Echogorzowa logo

wiadomości z Gorzowa i regionu, publicystyka, wywiady, sport, żużel, felietony

Jesteś tutaj » Home » Renata Ochwat: Moje irytacje i fascynacje »
Sergiusza, Teofila, Zyty , 27 kwietnia 2024

Będzie centrum, będzie pięknie. Będzie?

2016-12-09, Renata Ochwat: Moje irytacje i fascynacje

Naprawdę będzie pięknie? Naprawdę tę szkaradę da się przebudować na funkcjonalną budowlę na potrzeby miasta? Ja osobiście wątpię.

Już wiadomo mniej lub bardziej, kto i za ile zaprojektuje przebudowę Przemysłówki, tego szkaradzieństwa w centrum miasta na potrzeby miasta. Jednym słowem szkarada zostaje. Biuro z Kostrzyna, mego jednego z najbardziej ulubionych miejsc na ziemi zaprojektuje nam Przemysłówkę na potrzeby biurowe oraz kulturalne.

Klamka zapadła, nie da się z tym nic zrobić. Będzie sobie stała ta nieszczęsna Przemysłówka, ten dziwny wieżowiec w niskim centrum, w sąsiedztwie mocno dostojnej ceglanej katedry, która podobnie jak mury, ten szczątek właściwie, są świadkami dziejów tego miasta od jego początku. Będzie sobie stała jako ten oto niemy wyrzut sumienia, ale i zakładnik byłych czasów, kiedy roiło się w głowach decydentów, że obudują katedrę takimi pseudodrapaczami chmur i kościół zupełnie zasłonią. Bo nawet w czasach drapieżnej komuny nikomu do głowy jakoś nie przyszło, żeby katedrę zburzyć. Skoro Rosjanie jej nie spalili, nie zburzyli, bo jakoś nie, to chociaż tak trzeba było zrobić. Siły i pary wystarczyło na jednego paskudnego drapaka. I kiedy już się wydawało, że tego drapaka można się pozbyć, może nawet nie w spektakularny sposób, bo i po co saperów wzywać do burzenia, to jednak nie.

Magistrat kupił, nikogo się zresztą o zdanie w tym mocno rozdyskutowanym mieście nie pytał, a teraz za kolejny grosz zlecił ekspertyzę i plany na przebudowę.

Będziemy więc mieli drapaka w centrum, drapaka łączącego biura ale i centra kulturowe. Co prawda, jedna z moich bardzo przemiłych znajomych ma taka tezę, że tak po prawdzie, to nie wiadomo, co się wydarzy i może ten brzydki i niefunkcjonalny drapak jednak nie stanie się centrum kulturalnym. Ja bym sobie tego mocno życzyła. I choć nigdy za bardzo pieniędzy liczyć nie umiałam, bo nie umiem, to jednak myślę, że nawet ten miejski grosz już wydany wartałoby poświęcić, żeby jednak drapak nie stał się centrum biurowym dla szkół, ani tym bardziej dla centrów kulturowych. Bo nie ma tam miejsca, ani przestrzeni, ani niczego.

Władza już pozbawiła gorzowian miejsca kultowego, jakim była Kamienica Artystyczna Lamus. Miejsca, gdzie fantastycznie funkcjonowała galeria, klub, scena niewielka, ale jak ważna. Jak przeniesie do drapaka Miejski Ośrodek Sztuki, a budynek po nim wystawi na sprzedaż, to będzie kolejne kulturowe barbarzyństwo.

Piszę o tym kolejny raz, bo do tego natchnęło mnie moje ostatnie łażenie po Lwowie. Za mojej jakiejś tam bytności tam szłam obok Teatru im. Łesi Ukrainki. Mój ówczesny przewodnik rozpływał się nad tym miejscem. Opowiadał, jaka to cudna scena jest i co tam można zobaczyć. Poszliśmy wieczorem na spektakl. Przewodnik nalegał, ja się absolutnie nie broniłam, bo teatr, to teatr. Zawsze magia, zawsze zaskoczenie, zawsze coś niebywałego. Niewiele albo nic wówczas w sensie słowa nie rozumiałam, tak piąte przez dziesiąte, ale za to wiedziałam, że w ciekawym miejscu jestem. Na afiszu była jakaś współczesna ukraińska sztuka. Było intrygująco. No jak w dobrym teatrze zwykle bywa, choć się języka nie zna. Jak choćby w Niemczech… Też niemieckiego nic, ani, ani, ale język teatru jest uniwersalny.

Potem pojechałam do Lwowa kolejny raz. I znów szłam obok teatru, tego teatru. Teatru im. Łesi Ukrainki dodam. Polska przewodniczka mówiła, że to koniec Łesi Ukrainki. Dni teatru są policzone, bo miasto nie chce. Śledziłam losy tego teatru. Uspokoiło się, władze uznały, że poniosą znacznie większą porażkę wizerunkową, jeśli akurat ten teatr zniknie. Wycofały się z durnej decyzji i teatr działa. No i kiedy byłam dwa tygodnie temu, kolejny raz w pięknym Lwowie, poszłam sobie do teatru i co? I jest. I działa.

Dlatego może zanim władze Miejski Ośrodek Sztuki znów zechcą gdzieś przenosić, zwłaszcza do drapaka w centrum miasta, zwyczajnie się zastanowią. Czas jeszcze jest. Niech posłuchają mądrych, niech posłuchają artystów. A grosz i to niemały, jaki przyjdzie wydać na przystosowanie drapaka do potrzeb tylko MOS, jednak na remont konieczny obecnej siedziby przekażą. Bo to będzie z lepszym skutkiem. Uratuje się fantastyczny obiekt. Obiekt, który jest już swego rodzaju marką. Nie wepchnie się zasłużonej instytucji kultury do jakiegoś drapaka. Sprawi się, że o mieście będzie się myśleć jednak dobrze.

Za dużo bowiem tych rewolucji, za dużo zmian, które nic nie wnoszą, a są tylko znakiem walki z poprzednią władzą. Mnie kompletnie nie interesuje polityka, choć się na nią zżymam czasem. Raczej rzadko, niż często. Ale jeśli chodzi o instytucje kultury, to zawsze za nimi staję.

Powtórzę i zaakcentuję. Przenosiny instytucji kultury do drapaka w centrum, to ślepa uliczka. W wielkich miastach już o tym wiedzą, dobrze, żeby zrozumiała to władza w małym i średnim. A zniszczenie MOS – nie instytucji, a siedziby, to będzie barbarzyństwo. Jakoś nie bardzo chcę na to patrzeć. I jednak boję się, że przyjdzie mi na to patrzeć. Jednak.

Ps. No i znów niedobra informacja. Umarł po ciężkiej chorobie Greg Lake, frontman i gitarzysta Emerson Lake and Palmer, jednej z najważniejszych formacji rocka progresywnego. Pamiętam, jak w moich czasach studenckich słuchaliśmy Emersona i spółki z jakichś zdartych płyt. To było coś niebywałego. Mnie wówczas rozszerzał się horyzont muzyczny. Słuchałam klasyki, latałam do opery, na nocnych akademickich domówkach był Emerson, był Miles Davis, była Mahavishnu Orchestra…. I wiele, wiele innych formacji muzycznych. Do Jarocina jechało się po inne emocje. I jakoś tak nigdy wówczas nie myślałam, że przyjdzie w moim życiu taki moment, że z tym padołem łez, albo z najlepszym z możliwych światów żegnać się będą właśnie ci wielcy. Te ikony. Bo przecież oni nigdy nie powinni odchodzić. A odchodzą. Ale gdzie idą? Bo zaczynam się z tym wadzić, czy na pewno na Niebieską Łąkę? A jeśli jej nie ma, to gdzie?

Ps. 2. Dziś dziewiąty dzień kolejnego miesiąca. Jeden ważny w moim życiu. Dziewiątka w moim życiu to ważna data. Wyszłam z 9 DSH, drużyny harcerskiej i cały czas to dla mnie ważny dzień jest. Niech będzie dobry.

X

Napisz do nas!

wpisz kod z obrazka

W celu zapewnienia poprawnego działania, a także w celach statystycznych i na potrzeby wtyczek portali społecznościowych, serwis wykorzystuje pliki cookies. Korzystając z serwisu wyrażasz zgodę na przechowywanie cookies na Twoim komputerze. Zasady dotyczące obsługi cookies można w dowolnej chwili zmienić w ustawieniach przeglądarki.
Zrozumiałem, nie pokazuj ponownie tego okna.
x