Echogorzowa logo

wiadomości z Gorzowa i regionu, publicystyka, wywiady, sport, żużel, felietony

Jesteś tutaj » Home » Renata Ochwat: Moje irytacje i fascynacje »
Apoloniusza, Bogusławy, Gościsławy , 18 kwietnia 2024

Walczymy o rzekę i bardzo dobrze

2016-07-25, Renata Ochwat: Moje irytacje i fascynacje

Dobra informacja. Będzie przedłużenie bulwaru do mostu Lubuskiego. Byle nie w pancernym stylu i z brakiem widoku na rzekę.

Jest wola, aby bulwar na prawym brzegu najpiękniejszej z polskich rzek w całkiem niepięknym mieście przedłużyć do mostu Lubuskiego. Czyli szlak nam się wydłuży. Będzie wiódł obok ciekawych obiektów, może cywilizowane wejście na most się pojawi, choć akurat w to nie bardzo wierzę, ale jakieści tam schodeczki wystarczą.

Ja jestem spieszony obywatel, znaczy lubię łazić pieszo, bo to jakoś najpewniejszy środek lokomocji jest. Jakby tak policzyć wszystkie kilometry, jakie w swoim życiu przeszłam, będzie ich dużo. Tylko z moją ukochaną Chatą za lat trzy i pół mam ich aktualnie 1914 (jak symptomatyczna liczba, nieprawdaż?). Kilometrów na pieszym liczniku. Jakby inne dołożyć, to będzie kilka już tysięcy.

Dlatego szalenie mnie się podoba projekt wydłużenia szlaku spacerowego o te ze dwa kilometry będzie. Ale, bo zawsze musi być jakieś ale. Niech ten szlak nie będzie taki pancerny, taki odwracający się mimo wszystko od rzeki. Nie budujmy murów. Nie zwieńczajmy ich pseudokrenelażami, jak to ma miejsce na Bulwarze Zachodnim. Nie ozdabiajmy wątpliwej jakości ozdóbkami, jak to ma miejsce na Bulwarze Wschodnim. Co dla mnie oznacza, nie stawiajmy gratów wszelakich, które czasami trudno uznać za coś pięknego i ciekawego. Wystarczy wygodny chodnik, dobrze umocniona skarpa, koszona i regularnie odśmiecana. No i przydałby się tabliczki z informacją o obiektach, obok których przechodzimy. Jeśli bowiem projekt się powiedzie i rzeczywiście bulwar się wydłuży, to przechodzić będziemy. No i niech ta ścieżka, ta czekana wstążeczka spacerowa, będzie też dostępna dla rowerów. Ja, co prawda, na rowerze od lat nie jeżdżę, bo i po co stanowić zagrożenie dla siebie i innych. Ale mam znajomych bardzo przemiłych, którzy i owszem, i tak, na bicyklach pomykają wszędzie, gdzie mogą. Dlatego też i słówko w ich interesie piszę.

Od kilku lat dość regularnie wyprawiam się do Niemiec. I tam wszędzie są ścieżki dla spieszonych, ale i dla rowerzystów. Ostatnio znów zwiało mnie na Łabę po polsku, Elbe po niemiecku. I co widziałam? Ano to, że są szlaki rowerowe. Można brzegiem Łaby przejechać od Czech przez całe Niemcy aż do ujścia w Morzu Północnym. Od źródła się nie da, bo na południowym stoku Łabskiego Szczytu jest, ale niedaleko dalej już tak. Zresztą jest kilka takich dróg łączących funkcję szlaków rowerowych i pieszych. Najsłynniejszy, to oczywiście droga wzdłuż Dunaju. Zresztą najdłuższa. Ale te nadrzeczne drogi mają takie coś, czego nie ma u nas. Czasami biegną tak, że przecinają granice. Przechodzą przez różne kraje, ale są. I dobrze by było, aby się od tych krajów w tej kwestii nauczyć, że można. Można wybudować ścieżki nad rzekami.

U nas to cały czas marzenie niespełnione, aby coś takiego powstało. No ja bym bardzo chciała. I dlatego ponawiam prośbę. Jak wydłużamy bulwar, to tak, aby nie był pancerny, aby był wygodny dla pieszych i dla tych na rowerach. Bo może się okazać za jakiś czas, że to rozwiązanie komunikacyjne blisko rzeki, nad rzeką i z rzeką w punkcie stanie się modelowym przykładem, jak przywracać rzekę miastom i mieścinkom. Na co ja liczę, za co trzymam kciuki i mam nadzieję, że mnie mocno starszej pani dane będzie poczekać.

Co prawda, nie wiem, co skwierzyńskie żaby na ten temat pomyślą, bo w miasteczku szlak komunikacyjny powstał na lewym brzegu rzeki, a mostu łączącego prawą nitkę z lewą powyżej nie ma.

No cóż. Taki polski paradoks. Trzeba mieć jednak nadzieję, że się uda i wszystkie ścieżki wpiszą się w mapę szlaków komunikacyjnych dla spieszonych i na rowerach. Powtórzę, chciałabym.

Trzymam kciuki za pomysł.

A teraz z innego kątka, też turystycznego. No jak ja zazdroszczę Strzelcom Krajeńskim znaku. Znaczy dokładnie „Strzelce Krajeńskie odczarowują”. Bo prosta grafika odnosząca się do pejzażu miasta oraz do historii, bo miasto przeze mnie zwane Carcassonne Lubuskie (drugie po prawdzie to Ośno Lubuskie, też szalenie lubię) sprawia, że łatwo rozpoznawalne jest. Znak odnosi się do architektury, ale i do historii – jej prawdy, jak i bajecznego wydania. Bajeczne, to ta czarownica, co lata na miotle. Ale i nie do końca bajeczne. W Strzelcach jest bowiem Baszta Czarownic. Niechlubna to historia, ale jest. I można, a wręcz trzeba ją odczarować i zamienić na plusy, jak choćby w przypadku Gór Świętokrzyskich w Polsce, czy gór Harzu z Brocken w Saksonii Anhalt w Niemczech to uczyniono. My cały czas borykamy się z jakąś Przystanią. I ciągle coś tam dłubiemy, modernizujemy, stawiamy na zgrane karty, mocno zgrane. A nie potrafimy dostrzec tego, co mamy pod nosem. Ot choćby legendy miejskie. Ot choćby osiągnięcia zapaleńców. Ciągle coś dłubiemy. A mieścinki obok nas nie dłubią, tylko wygrywają to, co mają pod nosem… Co prawda, teraz ruszył Dom Historii Miasta, może się więc zmieni. Pożyjemy, zobaczymy…

No cóż. 

X

Napisz do nas!

wpisz kod z obrazka

W celu zapewnienia poprawnego działania, a także w celach statystycznych i na potrzeby wtyczek portali społecznościowych, serwis wykorzystuje pliki cookies. Korzystając z serwisu wyrażasz zgodę na przechowywanie cookies na Twoim komputerze. Zasady dotyczące obsługi cookies można w dowolnej chwili zmienić w ustawieniach przeglądarki.
Zrozumiałem, nie pokazuj ponownie tego okna.
x