Echogorzowa logo

wiadomości z Gorzowa i regionu, publicystyka, wywiady, sport, żużel, felietony

Jesteś tutaj » Home » Renata Ochwat: Moje irytacje i fascynacje »
Sergiusza, Teofila, Zyty , 27 kwietnia 2024

Coś na kształt porządków

2013-07-30, Renata Ochwat: Moje irytacje i fascynacje

Tak, tak, coś na kształt dzieje się przy byłym kinie Słońce. Znaczy się zawisły taśmy odgradzające i stanęła tabliczka z groźnym napisem – Teren prywatny.

Przechodziłam jakiś czas temu koło byłego kina i zauważyłam, że stoi samochód i jacyś ludzie się kręcą po zmurszałym podeście. Pomyślałam, nareszcie, czas na porządki i do centrum przyszedł. Minął jakiś czas i dziś postanowiłam sprawdzić, co faktycznie tam się zmieniło. I gorzkie rozczarowanie – ano nic się nie zmieniło. Nie było samochodu i ludzi, ale bałagan, jaki był, tak jest. Tyle tylko, że są te biało-czerwone taśmy i tabliczka. Jednym słowem stan badziewia nadal trwa. Nawet nie w zawieszeniu, tylko permanentny. Wstyd powinno być miastu za taki stan rzeczy. Ale widać taka norma.

I dalej w temacie. Przemiła znajoma opowiedziała mi taką historyjkę. Otóż bulwar wczoraj – w poniedziałek - zaszczycił pan prezes Gorzowskiego Rynku Hurtowego i palcem pokazywał swoim ludziom, tudzież wynajętym do sprzątania, że jeszcze tu, i tu, i tu też by się zdało. A jednocześnie zalega siano po poprzednim koszeniu, jednocześnie coś tam. I przemiła znajoma dodała: - Wiesz, to chyba trzeba dzwonić do jakiejś gazety, czy też innych mediów, żeby napisali, wówczas coś się dzieje. I dodała, że jej zdaniem wszystko stoi na głowie. Bo przecież nie tak powinno być, że służby reagują tylko wówczas, kiedy jakieś medium skrytykuje, napisze źle. I jeszcze dodała, że praktycznie w całym mieście, gdzie by oko nie zawiesić jest bałagan. I na koniec stwierdziła, że tak brudno nie było nigdy. Ale potem zauważyła, że w naszych czasach, no cóż trudno, obie już jakiś czas na tym niekoniecznie najlepszym ze światów żyjemy, wszędzie stały tabliczki z groźnym napisem – Szanuj zieleń. No i wówczas nikomu w głowie nie ulęgła się myśl, coby tej zieleni nie szanować. Podobnie było z łażeniem po ulicach i wchodzeniem na czerwonym świetle na pasy, choć po prawdzie ruch był dużo mniejszy i samochody czasami nie stał. – Bo wiesz - przypominała  - w tamtych czasach nagle jak spod ziemi wyrastał patrol milicji, potem policji i się płaciło mandat. I nic mundurowych nie przekonywało, żeby odstąpili od kary. Prawda. Ale z drugiej strony dzięki pobłażliwości policji ostatnio za łażenie na pasach na czerwonym świetle zostałam tylko ostro zrugana – nie mam żalu – złamałam przepisy, i zostałam pouczona, że jak czerwone to się stoi. I że następnym razem zapłacę mandat, bagatela, 500 zł. Miły, choć służbowo zachowujący się pan policjant dwa razy powtórzył napomnienie, pogroził palcem i dalej pojechał patrolować miasto. A ja wdzięczna mu byłam, tudzież wszystkim bogom świata i nawet temu wrednemu dżinowi z lampy Alladyna, że tak to się wszystko skończyło. No i teraz grzecznie stoję, czasami jak ten trochę nie przymierzając palant, bo nic nie jedzie i można byłoby sobie przejść. Ale nie, wspomnienie marsowej miny miłego pana policjanta i wizja jego karcącego mnie palca, było nie było starszą panią, działa na wyobraźnię.

A teraz z innej mańki. Zapytał mnie – via e-mail – przemiły znajomy, gdzie można kupić najnowszą, drugą już płytę gorzowskiego pianisty Michała Wróblewskiego. Bo usłyszał w radio jego „Psalm” i tak się zachwycił, że postanowił krążek nabyć. I wstyd mnie się zrobiło, bo nie wiem, znaczy nie wiem, gdzie można kupić, a chcę bardzo płytkę mieć. No i się umówiliśmy, że jak znajdzie, gdzie, to da znać. A ja wam wtedy szybko powiem. Bo jak znam Michała i jego dokonania, to w ciemno nawet można kupić i się delektować. Znaczy kupią ci, co lubią jazz. A takich w mieście nad Wartą, Kłodawką i Srebrną jest całkiem spory pakiecik.

I jeszcze z kulturalnej mańki. Lada chwileczka, lada momencik, bo już w poniedziałek, nie, nie widowisko telewizyjne z wiadomym stworem zacznie się kręcić, ale ruszą w Filharmonii Gorzowskiej Spotkania z Muzyką Dawną. Wymyśliła je i prowadzi Marcjanna Wiśniewska, szefowa Preambulum. Od początku chadzam na koncerty i sprawia mnie, ach tam zaraz, mnie, całkiem sporej grupie melomanów niekłamaną przyjemność. I za każdym razem, jak poznaję jakiś fajny zespół, jakąś nową muzyczną jakość, to żal mnie jest, że to chwila ulotna, że nie mogę sobie w domu odpalić płytki i jeszcze raz posłuchać. Szkoda. Zwłaszcza jest taki zespół, nie pamiętam skąd, no cóż, starsza pani jestem, więc wybaczcie, dziewczyny, cudnej urody dziś, a pamiętam je jako takie dziecka niewielkie, śpiewają i grają dawną muzykę hiszpańską. I za każdym razem ciarki mi po karku latają, bo piękne niewyobrażalnie to jest. Zresztą nie tylko mnie ciarki latają, bo moim przemiłym znajomym – Elżbiecie, Bożenie, Władysławie zresztą też. I trudno się dziwić, bo młode, myślę, jeszcze nastoletnie artystki porażają kunsztem wykonania, wyrafinowanymi technikami, zauraczają sobą i tym, co pokazują. Zresztą podczas spotkań zawsze jest jakiś prezent dla melomanów, bonusik całkiem spory – mam na myśli kapelki zapraszane przez Marcjannę do Gorzowa. I nawet jeśli to jest zespolik zaledwie zaczynający, to też jest bardzo, ale to bardzo ciekawy. No i chyba dobrze, że w końcu ta impreza ma swój początek i kres w FG. Godna oprawa akurat tego wydarzenia muzycznego. Choć uczciwie muszę przyznać, że koncerty na początek i koniec spotkań w katedrze miały swój jakżesz niezaprzeczalny urok. I w tym miejscu muszę wspomnieć dwie osoby z katedry. Dwóch proboszczów, księdza Stanisława Garncarza, który długo nie chciał wpuścić muzyki do świątyni, a na pierwszych koncertach chodził i teatralnym szeptem gromił melomanów – nie klaskać, nie klaskać. Potem mu to na szczęście przeszło. Dziś w Domu Księży Emerytów mieszka i czasami słucha dobrej muzyki. A drugi to ksiądz Zbigniew Samociak, który nie tylko muzykę do katedry wpuszczał, ale sam na różnych koncertach bywał i sam je organizował. Dość powiedzieć, zaprzyjaźniony z chórem Cantabile objechał pół Europy i nawet „załatwił” chórowi króciuteńki recital dla Jana Pawła II. Dziś sprawuje posługę proboszczowską w Krośnie Odrzańskim. Ale wierni melomani są mu wdzięczni za otwartość dla muzyki i nie tylko.

Ups, znów długi złośliwiec wychodzi. Więc kończę.

P.S. No bez P.S. się nie liczy. Media doniosły, że w tramwajach będzie monitoring. Super i nie super zarazem. A dlaczego? Ano dlatego, że ludzie nie powinni być cały czas podglądani i kontrolowani. Pisał już o tym George Orwell w słynnym „Roku 1984”. Ale skoro jest taka konieczność, bo debile ze sprejami, bo wandale, bo chuligani (znów namysł, jak to się faktycznie pisze, bo w oryginale przez h, znaczy hooligans), to może i trzeba. Ale może należy z tą patologią powalczyć. Pytanie tylko, jak? Ja nie bardzo wiem. Może ktoś podpowie, jak w przypadku upałów.

P.S. 2. Jadą ludzie na Woodstock, jadą. I nie tylko drogami, bo Wartą też. Właśnie takich spotkałam.  Zjedli obiad na barce Ana, wypili piwko i popłynęli. A żeby było śmieszniej, to ze Szczecina byli. I jak tłumaczyła przemiła znajoma, oni tak mają, że w drodze na Woodstock, płynąc w górę Odry, jakoś tak sobie nie wyobrażają, coby po dopłynięciu do Kostrzyna tam zostać. Muszą wpłynąć na dolną Wartę i na chwilę zamustrować do Gorzowa. I nie dlatego, że usłyszeli o znaku Gorzów Przystań. Oj nie. Bo o takim wynalazku nie słyszeli. Oni wiedzą, że na barce Ana w mieście na Wartą zjedzą przepyszną rybkę, spotkają fajnych ludzi i tyle. Nawet nie mają potrzeby wychodzić gdziekolwiek. Bo i po co? I tacy ludzie powinni dać do myślenia specom od promocji.

X

Napisz do nas!

wpisz kod z obrazka

W celu zapewnienia poprawnego działania, a także w celach statystycznych i na potrzeby wtyczek portali społecznościowych, serwis wykorzystuje pliki cookies. Korzystając z serwisu wyrażasz zgodę na przechowywanie cookies na Twoim komputerze. Zasady dotyczące obsługi cookies można w dowolnej chwili zmienić w ustawieniach przeglądarki.
Zrozumiałem, nie pokazuj ponownie tego okna.
x