewitalizację tego miejsca, bo urzędnicy (tak, tak, oni wiedzą najlepiej o wszystkim - polecam tekst Jerzego Kułaczkowskiego na naszym portalu, w jego blogu. Jurek dużą wnikliwością opisał ów syndrom wszytkowiedzenia ludzi zza biurek) nie widzą potrzeby w dotacjach  na takie cele.

Tym większe słowa uznania się należą zarówno dyrekcji muzeum, jak i służbie więziennej, że razem się porozumiały i efekt tego jest w postaci takiej, że czterech facetów zamiast spędzać bezczynnie godziny w Wawrowie na gapieniu się w ścianę, albo w towarzysza niedoli, lata z miotłami, kosiarkami i innymi przedmiotami i sprząta to miejsce. Muzeum tylko funduje im śniadanie, dobry posiłek za to, co robią. I codzień ktoś z muzeum idzie na takie większe zakupy, coby swoich pomagierów nakarmić. I jak powiedziała mi pani Grażyna Tyranowska, wicedyrektor placówki, taka transakcja im się bardzo opłaca.

Bo muzeum ma ogrodnika, ale on jeszcze parę innych funkcji pełni i parkiem zająć się należycie nie ma szans. I dodała, że panowie z Wawrowa znakomicie się sprawdzają, bo chyba to lubią i robota pali im się w rękach.

A ja – tylko mieszkanka tego miasta – zwyczajnie wdzięczna jestem zarówno dyrekcji muzeum, jak i służbie więziennej, że wynalazły taki sposób, aby choć trochę uporządkować park. Bo jak pisałam ostatnio, pokazałam to miejsce znajomym spoza Gorzowa, którzy byli zachwyceni. I zapowiedzieli, że jak przyjadą z wizytą następny raz, to nigdzie indziej nie idziemy, a właśnie do muzealnego ogrodu. I nawet nie wiem, czy byliśmy tam już w trakcie wielkiego sprzątania, czy też przed.

A teraz z innej mańki, urzędniczej. Stało się coś dziwnego. Tadeusz Tomasik wrócił do Urzędu Miasta. Były dyrektor Citi Handlowego już raz tam pracował. Na funkcji wiceprezydenta miasta i odszedł stamtąd na własną prośbę. A teraz wraca i będzie rządził komunikacją oraz lub, bo nie do końca rozumiem, transportem miejskim.

Być może szarpanina biznesowa go zmęczyła lub znudziła? Nie wiem i nie zamierzam dociekać. Pożyjemy,  zobaczymy, co się wydarzy.

No i z innej mańki. To już dziś! Znów zabrzmi kocia muzyka, znaczy reggae! Dla mnie ten koncert jest o tyle ważny, że znów zagra u nas Bakszysz. Jakoś nie mogę się przekonać do uwspółcześnionej wersji pisowni nazwy. Bo Bakszysz i Daab, też gość, tyle, że jutro, to moje początki słuchania reggae. W tym samym czasie był Geddeon Jerubbaal czy Izrael. No i zachwyt. No i trochę konsternacji. Bo reggae to muzyka zaangażowana. Bob Marley, który tak naprawdę wypromował reggae był z tych, dla których cesarz Etiopii Haile Selasie bogiem był. A nasze rodzime kapelki reggae to niekoniecznie się angażowały. Do czasu. W połowie lat 80. w polskim rocku coś ważnego się wydarzyło. Wielu muzyków doznało oświecenia i się nawróciło na katolicyzm. Tak się stało z Dariuszem Malejonkiem – Maleo z Maleo Reggae Rockers, Tomkiem Budzyńskim – Budzikiem z Armii i nie tylko, z Robertem Friedrichem - Litzą z Accid Drinkers.

I teraz tak to wygląda, że na scenie Reggae nad Wartą ktoś wykrzykuje – Haile Selasie Bogiem jest, a potem ktoś – Jezus Chrystus i jego Matka to prawda ostateczna.

I ja kiedyś sobie zadałam trudu – zapytałam młodych pląsających pod sceną, co dla nich w sensie słowa jest ważne. Haile Selasie czy Matka Boża, i usłyszałam – A wiesz, to jakieś duperele, liczy się muza. I tak oto reggae z muzyki zaangażowanej  w sensie słowa stało się muzyką rytmu, pulsu, zachwyty.

Ale my starzy od kociej wiemy, pokój, prawda, poszanowanie drugiego, unikanie polityki i wszechwiedzących.

No i też dlatego nie będzie mnie na koncercie w Jazz Clubie Pod Filarmi.  Bo jeśli chodzi o muzę, to jazz i klasyka na tym samym poziomie ulubieństwa jest, potem rock z ciężkimi odmianami, reggae. I na samym końcu jest czysty blues. Mogę posłuchać, ale nie długo. Zawsze tak miałam. Ale koncert w Filarach to gratka dla tych wszystkich, którzy lubią, polecam. Warto. Słuchałam płyty.

X

Napisz do nas!

wpisz kod z obrazka

W celu zapewnienia poprawnego działania, a także w celach statystycznych i na potrzeby wtyczek portali społecznościowych, serwis wykorzystuje pliki cookies. Korzystając z serwisu wyrażasz zgodę na przechowywanie cookies na Twoim komputerze. Zasady dotyczące obsługi cookies można w dowolnej chwili zmienić w ustawieniach przeglądarki.
Zrozumiałem, nie pokazuj ponownie tego okna.
x