Echogorzowa logo

wiadomości z Gorzowa i regionu, publicystyka, wywiady, sport, żużel, felietony

Jesteś tutaj » Home » Renata Ochwat: Moje irytacje i fascynacje »
Jarosława, Marka, Wiki , 25 kwietnia 2024

Spotykanie historii

2014-04-15, Renata Ochwat: Moje irytacje i fascynacje

O tym, że moja przemiła znajoma ma ciekawą rodzinę, wiedziałam. Ale, że aż tak, to nie. Zainteresowani niespotykaną opowieścią będą się mogli sami o tym przekonać w maju, na Zapiecku. Wybrać się warto, dlatego już o tym piszę.

A było tak. Wczoraj w bibliotece spotkał się mój klub regionalistów. Uwielbiam tych ludzi, bo są otwarci, światli, mają poczucie humoru, uwielbiają się szwendać po różnych dużych i małych dziurkach. Na początek zrobiło się nerwowo, bo okazało się, że mam napisać o układach polsko-marchijskich z okazji 400-lecia ich podpisania, co to fakt doniosły świętować będziemy za cztery lata. A miejsce ważnych układów to ni mniej, ni więcej, a Trzebiszewo właśnie. Padło na mnie, bom zainteresowana regionem mocno jest, a pierwsze pióro i skarbnica wiedzy na ten temat, stanowczo odmówiło w kwestii pisania współpracy. Ja na propozycję – może ty? spociłam się z wrażenia, ale potem sobie pomyślałam, ech tam, jeszcze dużo czasu jest, może się jakiś inny pisarz objawi. Fakt faktem, za cztery lata wielka i okrągła rocznica wielkich i doniosłych wydarzeń. Przygotowań czas zacząć, parafrazując jednego takiego....

A potem moja przemiła znajoma wraz z mężem pokazali film o Janie Kielaku, twórcy chłopskiego pisma „Siewba”, które wychodziło przez dwa lata w Tłuszczu w latach 1906-08. Pismo pisane przez chłopów i dla chłopów. Jednym słowem historia zupełnie nieznana, a jakżesz istotna dla rozwoju ruchu ludowego. Film – profeska w każdym calu. Świetnie pomyślany, świetnie zagrany, wciągający i wzruszający. No i sam fakt, że żyje wśród nas wnuczka, stryjeczna, bo stryjeczna, ale jednak wnuczka takiego niezwykłego człowieka, jakim był Jan Kielak, już jest czymś niebywałym. Opowieść jest naprawdę niezwykła, dlatego kolejny raz namawiam, wybierzcie się w maju na Zapiecek, poznajcie wydarzenia, które w pewien sposób wpłynęły na ogólna historię, wzruszcie się zwyczajnie. Warto.

A Maryli i Bodkowi zazdroszczę... Bo mój dziadek..., ech tam, nie ma o czym pisać.

A teraz z innego kątka. Zbliżają się święta Wielkiej Nocy. Życie znów zaczyna lekko hamować, bo przecież w spokoju trzeba usiąść do wielkanocnego śniadania. No i znów mnie naszła taka oto refleksja, że w naszej tradycji święta sprowadzają się do jednego posiłku. W Boże Narodzenie to jest kolacja wigilijna, w Wielką Noc, to jest śniadanie. No i super, bo potem, znaczy się wieczorem, żużel jest i znów się będziemy wydzierać na stadionie przy Śląskiej. Znaczy, ja się będę wydzierać, choć jako wiekowej już starszej pani, zupełnie to nie przystoi. Ale co tam, raz nie zawsze.

Ale nie o żużlu chciałam pisać, tylko o spowolnieniu, bo przed każdymi świętami nie ma imprez, zamiera aktywność. Dobrze, że choć komercyjne kino działa. Bo wszak wśród nas żyją i tacy, co niekoniecznie świętują i lubią inaczej czas spędzać, niż przy stole z rodziną.

I tak już zupełnie na marginesie, oglądałam ostatnio program „Ugotowani”, gdzie tym razem gotowali cudzoziemcy. I na pytanie, co ich drażni w Polsce najbardziej, powiedzieli trzy kwestie, które mnie też drażnią, chociem Polka: prośba o drobne w sklepach, nadreprezentacja religii w życiu publicznym oraz to, co się dzieje w kwestii Smoleńska. A piszę o tym, bo tradycja polska nakazuje świętować w katolickim rycie przy stole i z rodziną. A co, jak ktoś nie lubi?

X

Napisz do nas!

wpisz kod z obrazka

W celu zapewnienia poprawnego działania, a także w celach statystycznych i na potrzeby wtyczek portali społecznościowych, serwis wykorzystuje pliki cookies. Korzystając z serwisu wyrażasz zgodę na przechowywanie cookies na Twoim komputerze. Zasady dotyczące obsługi cookies można w dowolnej chwili zmienić w ustawieniach przeglądarki.
Zrozumiałem, nie pokazuj ponownie tego okna.
x