Echogorzowa logo

wiadomości z Gorzowa i regionu, publicystyka, wywiady, sport, żużel, felietony

Jesteś tutaj » Home » Renata Ochwat: Moje irytacje i fascynacje »
Anieli, Kasrota, Soni , 28 marca 2024

A jednak niestety jest bezhołowie, czego się bałam

2017-04-25, Renata Ochwat: Moje irytacje i fascynacje

Bałagan jednak jest. Na kolei. Bo docierają nie tylko do mnie głosy, że coś nie trybi z tym Gorzowem Wschodnim. Pociągi jakoś dojeżdżają i jakoś odjeżdżają. Jakoś….

Jeszcze nie miałam okazji wyprawić się w Polskę z Gorzowa Wschodniego albo z Gorzowa Wschód. Bo moje ścieżki ciągle mnie na zachód lub południe prowadzą. Ale przemili poinformowali, że jakiś totalny kipisz tam panuje. Jakieś pociągi jadą, jakieś nie jadą. Trudno się w tym wszystkim odnaleźć, zwłaszcza, kiedy się ma wyliczony czas podróży. Wyliczony polega na tym, że się wsiada do określonego szynobusiku i ma się nadzieję, że o czasie się do wybranego punktu dotrze. Ten wybrany punkt to praca albo szkoła. A tu panie Dziejku i ty Królu Błystku od skrzatów wielce pomocnych, nic nie potraficie zdziałać, bo jak się okazuje, nic nie trybi. Kolej, moja ulubiona forma podróżowania, jakoś zwyczajnie nie ogarnęła sytuacji i jest coś na kształt wielkiego bałaganu. Jakiś pociąg dojeżdża, zresztą o egzotycznej porze. Jakiś inny wyjeżdża, też o egzotycznej porze. Podróżni się z lekka miotają, część klnie, część żartuje. Inni twierdzą, że to paranoja. Czyli jest jak zwykle. Bałagan.

Ale i czemu się dziwić. Wszak jakiś czas temu, dość dawno temu, podzielono dobrą firmę, czyli Polskie Koleje Państwowe na milion i jedną spółkę. I te spółki walczą o swoje. Walka owa przekłada się i na dziś, i na teraz. Czyli Intercity i TLK mają pierwszeństwo a Przewozy Regionalne muszą czekać. Nikt tak naprawdę nie wie, o co chodzi, bo chaos okropny jest. A ofiarami tych głupich decyzji o milionie i jednej spółce są podróżni, ale i ludzie kolei. Podróżni, bo nie mają wyjścia. Muszą czekać i jak klną na bardak, to trafia to w wody Warty. Może znajdą sobie inne połączenia, autobusowe, albo przez bla bla, prywatnymi autkami. Albo jeszcze inne.

Natomiast ludzie kolei, maszyniści, konduktorzy, zawiadowcy – to inna jakość. To ludzie firmy, która jakoś ich zawiodła. Bo zostawiła ich na pastwę roszczeniowych podróżnych. A co oni mają powiedzieć? No co? Tylko przepraszają i tłumaczą, że za chwilkę niewielką znikną niedogodności. Choć nie znikną. Bo zwyczajnie nie mogą. Bałagan jeszcze trochę potrwa, a ludzie kolei będą się musieli tłumaczyć nie za swoje, ale za firmę. Za firmę, która podjęła świetną decyzję o remoncie estakady, ale która nie potrafiła przewidzieć tego, co się wydarzy, i co faktycznie się dzieje. I nagle okazuje się, że problemem niewielkim jest dowiezienie podróżnych z dworca głównego do Wschodniego, ale wielkim jest punktualność wynikająca z rozkładu jazdy. Ja ludziom kolei bardzo współczuję. Tej konieczności tłumaczenia i świecenie oczyma za dyrekcje rozliczne. Bo oni to praktycy, zaprawieni w bojach i umiejący rozmawiać z podróżnymi. A dyrekcje to państwo w garniturach i garsonkach, które chyba nigdy pociągami nie jeździło. Za ludzi kolei kciuki trzymam i wierzę, że ten bałagan jednak jakoś się ucywilizuje, bo za chwilkę niewielką, bo 15 maja już faktyczne roboty na wiadukcie się zaczynają. Idzie to od wschodniego kątka.

Dla kolei oznacza to tylko, że dalej Gorzów Wschodni jest najważniejszym dworcem – stacją w kierunku Polska wschodnia, Polska centralna i w podobie. Dla nas tu nad Wartą mieszkających oznacza to ni mniej, ni więcej, że nisze idą do remontu, Spichrzowa się z lekka zamyka, jakieś coś nowego i trudnego nam się szykuje. Co wyjdzie? Zobaczymy. Ale chyba raczej nic dobrego.

A teraz z innego kątka będzie. Też niekoniecznie ciekawego. Tak o mieście nad trzema rzekami można przeczytać w folderze wydanym na użytek cudzoziemców przez Polską Organizację Turystyczną w wersji językowej włoskiej w tłumaczeniu italianistów, których w mieście nad rzekami mieszka kilkoro. Otóż według POT: „miasto nad trzema rzekami to miasto małe położone nad rzeką Wartą, znane ze swej gościnności. Przez 700 lat związane z Niemcami zostało ponownie włączone do Polski z dzisiejszą nazwą dopiero po II wojnie światowej. Na odwiedziny zasługuje bulwar o niespodziewanym uroku, gdzie zdziwienie nie pozwoli wam zamknąć oczu dzięki niezwykłej miejskiej plaży, na której latem organizowane się wszelkiego rodzaju imprezy. Dla szukających tradycji to interesujące miasteczko na dziedzińcu Spichlerza oferuje »Miodowe targi św. Jakuba«. Godna odwiedzin jest też łaźnia miejska pochodząca z lat ’30, uchodząca wówczas za największe centrum sportowo-rekreacyjne między Wrocławiem a Szczecinem”. Wow… No to się w końcu dowiedziałam, jak i co tu się reklamuje. Toż to panie i panowie oraz smarkate pacholęta – jakiś ci oto zaścianek mamy. I to komiczny, bo tylko bulwar i tylko jarmarki miodne. A prawda jest taka, że ani bulwar, ani jarmarki miodne. Bo dużo więcej ciekawych i ważnych rzeczy tu jest i tu się dzieje. Jakich? Zwyczajnie mnie się nie chce wymieniać, bo jakbym zaczęła, to długi papirus. Mnie natomiast intryguje, kto Polskiej Organizacji Turystycznej podał taki okropny bryg, takie okropne coś, co uwłacza godności miasta, godności ludzi tu mieszkających oraz godności władz, które mocno się starały, aby tę patynkę okropną mieścinki mieścinkowej zniwelować. Fakt. Miasto ma problem z wizerunkiem. Ma. Ale trzeba być ślepym na oba oczy i głuchym na oba uszy, aby taką sukienkę miastu uszyć i podać to jako oblig w materiałach wysyłanych gdzieś tam dalej.

Nie jestem z tego miasta, bo się w nim nie urodziłam, ani nie kształciłam, ale mieszkam tu już dość długo, na tyle, żeby jednak oddać mu, temu miastu sprawiedliwość. Nie wiem, kto głupawy, mocno głupawy opis wykonał i do POT wysłał. Bo wysoce on jest niesprawiedliwy, wysoce krzywdzący. I wysoce wykrzywiający prawdę o mieście, a pośrednio i o nas, którzy w tym mieście żyją i którzy starają się wizerunek tego miast w pozytywnych barwach, bo są, kreślić. Można bowiem i trzeba na to miasto narzekać, ale trzeba, zwyczajnie trzeba podkreślać te cechy, pozytywne, które to miasto ma. A ma.

Ps. I teraz trochę mojego prywatnego żalu będzie. Kulturalnego. Nie było mnie podczas weekendu w Polsce. Pojechałam sobie do fascynującego Drezna. Pojechałam z ludźmi, którym obiecałam, że im Drezno pokażę. Pokazałam. Ale w trakcie wyjazdu tego co i rusz dochodziły mnie złe informacje. Pierwsza była taka, że zmarła prof. Magdalena Abakanowicz. Wybitna polska rzeźbiarka. Miała związki z miastem naszym. Jej prace były pokazywane w BWA. Chodziłam na jej otwarte wykłady w ASP w Poznaniu. Cały czas prowadzę znajomych i nieznajomych do jej prac. Smutek.

Podczas tego weekendu z tym światem pożegnał się także pan Stefan Sutkowski, twórca i wieloletni dyrektor Warszawskiej Opery Kameralnej. Opery, która jako jedna z nielicznych instytucji artystycznych na świecie miała i ma w repertuarze opery wszystkie Wolfganga Amadeusza Mozarta, ale i coś więcej. Bombonierkę, bo tak nazywaliśmy tę operę, wymyślił i animował pan Stefan Sutkowski. Jak mówią znajomi, serce mu stanęło, bo zmiany przyszły. Znam w mieście naszym ludzi, którzy do Kameralnej jeździli. Ja też. Smutno nam. Smutno.

No i jeszcze ta ostania śmierć. Na Niebieskie Łąki przeniósł się Pyzdra, znaczy pan Witold Pyrkosz. Bóg zawołał w końcu do siebie całą wielką trójkę z „Janosika”. Pierwszy poszedł Bogusz Bilewski – Kwiczoł, drugi – sam Janosik, czyli Marek Perepeczko, teraz Pyzdra oraz kapral Wichura z „Czterech pancernych i psa”. To ten, co mu Gustlik gadał: „Pyrkosz, pyrkosz, a nie jedziesz”. Nie mieli żadnych związków z miastem i z nami, poza jednym. Wszyscy „Janosika” oglądaliśmy, wielu z nas nadal ogląda. Wszyscy ich kochaliśmy i kochać będziemy. I pamiętać także. Smutno nam bardzo. Pocieszające jest to, że teraz cała wielka trójka okowitkę na Niebieskich Łąkach pije, na nas patrzy i się cieszy, że jednak tego „Janosika” ciągle oglądamy….

X

Napisz do nas!

wpisz kod z obrazka

W celu zapewnienia poprawnego działania, a także w celach statystycznych i na potrzeby wtyczek portali społecznościowych, serwis wykorzystuje pliki cookies. Korzystając z serwisu wyrażasz zgodę na przechowywanie cookies na Twoim komputerze. Zasady dotyczące obsługi cookies można w dowolnej chwili zmienić w ustawieniach przeglądarki.
Zrozumiałem, nie pokazuj ponownie tego okna.
x