Echogorzowa logo

wiadomości z Gorzowa i regionu, publicystyka, wywiady, sport, żużel, felietony

Jesteś tutaj » Home » Renata Ochwat: Moje irytacje i fascynacje »
Anieli, Kasrota, Soni , 28 marca 2024

O drogach i bannerach

2013-09-09, Renata Ochwat: Moje irytacje i fascynacje

Chcecie przeżyć motocross trochę lepszy niż na ul. Estkowskiego? Bardzo proszę. Wystarczy wybrać się na ul. Walczaka. A po drodze co większych patriotów lokalnych mogą zdenerwować bannery z reklamami Winobrania.

No tak, ciągle jestem w dość dużym oddaleniu od miasta na siedmiu wzgórzach. Wpadam na moment i nadziwić się nie mogę, co też panie dziejku się tu wyczynia.

Media triumfalnie obwieszczają, że trwają remonty dróg i drożynek. No i super. Tyle tylko, że nikt mnie nie uprzedził, że remont po gorzowsku oznacza - frezujemy olbrzymie połacie dróg i drożynek i na los szczęścia Baltazarze - może kierowcy sobie z tym jakoś poradzą i nie pojadą jak po motocrossie, i nie połamią sobie zawieszeń czy jakichci innych części w autkach i auteczkach. Bo wyfrezowana droga musi czekać na pokrycie jej asfaltem, bo taka norma jest i koniec. U naszych zachodnich sąsiadów jest to po prostu nie do pomyślenia, aby ważna wyjazdówka wyglądała jak pole kartofli po wykopkach. Od jednego z przemiłych znajomych usłyszałam - A co się zastanawiasz? Przecież to takie polskie jest - najpierw frezujemy, potem czekamy na deszcz i na mokre kładziemy asfalt, niech szybciej odlezie. Będzie znów robota.

Bardzo możliwe, że coś na rzeczy jest. W każdym razie mamy kolejną gorzowską normę. Ostatnio zresztą ich dość dużo się porobiło, bo i higway to Bogdaniec, i festiwal goni festiwal - inna rzecz, jakiej jakości są to festiwale (odsyłam do tekstu Andrzeja Trzaskowskiego na naszym portalu, zresztą znajomi, którzy byli, mówili dokładnie to samo, a nawet bardziej lekceważąco), nie szanuje się tych, co mają i i wiedzę i mądrość, zresztą wymieniać można jeszcze długo. No cóż, taki styl.

A teraz o bannerach. Otóż w bratniej Zielonej Górze z pompą i przytupem oraz w obecności kamer telewizji różnych ruszyło Winobranie. Można różnie oceniać tę imprezę, ale jednak. A jakby gorzowianie nie chcieli przyjąć tej wiedzy do wiadomości, to przypominają im o tym bannery i to słusznej wielkości, jakie stanęły w mieście nad Wartą, Kłodawką i Srebrną. I jest ich całe dość duże stado. Stoją sobie na przykład wzdłuż wyfrezowanej ul. Walczaka i co niektórych zwyczajnie irytują (akurat nie piszącą te słowa). W tym samym czasie z małą pompą i malutkim przytupem ruszył w Gorzowie festiwal brzmienia i podniebienia, czy jakoś tak (wyżej już było na ten temat). Wniosek jest prosty - z czym do ludu my startujemy. Tam fiesta jak się patrzy, u nas jakiści jarmarczek prowincjonalny. Żałość człowieka ogarnia, że u nas ciągle byle jak. Widać tak musi być, albo przywołując słowa małej bohaterki znakomitego filmu Jana Jakuba Kolskiego "Jasminum" - I co się dziwisz. Ano się dziwię i jakoś to zadziwienie nie chce mnie przejść. Może ktoś w końcu w kręgach decydenckich przyjrzy się temu, co się w tym mieście wyprawia i postawi jakąś diagnozę. A za tym rozpisze program naprawczy, bo psieje wizerunek miasta na siedmiu wzgórzach w postępie geometrycznym. A wcale tak być nie musi, bo i potencjał jest i mądrzy ludzie też tu mieszkają.

No i pora przyszła posypać własną głowę popiołem. Napisałam, że Andrzej Trzaskowski wymyślił legendę o Konstancji. W zapale pisarskim pomyliłam bohaterki, bo naturalnie chodziło o Maryśkę z wiadrami, czyli Pauckschmarie, czyli ostatecznie najpiękniejszą miejską fontannę. Autora i szanownych czytelników przepraszam. Nadal jednak uważam, że zamysł jest słuszny, bo w dzisiejszych czasach wyraźne logo, wyrazisty symbol jest bardzo ważny. Ma taki Barlinek swoją Królową Puszczy Barlineckiej, Kostrzyn - Twierdzę Jana Kostrzyńskiego i Fryderyka II Wielkiego, Przytoczna - pomidory, Międzyrzecz - stary piastowski zamek. Nawet Skwierzyna sięgnęła do tradycji militarnej. A my mamy - no cóż, mamy to, co mamy. I widać tak już będzie.

No ale dość narzekań. W tym tygodniu czeka nas kilka ciekawych rzeczy, że od wizyty Wojciecha Jagielskiego w bibliotece zacznę, przez koncert w FG na koncercie Adama Bałdycha w Jazz Clubie skończę. Szkoda tylko, że to wszystko okazjonalne i wydarzeniowe, bo całości jak nie było, tak nie ma.

Ale może w końcu będzie lepiej...

X

Napisz do nas!

wpisz kod z obrazka

W celu zapewnienia poprawnego działania, a także w celach statystycznych i na potrzeby wtyczek portali społecznościowych, serwis wykorzystuje pliki cookies. Korzystając z serwisu wyrażasz zgodę na przechowywanie cookies na Twoim komputerze. Zasady dotyczące obsługi cookies można w dowolnej chwili zmienić w ustawieniach przeglądarki.
Zrozumiałem, nie pokazuj ponownie tego okna.
x