Echogorzowa logo

wiadomości z Gorzowa i regionu, publicystyka, wywiady, sport, żużel, felietony

Jesteś tutaj » Home » Renata Ochwat: Moje irytacje i fascynacje »
Bony, Horacji, Jerzego , 24 kwietnia 2024

Rzeka generuje ruch

2013-07-31, Renata Ochwat: Moje irytacje i fascynacje

Naprawdę! Warta pomaleńku odżywa. A dlaczego tak sądzę? A bo za ostatnie dni widzę kolejne łodzie cumujące przy Bulwarze Wschodnim. I motorowodniacy dokonują cudów, aby przy tym niekoniecznie gościnnym nabrzeżu stanąć.

A było tak. Umówiłam się z przemiłym znajomym na spotkanie na barce Ana, u bardzo gościnnych Jadzi, Jakuba i Pawła. I kiedy sobie tak siedzieliśmy i gadaliśmy, nagle do nabrzeża zaczęła się zbliżać piękna łódka. Pomalowana na biało oraz zielono i tak jakoś długo manewrowała. Jeden z motorowodniaków coś wykrzykiwał z łódki, ale w cudzoziemskim języku to było, więc nie wiedziałam za bardzo, o co mu chodzi. Jakub te porykiwania zrozumiał i odryczał – zwei (2) meter. No i kapitan oraz załogant się ucieszyli, popatrzyli na niegościnne nabrzeże, lekko spłynęli w dół, i w międzyczasie opuścili własne pławy. No takie wypełnione powietrzem pojemniki, żeby bezpiecznie do tego niegościnnego nabrzeża zacumować. I jak już w pełni gotowości zaczęli manewr cumowania, przemiły znajomy powiedział – Zobacz, pod banderą NRD płyną. Faktycznie, na rufie mieli zawieszoną banderę z flagą Niemieckiej Republiki Demokratycznej, czyli trójbarwną flagę w kolorach żółtym, czerwonym i czarnym, a na niej godło republiki, której już nie ma, czyli cyrkiel w otoczeniu wieńca z kłosów. No nie dało się oszukać. NRD w całej krasie, ale łódka piękna. I Jadzia oraz Jakub tylko wzdychali z podziwu i być może trochę z zazdrości. Ja także, oj bardzo także. Jakub tylko podzielił się uwagą – Jakbym miał coś takiego, to już by mnie tu nie było. Byłbym we Francji, bo tam najlepsze kanały do takiego sportu są. A ja sobie pomyślałam o najpiękniejszym żaglowcu tego nie najlepszego ze światów, czyli o Aleksandrze von Humboldt. Jedynym wielkim żaglowcu na świecie, który jest także w zielono-białych barwach i ma zielone żagle. No cudo świata. Kiedy jakiś czas temu przemili znajomi jechali na zlot wielkich żaglowców do Szczecina i mnie zapraszali na wycieczkę, bo Aleksander von Humbolt tam też był, nie mogłam z różnych przyczyn pojechać. A potem wcale nie żałowałam, bo pół Europy do miasta nad Odrą się zjechało, coby te cuda świata żeglarskiego oglądać. Przemili znajomi tylko w kolejkach się nastali, naprażyło na nich słońce i byli generalnie niezadowoleni, bo nie było widowiska, tylko ścisk, tłok, okropna sprawa jednym słowem.

A tu proszę, może nie żaglowiec, ale piękna łódeczka zaparkowała. Także odrobineczkę dalej stało sobie takie coś, też do pływania, też łódeczka, tyle że mniejsza i może mniej efektowna. Ale to właśnie żeglarze – motorowodniacy z tego mniejszego czegoś pomogli Niemcom bezpiecznie zaparkować i być może nie mówili tymi samymi językami, ale w swoim wodniackim narzeczu się porozumieli.

A czemu o tym piszę? Bo nie dalej jak wczoraj pisałam o motorowodniakach ze Szczecina, którzy też na chwileńkę,  na momencik zawitali do miasta nad trzema rzekami. W trochę pokrętnej drodze na Woodstock, ale zawsze. O promocji miasta pisać nie będę, coby się nie powtarzać. Ale jak patrzyłam na manewry Niemców usiłujących zaparkować przy bulwarze, znów mnie to hasło dosięgło.

Gadamy o Gorzów Przystań. Ale jak już jakiś mniej lub bardziej zbłąkany motorowodniak się zdarzy, to ma tylko pod górkę. Nie wie, ile ma wody pod kilem, ma za to ostre betonowe nabrzeże, nie ma ani pół ćwierci urządzeń mu potrzebnych – czytaj: przyłącze energii, przyłącze odprowadzania ścieków i doprowadzania wody, przyjazne nabrzeże (a wszak wystarczą zwykłe opony zawieszone obok polerów do cumowania), nie ma ochrony, nie ma nic. I tym bardziej należy się cieszyć, że do miasta na siedmiu wzgórzach i nad trzema rzekami zaglądają wodniacy. Inna sprawa, że to raj dla oczu mieszkańców. A wredne jaskółki, odpakowane z ogonów, bo ciepło jest, szczebioczą – To co, zamienisz nas na mewy? No nie. Zostaję z nimi.

A teraz z innej mańki. Otóż już jutro, tak, tak, 1 sierpnia w Godzinę W, na cmentarzu komunalnym przy ul. Żwirowej odbędą się obchody 69 rocznicy Powstania Warszawskiego (ja, stara harcerka ze stopniem harcmistrzyni – instruktorski stopień, oraz pionierki - starszoharcerski stopień w starej nomenklaturze stopni harcerskich, innych niż instruktorskie, z długim stażem w drużynie im. Szarych Szeregów oraz zaprzyjaźniona z kilkoma powstańcami nie potrafię napisać inaczej, choć wiem, błąd ortograficzny, bo winno być małymi literami). Rewelacyjnie, że ktoś oprócz mnie i garstki takich jak ja, jeszcze pamięta. Ale troszkę się zmartwiłam, kiedy przeczytałam, kto to robi. Okręg Lubuski Światowego Związku Żołnierzy Armii Krajowej, jak najbardziej OK, bo to ich zryw był i to ich rocznica to jest. Związek Byłych Więźniów Politycznych – też niech będzie, bo wielu z nich potem spędziło szmat czasu w katowniach UB. Nawet ultrasi Stilonu Gorzów niech będzie. Młodzi są, niech od starszych wiekiem uczą się ducha narodowego podtrzymywać. Ale nie zgadzam się na kultywowanie akurat tej rocznicy przez Młodzież Wszechpolską i Narodowy Gorzów. A dlaczego nie? Ano z prostej przyczyny. Zarówno Wszechpolska, jak i Narodowy mają jedno przesłanie – narodowość, nacja, owa mityczna polskość jest najważniejsza. Owe organizacje nie przyjmują do wiadomości, że Polska nigdy nie była mononarodowa, że Polakami byli i ci, co mają ukraińsko-białoruskie korzenie – jak ja, nie przymierzając, litewskie, żydowskie, węgierskie, tatarskie, niemieckie, czeskie, greckie, rumuńskie i jeszcze milion innych. W Europie nie ma czystości nacji – nota bene owo określenie pasuje tylko do jednego osobnika – obłąkanego diabła Hitlera, który urodził się w Austrii, ale był Żydem. Wmówił wszystkim wówczas, że narodowość, że rasa... I do czego to doprowadziło? Ano wszyscy wiemy. A w Powstaniu Warszawskim ramię w ramię walczyli ci, o których napisałam wcześniej i podłością zwykłą jest zawłaszczanie sobie tej daty. Ja w każdym razie na ten capstrzyk się nie wybieram. Ale jeśli będę w tej godzinie w mieście, to przystanę na chwilę, jeśli w domu, to wstanę z kanapy i świeczkę zapalę. Tak mam. Bo tak się godzi i choć Powstanie Warszawskie to była okropna, tragiczna pomyłka, jednak te tysiące młodych, inteligentnych i bardzo zdolnych ludzi upamiętnić trzeba.

Oj, znów się zrobiło patetycznie. Więc tylko dodam, że w tym tygodniu tradycyjnego afisza weekendowego nie będzie. Bo albo Woodstock, czyli Kostrzyn, albo wycieczka z Naszą Chatą, na którą najserdeczniej zapraszam. A o Woodstocku napiszę, ale przewodnik koncertowy to nie będzie.

X

Napisz do nas!

wpisz kod z obrazka

W celu zapewnienia poprawnego działania, a także w celach statystycznych i na potrzeby wtyczek portali społecznościowych, serwis wykorzystuje pliki cookies. Korzystając z serwisu wyrażasz zgodę na przechowywanie cookies na Twoim komputerze. Zasady dotyczące obsługi cookies można w dowolnej chwili zmienić w ustawieniach przeglądarki.
Zrozumiałem, nie pokazuj ponownie tego okna.
x