Echogorzowa logo

wiadomości z Gorzowa i regionu, publicystyka, wywiady, sport, żużel, felietony

Jesteś tutaj » Home » Renata Ochwat: Moje irytacje i fascynacje »
Irydy, Tamary, Waldemara , 5 maja 2024

Włodarz się nie zmienił, ciekawe, czy zmieni styl?

2024-04-26, Renata Ochwat: Moje irytacje i fascynacje

Po drugiej turze wyborów samorządowych stało się jasne. Na kolejne lata w fotelu prezydenta miasta będzie siedział dotychczasowy włodarz – Jacek Wójcicki.

medium_news_header_40012.jpg
Fot. Paweł Kamrad

Kolejna kadencja przed nami. Kolejne lata rządów tego samego prezydenta, który odpowiada za wizerunkowy upadek miasta. Nie bardzo wierzę, że zmieni się cokolwiek. Bo poprzednie dwie kadencje zwyczajnie pokazały, jak o mieście myśli Jacek Wójcicki.

Ale zawsze można się zabawić w projektowanie przyszłości, można spojrzeć na to, w jaką stronę miasto mogłoby pójść.

Gorzów już bardzo dawno temu został daleko w tyle za Zieloną Górą. Zatem mówienie o tym, że lubuskie ma dwie stolice, zwyczajnie nie ma sensu. Wystarczy spojrzenie, zaledwie krótkie zerknięcie, aby się o tym przekonać. Każdy, kto kiedykolwiek korzystał z obwodnic Winnego Grodu, wie to znakomicie. Jak się już wjedzie do miasta, popatrzy, co tam się dzieje, jak się ono rozwinęło i rozwija, to już zupełnie inna bajka o lata świetlne od Gorzowa.

Dlatego też ja bym bardzo chciała przede wszystkim, aby w Gorzowie zmieniła się klasa urzędnicza. Tak, aby stać ją było na to, by postawić się prezydentowi i na jego kolejne odjechane projekty i pomysły umiała powiedzieć jasno – nie. Szefie, to nie tak. To nic nie da, a tylko się szef narazi na ostrą krytykę (choć po prawdzie myślę, że ów szef ma głęboko gdzieś zarówno krytykujących, jak i swoich urzędników). Zmiana klasy urzędniczej to też wiedza, znajomość tego, co w świecie jest robione dla poprawy kondycji miast i miasteczek. Bo ja mam nieustannie wrażenie, że w magistracie zostali ci, którzy zwyczajnie nie umieją sobie znaleźć innej pracy. A jak już gdzieś pojadą, to po prostu nie widzą tego, co warto i co można przenieść na lokalne podwórko. O zachowaniu bruków na zabytkowych uliczkach napisałam już milion razy, ale właśnie między innymi i o takie bruki, takie podejście do materii chodzi.

 

 

Chciałabym bardzo, aby w końcu radni pokazali pazur i nie pozwolili, aby traktowano ich jak maszynki do głosowania za przyjęciem kolejnych druków z różnymi dziwacznymi pomysłami. Chciałabym bardzo, aby radni, w końcu Rada Miasta, odebrali część kompetencji prezydenta do zarządzania, do podejmowania jednoosobowych decyzji. Tak, aby już nigdy nikt nie wpadł na tak głupi pomysł, jak kupowanie kolejnych Przemysłówek, jak hurtowa wycinka drzew pod jakąkolwiek inwestycję, a już ręka boska broni, pod pomniki i inne instalacje.

Zatem chciałabym, aby Gorzów znów wrócił do określenia – zielone miasto, miasto jak bombonierka. Nie wiem, czy jest szansa odwrócić zniszczenie Wełnianego Rynku, ale to się powinno stać. A za zniszczenie tej starej uliczki i zamienienie jej w koryto powinni karnie odpowiedzieć ci, co to zrobili – od fazy projektu, przez zatwierdzenie aż po wykonawcę. Chciałabym, aby postawiono na edukację kulturową, której w szkołach zarówno publicznych, jak i niepublicznych brakuje. Co rozumiem pod pojęciem takiej edukacji? Lekcje regionalizmu – akcent na to, co tu i kiedyś się działo, jak to rzutowało na najnowszą historię, jak się odciska na nas samych i co dalej z tym robić. Chciałabym, żeby w miejskiej kasie były zawarowane pieniądze na wyjścia dzieciaków do teatru, filharmonii, bibliotek. Chciałabym, aby nie mylono kultury z rozrywką. Bo na razie nawet ci, co rozumieją różnicę, świadomie o tym nie mówią. Serwilizm?

Chciałabym, aby Gorzów szedł w stronę ekologii, poszanowania praw istot najmniejszych, bo to na razie tylko gesty pozorowane. I w końcu chciałabym, żeby urzędnicy, ale i decydenci nie bredzili o różnych rzeczach, o których nie mają pojęcia, jak choćby o komunikacji publicznej, tylko szukali konkretnych rozwiązań tak, aby Gorzów przestał być dziurą wykluczoną komunikacyjnie z mapy kraju. A że jest, można się łatwo przekonać. Wystarczy pojechać choćby do wzmiankowanej Zielonej Góry.

No i chciałabym, aby jednak postawiono na naukę, czyli aby określić kroki dochodzenia do powstania dobrej i silnej uczelni wyższej z prawdziwego zdarzenia. Każdy, troszkę bardziej ambitny maturzysta ma całą, długą listę uczelni, do których aplikuje. I na żadnej z tych list nie ma lokalnej uczelni. Dlaczego – może warto rzetelnie odpytać samych zainteresowanych, dlaczego wolą wybierać dla przykładu kierunki medyczne choćby w Kaliszu, prawne obojętnie gdzie, a na informację, że przecież te tu powstają, tylko kiwają lekceważąco ręką.

Uda się? Jak się wszyscy zepną i postarają, to czemu nie.

Renata Ochwat

X

Napisz do nas!

wpisz kod z obrazka

W celu zapewnienia poprawnego działania, a także w celach statystycznych i na potrzeby wtyczek portali społecznościowych, serwis wykorzystuje pliki cookies. Korzystając z serwisu wyrażasz zgodę na przechowywanie cookies na Twoim komputerze. Zasady dotyczące obsługi cookies można w dowolnej chwili zmienić w ustawieniach przeglądarki.
Zrozumiałem, nie pokazuj ponownie tego okna.
x