Echogorzowa logo

wiadomości z Gorzowa i regionu, publicystyka, wywiady, sport, żużel, felietony

Jesteś tutaj » Home » Renata Ochwat: Moje irytacje i fascynacje »
Alfa, Leonii, Tytusa , 19 kwietnia 2024

I znów jakieś hasełka

2013-10-26, Renata Ochwat: Moje irytacje i fascynacje

No tak, jeszcze się tak zwany rok wielokulturowości nie skończył, bo do grudnia daleko, a już wiemy, że w przyszłym będziemy dialogować. No cóż, takie tryndy (zamierzony gwaryzm) obowiązują, że coś bez hasełka się nie liczy.

Otóż w przyszłym roku w mieście nad trzema rzekami będzie się dialogować, znaczy pokolenia będą dialogować, bo hasło przewodnie jest takie „Rok dialogu pokoleń”. Rozumiem znaczenia poszczególnych słów, ale w całość mnie się to nijak nie chce polepić. Bo nagle okazuje się, że urzędnicy będą chcieli namówić do rozmów – tak się bowiem dialog na polszczyznę tłumaczy – różne pokolenia. No i znów będzie odkrywanie Atlantydy, której absolutnie odkrywać nie trzeba. Bo tak się proszę państwa wymyślaczy nośnych hasełek dzieje, że dialog w mieście nad trzema rzekami i na siedmiu wzgórzach (a co, a niech będzie na bogato, jak mawia mój przemiły znajomy) odbywa się od dość dawna. Widać to choćby na marchijskich sesjach w książnicy wojewódzkiej, gdzie zapraszani są i to od lat naukowcy, regionaliści i fascynaci lokalnej historii z różnych półek wiekowych. Widać to i się dzieje w Miejskim Ośrodku Sztuki, gdzie też prezentowani są artyści od pokolenia tych zasłużonych, po pokolenie tych najmłodszych. Dzieje się to w Grodzkim Domu Kultury – gdzie też tak jest. Warto tu wspomnieć… Właściwie wszelkie instytucje kultury i nauki w mieście. Bo od przełomu demokratycznego w 1989 r. tak się porobiło, że się nieustannie spotyka stare z nowym, stare z młodym dyskutuje, się spiera, walczy na argumenty i sensy. I jest to fascynujące, bo ciągle coś nowego można odkryć, poznać czyjeś zdanie, poznać jakąś inną interpretację rzeczy już znanych. I powstało całkiem sporo świadectw tego, co tu, przy udziale różnych osób się wydarzyło i wydarza. No ale skoro kolejna nowomoda zakłada hasełka – niech będą. Mam tylko jedną prośbę. Niech ci, co te hasełka wymyślają, biorą potem udział w wydarzeniach i nie na kwadrans a do końca. Bo tak w tym roku, roku międzykulturowości raczej nie było.

A teraz z innego kątka, mego żużlowego. Już wszyscy napisali i pokazali, że Niels Christian Iversen zostaje na kolejny sezon!!!!!!!!! Pamiętam, jak przychodził do Stali. Gadaliśmy między nami, kibicami, że to może nietrafiony transfer, bo wszak jakieś tam punkty robił, gdzieś jeździł, ale to było takie bez blasku, bez tej iskry. Ale zaczął się sezon. I wszyscy oniemieli, łącznie z piszącą te słowa. Bo nagle okazało się, że w zespole jest rakieta, zawodnik, który nie dość, że przywozi komplety punktów, to jeszcze fantastycznie potrafi poprowadzić młodych i nie tylko młodych. No lider. A w minionym sezonie w cyrku Grand Prix pokazał też, że stać go na mierzenie się wysoką poprzeczką i to z sukcesem. Mnie zawsze ujmował jednym. Kiedy przychodził do Stali, zadeklarował, że będzie robił wszystko, aby drużyna lokowała się wysoko, albo i bardzo wysoko, i dotrzymał słowa. Zrobił to. No i teraz po fantastycznych sezonach i wysokiej lokacie w GP mógłby sobie odejść gdzieś indziej, poszukać lepszego sponsora. Zostaje. I w tym dziwnym sporcie, jakim żużel się w ostatnich latach się zrobił (trochę nie bez kozery mój przemiły znajomy nazywa go cyrkiem bliskim jeżdżeniu w beczce), to jakieś fajne światełko się pali. Oto po raz trzeci będzie jeździł w barwach Stali rewelacyjny zawodnik. Ja się cieszę i wiem, że paru, ech tam paru, całkiem spory nas jest tłumek, też. No i zaczynam odliczać czas do sezonu. A zimą, no cóż, zimą, liczę na powtórki ligowych meczów, jakie lokalna telewizja nam, mam nadzieję, zaserwuje. Jak to było w minionych latach. No daj nam…, kto, każdy sobie dopisze.

No i z jeszcze innego kątka. Często piszę o osobistych fiołach, elegancko zwanych hobby, albo konikami. Jakby tak policzyć, to zbierze się tego całkiem spory wachlarz. O fascynacji mojej twierdzą w Kostrzynie nad Odrą i jej najwybitniejszym bywalcu, Fryderyku II Wielkim Hohenzollernie, nikogo z tych, co czytają moje zapiski, przekonywać nie trzeba. Bo często akurat temu fiołowi daję pola. No cóż, jak napisałam w sms-ie mojej przemiłej znajomej, która w końcu zadebiutowała w naszej zakładce „Na szlaku”, miłość do Starego Fryca jest i będzie, bo jak mawiał polski poeta, ech tam poeta, wieszcz narodowy – niestety, tego akurat nie rozumiem –  dlaczego wieszcz – ale ta fraza mu się udała, która mówi, że serce nie sługa, nie wie, co to pany.

No i do rzeczy. Otóż wczoraj, po dość ciężkiej połowie dnia, wróciłam na chwilkę do domu i w skrzynce znalazłam zaproszenie na polsko-niemieckie seminarium historyczne na temat Jana z Kostrzyna, które odbędzie się w listopadzie w Kostrzynie właśnie. I byłam ogromnie zdumiona, bo zaproszenie z całym anturażem, czyli na piśmie w kopercie z odręcznie wypisanym imieniem mym i nazwiskiem, bez żadnych obraźliwych przymiotników (żart to jest oczywisty) przyszło na domowy adres od Muzeum Twierdzy Kostrzyn. Zrobiło mnie się ogromnie przyjemnie. Ale też zadałam sobie pytanie, a skąd muzeum o mnie wie? Wszak ja tylko lubię, ba tam, lubię, uwielbiam jeździć do Twierdzy. Mam w domu maleńką kostrzyńską bibliotekę, do której zaglądam. Lubię infekować wiedzą o twierdzy przemiłych znajomych z kątków bliskich i dalekich, że o wiedzy o Starym Frycu, no nie, nie o Frycu, o Władcy, no dobrze, bez przymiotników, także nie wspomnę. Poprowadziłam tam zresztą kilka malutkich wycieczek, takich niewielkich wypadzików. Ale żeby zaraz zaproszenie? No jednym słowem absolutnie przeszczęśliwa się stałam w tym dniu niekoniecznie dobrym. Nie wiem, skąd Muzeum Twierdzy Kostrzyn mnie znalazło. Ale słowa podzięki, i to wielkiej, się należą i zrobię wszystko, aby tam pojechać. Bo Jan Kostrzyński i jego żona Katarzyna Brunszwicka to także moje osobiste fioły, no może fiołki, też są. I choć na pewno nikt z twierdzy mojej pisaniny nie czyta, ale może ktoś inny tak, to niech im tam dobre słowo od złośliwej Ochwat powie, że wdzięczna bardzo jest. A tak na zupełnym marginesie, sesja kończy się spacerem coś około 17.00 po twierdzy. A że oni tam ostatnio Wały Kattego oświetlili, więc mała szansa jest, że nam się jego duch objawi, właśnie porucznika Hansa Hermanna von Katte. Bo wszak duchy świateł i zgiełku nie lubią. No ale na szczęście nie oświetlili Placu Ćwiczeń, więc wielka szansa jest, że jednak duch włoskiego szarlatana, co złoto dla ojca Fryderyka II produkował, no wiecie z ołowiu, kaczej krwi i innych tajemniczych substancji, nam się objawi, obowiązkowo ze złotym sznurem na szyi… Tego sobie i tym, co tam lubią bywać, życzę.

No i z ostatniego, smutnego kątka. Odprowadziliśmy wczoraj na Wieczną Wartę hm Sylwestra Kuczyńskiego. Były mowy, Stare Dzwony, czyli najbardziej kultowa kapela szantowa Polski z Markiem Szurawskim na czele odśpiewała szanty, w tym jedną, przy której zawsze płaczę. Harcerze, ci umundurowani i nieumundurowani, czyli też i ja, stanęli w kręgu i odśpiewali „Bratnie słowo”, czyli obrzędową pieśń, jaką się kończy każdy dzień na obozie czy zimowisku, na rajdzie czy innym skautowym wypadzie. Przyjechał nasz szef z Zielonej Góry, był wiceszef ze Słubic, zresztą bardzo dobry znajomy Sylwka. Ale też zapaliły się pochodnie, pokłoniły się sztandary.. Byliśmy nie tylko my… harcerze i instruktorzy, były też władze z szeryfem miasta na czele, co zadziwiło wszystkich. Ale widać Sylwek, nasz druh komendant tak miał, że ze wszystkimi… Pożegnaliśmy druha komendanta. A ja sobie zdałam kolejny raz sprawę, jasna cholera tak, że już nigdy nie usłyszę – Noo Renaata…

P.S. W tym strasznym, ale jednocześnie i dobrym dniu jest też i taka wiadomość. Dom pachnie pigwą, a właściwie pigwowcem, a ta wiedza, to za sprawą innego przemiłego znajomego. Sok się robi, a potem może i nalewka. I może ktoś zna dobry przepis na nalewkę z pigwy, bo ja mam jakieś tam mętne? Pisać można na redakcję… czekam.

X

Napisz do nas!

wpisz kod z obrazka

W celu zapewnienia poprawnego działania, a także w celach statystycznych i na potrzeby wtyczek portali społecznościowych, serwis wykorzystuje pliki cookies. Korzystając z serwisu wyrażasz zgodę na przechowywanie cookies na Twoim komputerze. Zasady dotyczące obsługi cookies można w dowolnej chwili zmienić w ustawieniach przeglądarki.
Zrozumiałem, nie pokazuj ponownie tego okna.
x