Echogorzowa logo

wiadomości z Gorzowa i regionu, publicystyka, wywiady, sport, żużel, felietony

Jesteś tutaj » Home » Renata Ochwat: Moje irytacje i fascynacje »
Aleksandryny, Józefa, Nicety , 19 marca 2024

Magia batuty i czerwonych butów

2013-10-12, Renata Ochwat: Moje irytacje i fascynacje

To był czarowny wieczór i to za sprawą samych facetów, znaczy kompozytorów i wykonawców. Bo najpierw była klasyka, a potem…, no cóż stary dobry rock w innym niż kanoniczne wydaniu.

Nawet nie przypuszczałam, że to będzie tak cudny wieczór. Filharmonia, wiedziałam, co mnie czeka, jaka muzyka i jakie doznania. Co do Filarów, rzecz była względna. Ale po kolei.

Już nie potrzebują szeptuchy, zła karma się ode mnie w przypadku klasyki na szczęście odwróciła i mogłam sobie pójść na koncert. Znam w miarę dobrze kompozycje Ludviga van Beethovena i Andrzeja Panufnika też. Zagadką była „Quadra” Tomasza Jakuba Opałki. Współczesna kompozycja młodego twórcy, który zresztą ma na koncie cały pokaźny wór nagród za swoją muzykę. I nawet coś tam jego wcześniej słuchałam, ale kolejny raz potwierdziła się stara prawda. Tylko koncert, tylko wydanie na żywo weryfikuje płytę czy też nagranie oglądane w telewizji. I tak było tym razem. Afisz FG (no wiecie, Filharmonii Gorzowskiej) otwierała właśnie „Quadra”. To tylko 11 minut muzyki, ale jakżesz żywiołowej, pięknej, nasyconej emocjami podkreślonymi przez wybitnie mocno rozbudowany zestaw perkusjonistyczny. Rzadko się zdarza, że kompozytorzy zarówno starej daty, jak i ci młodzi i najmłodsi wykorzystywali w swoich utworach taki zestaw bębnów, kotłów i innych tajemniczych instrumentów zaliczanych do perkusyjnych. I moim zdaniem, to sukces tej kompozycji właśnie jest. Bo perkusyjne budują tu nastrój, odrębną atmosferę, coś, co powoduje, że ciarki latają po całym ciele. W trakcie słuchania porywa ów bit. Słuchałam już różnych dziwnych rzeczy, że o Krzysztofie Pendereckim nie wspomnę, Igorze Strawińskimi też nie, także nie o Johnie Cage’u i jego „4,33”, ani o Andrzeju Borzymie Juniorze. Bo każdy z nich ma własny język, własny styl. Za każdym razem spotkanie z nimi to przygoda, bo jak dana orkiestra zagra nową muzykę, a w przypadku już przywołanego „utworu” Cage’a odegra, to tajemnica jest i magia. Nigdy nie wiadomo. I mnie po prostu „Quadra” zauroczyła. Będę śledzić drogi pana Tomasza Jakuba Opałki, kolejne jego sukcesy, bo tego jestem więcej niż pewna. Ale i także tego, że chcę znów usłyszeć jego inne kompozycje. Nie w Internecie, nie na płycie, ale na koncercie, na żywo. Tak zagrane, jak to się wydarzyło w piątkowy wieczór w FG. Bo magia była i czary i to za sprawą naszej orkiestry (mam nadzieję, że muzycy się nie obrażą za familiarne stwierdzenie – nasza. Bo wszak nasza, z FG orkiestra). Bo muzycy pod wodzą świetnego dyrygenta Zygmunta Rycherta sprawili, że moment był cudny. No po prostu fantastyczna muzyka była. A tak na marginesie rzeczy czarownych i wielkich, może pani profesor Monika Wolińska, główny dyrygent naszej orkiestry pomyśli o Johnie Cage’u i jego „4.33”. Jestem mocno zaciekawiona, jak nasi by to „odegrali”.

Ale wracam do wieczoru. O kompozycji Andrzeja Panufnika, napisanej, że tylko przypomnę, na zamówienie wielkiego Yehudi Menuhina, w wykonaniu orkiestry FG i wybitnego skrzypka, Janusza Wawrowskiego, który gra na instrumencie wykonanym przez także wybitnego zakopiańskiego lutnika Wojciecha Topę, tylko jedno słówko – zachwyt. Bo maestria wielka i instrument tak brzmiał, że chciałoby się powiedzieć, z Cremony on jest. A tu nie, nie z Cremony, nie z XVII i XVIII wieku, a współczesny, od nas z Zakopanego (moja prywatna wybrana przeze mnie ojczyzna, trudno ją kochać, ale jak już… to na zawsze).

I na koniec wieczoru w FG VIII Symfonia F-dur, opus 93. Tańcząca, tak ją określa Marek Piechocki, zachwycająca, tak ja ją określam. Rzadko grywana, a szkoda, bo przepiękna jest. Nie tak znana, jak już pisałam, jak choćby III, VI czy IX. To króciutki utwór, niecałe pół godziny, ale jakżesz porywający, jakżesz skłaniający do sięgnięcia po kolejne wysłuchanie. I było tak, że jak orkiestra skończyła grać, to powiedziałam do przemiłej znajomej, która obok siedziała – No to może jeszcze raz czwartą część zagrają. No nie, nie zdarzyło się, bisów raczej nie ma. Ale jakie to szczęście od Boga, że w domu płytka jest. I znów, już nie wiem który, słucham cudnej muzyki Głuchego Geniusza, ostatecznie z Wiednia. A tak swoją drogą, jakiż to okropny Bóg skazał mistrza na takie tortury, jakimi były postępująca głuchota i wszystko, co za tym idzie.

Wyszłam z FG zaczarowana. Muzyką, głównie tym. I tak sobie szłam w towarzystwie przemiłej znajomej i sobie rozmawiałyśmy o muzyce. Aż nagle sobie przypomniałam. W Jazz Clubie Janusz Yanina Iwański odgrywa Beatelsów. No i poszłam, a tam fiesta i święto w dawnym rockowym stylu. Yanina grał i śpiewał stare kawałki czwórki, ale też przypominał teksty i dźwięki innych wielkich. Bo były też teksty do słów ks. Jana Twardowskiego, Krzysztofa Klenczona czy też Stanisława Soyki. Prawie latały marynary. A sam muzyk przypomniał sobie, jak przed laty tu przyjeżdżał i święcił sukcesy, bo tak było. No i miał czerwone buty, bo w jego przypadku, bez nich się nie udaje. Wiem, widziałam parę razy, i parę razy słuchałam. Yanina i czerwone buty to sukces.

I teraz do cody – w języku muzycznym, do zamknięcia, zmierzam. Powtarzam, warto wyjść z domu, warto się otworzyć i posłuchać muzyki klasycznej, tej trudnej, bo nowej, i tej znanej, ale w innym wykonaniu.

No cóż, nie zdążyłam na reggae w MCK. Przyjaciele wybaczą. Kocia muzyka znów przegrała z klasyką i acid jazzem. Straszna sprawa, ale bywa. No cóż…

 

P.S. Obsztorcowali mnie znajomi, przemili zresztą, że się … tu sobie wstawcie, co chcecie, nawet mocno obraźliwe epitety, że się lenię i informacji o wydarzeniach kulturalnych na weekend nie było w miarę wcześnie. I nie dlatego, że problemy mieli z wyborem, tylko zwyczajnie lubią czytać. Przysięgam, poprawiam się, będzie wcześniej. A zachwycone domowe jaskółki, właśnie wygładzają rozwichrzone po rockowym szaleństwie w Jazz Clubie ogony, szczebioczą – No mamy nadzieję, że się poprawisz i wszystko będzie na czas. Ja też mam taką nadzieję. No cóż, zobaczymy…

X

Napisz do nas!

wpisz kod z obrazka

W celu zapewnienia poprawnego działania, a także w celach statystycznych i na potrzeby wtyczek portali społecznościowych, serwis wykorzystuje pliki cookies. Korzystając z serwisu wyrażasz zgodę na przechowywanie cookies na Twoim komputerze. Zasady dotyczące obsługi cookies można w dowolnej chwili zmienić w ustawieniach przeglądarki.
Zrozumiałem, nie pokazuj ponownie tego okna.
x