Echogorzowa logo

wiadomości z Gorzowa i regionu, publicystyka, wywiady, sport, żużel, felietony

Jesteś tutaj » Home » Renata Ochwat: Moje irytacje i fascynacje »
Agnieszki, Amalii, Czecha , 20 kwietnia 2024

Czysto się zrobiło nad Srebrną, w końcu czysto

2017-04-28, Renata Ochwat: Moje irytacje i fascynacje

Ludzie z PTTK Ziemi Lubuskiej jak powiedzieli, tak zrobili. Posprzątali brzegi ślicznej rzeczki, którą mało kto zna. A szkoda, bo to coś na kształt cudu natury jest.

Gorzowianie rzadko tu zaglądają, bo też i nie wiedzą, co tu ich może spotkać. Generalnie nad Srebrną czekają ich dwie rzeczy. Pierwsza, ta bardzo widoczna – śmietnik i to taki dość spory. Bo stare opony, bo resztki budowlane, bo zniszczone sprzęty AGD, ale i stosy butelek i wszelkiego innego badziewia. Druga, to przepiękna, meandrująca rzeczka, która zachwyca. Spacer jej brzegiem to z lekka wyzwanie, ale za to przyjemność wielka. Oczywiście skutecznie zakłócana przez ten śmietnik. No i tego śmietnika już nie zdzierżyli ludzie z PTTK Ziemi Lubuskiej, moja bratnia organizacja. Zakasali rękawy, zmobilizowali znajomych i posprzątali. Bo jak mówi Zbyszek Rudziński, do niedawna szef PTTK Ziemi Gorzowskiej, trzeba to było zrobić choćby i po to, żeby wyznakować szlak turystyczny oraz ucywilizować przepiękne miejsce tak, aby stało się atrakcyjne dla tych, co jeszcze nie wiedzą, że skarb i perełkę mają w zasięgu wzroku lub w zasięgu niedzielnego spaceru.

Gratulacje wielkie wszystkim, którzy siły i rąk własnych dostarczyli, żeby to miejsce znów ładne się stało. Gratulacje. I trzeba trzymać kciuki za tym, żeby znów jacyś wandale nie sprawili, że odrodzi się tam śmietnisko. Ale jak mówił jeden z uczestników akcji – raczej wątpliwe to jest, bo ludzie tak mają, że wyrzucają wszystkie odpady właśnie w takich miejscach. Ja tego nie rozumiem i nigdy nie zrozumiem. Bo jak można zaśmiecać takie perełki.

Pamiętam, jak wiele lat temu, miałam chyba wówczas z 17 lat, wdałam się w karczemną awanturę z pewną paniusią, mamą takiego małego berbecia. Było to w Dolinie Kościeliskiej. Szybką szagą szłam doliną do autobusu do Zakopańca, bo busów jeszcze nie było i nikt sobie nie wyobrażał, że będą. Przede mną szła owa mamusia z berbeciem. Dzieciaczek jadł cukierki i rzucał papierki pod nogi. Nie wytrzymałam, zwróciłam – grzecznie ‒ uwagę mamuni. No i usłyszałam, że głupią i wredną, bezczelną oraz wyszczekaną smarkulą jestem i nie mam praw żadnych nikomu zwracać uwagi na takie drobnostki, jak owe papierki. Dyskusja przerodziła się w pyskówkę, pyskówka w awanturę. Pani się darła, ja się darłam, a dzieciak spokojnie jadł te cukierki… Szczęściem dla mnie napatoczyła się Straż Ochrony Parku Narodowego. Chłopaki w zielonych kurtkach najpierw posłuchali pańci, potem mnie, następnie popatrzyli na śmietnik niewielki sprokurowany przez dziecko i ostatecznie ukarali mamuśkę mandatem. A jako że ich znałam, zabrali mnie do Zakopańca własnym samochodem i tłumaczyli dobrotliwie, jak ksiądz Magdzie, że dobrze zrobiłam, ale po co były te wrzaski, które aż na Kominach Tylkowych słychać było. Inna rzecz, że gdyby nie wrzaski, to by ich nic nie zwabiło.

Popajedziłam się jeszcze trochę, potem pośmialiśmy się z chłopakami. Ale nauczyłam się wówczas jednej rzeczy – uwagę zwracać trzeba, grzecznie, co zrobiłam, i potem grzecznie, bez tych wrzasków słyszalnych na owych Kominach, prowadzić dyskusję. I do dziś mnie to zostało. Zwracam uwagę, zwracam. Ale nie daję się już wkręcić w awanturę. Bo przecież chłopaków w zielonych kurtkach wszędzie nie ma.

Uwagi z reguły kończą się źle. Bo przecież nikt nie lubi być napominany czy pouczany. Ale cóż, trudno. Jak sami nie zadbamy o nasze miejsca, to nikt za nas tego nie zrobi. Można się na uwagi boczyć czy cokolwiek, ale jednak trzeba reagować. Zwłaszcza w takich miejscach jak przełom rzeczki Srebrnej. Trzeba i należy. Tak długo, jak długo istnieć będą śmieciarze. A obawiam się, że to jednak długo potrwa. Bo ludzia nasza jakoś tak ma, że o trawnik przed własnym domem się trząść będzie, ale o to, co za płotem, albo w okolicach Srebrnej, to już nie. O wędkarzach nad Wartą nie wspomnę, bo nie tylko według mnie to najgorsza plaga…. O Srebrną i jej śliczny przełom dbać zwyczajnie trzeba. A za PTTK Ziemi Lubuskiej trzymam kciuki. Czekam na wyznakowanie szlaku. Czekam.

A teraz z drugiego kątka, też turystycznego albo wygodnego dla podróżnych. Otóż na S3 powstały MOP-y. Miejsca obsługi podróżnych, bo tak się ten skrót rozwija. Są w kierunku na miasto z Wałami Chrobrego, ale są i w kierunku na Winny Gród. Od dwóch dni działają. I to jest szlagierowa informacja dla wszystkich, którzy tą drogą jeżdżą. Trochę czasu upłynęło od otwarcia S3. I ten czas był nieco koszmarnym dla podróżnych, którzy z różnych przyczyn musieli się nagle w drodze zatrzymać. A zwyczajnie nie było gdzie. Bo na takiej drodze zwyczajnie nie można stanąć byle gdzie. Teraz już są dwa MOP-y. I bardzo dobrze. Trzeba mieć nadzieję, że będzie ich jeszcze kilka. Bo są potrzebne… Fama głosi, że będą. Zobaczymy.

I kolejna rzecz, o której warto pamiętać. Otóż dziś mija dokładnie 70. rocznica rozpoczęcia Akcji Wisła. Akcji, w wyniku której na nasze i nie tylko nasze ziemie trafili przesiedleńcy ze wschodnich rubieży kraju. Głównie Łemkowie i Ukraińcy, ale jakby tak się dokładnie przyjrzeć, to i jeszcze mniejsze nacje też. Jak Bojkowie i Dolinianowie. Na skutek politycznej decyzji przesiedlono tych ludzi na te tereny – mam na myśli ziemie zachodnie. I dlatego mamy dziś sąsiadów, prawosławnych z wyznania, z narodowości jak wyżej. Owszem, było to barbarzyństwo. Ale dziś, po tych 70. latach wielu z nich mówi, że był to dla nich, ich rodzin, cywilizacyjny skok do przodu. Kto nie wierzy, niech poczyta pamiętniki przesiedleńców. Było na początku strasznie, potem okazało się, że jednak daje się tu żyć.

Powtórzę z mocą – było to barbarzyństwo. Ale minęło już tyle lat, wielu z nich jakoś sobie nie wyobraża życia gdzie indziej, tym bardziej tam. Jednak pamiętają o tym wydarzeniu. Bo trudno zapomnieć. Trudno zapomnieć fatalne w wielu przypadkach początki. Trudno zapomnieć zakazu wyznawania własnej religii i wielu innych spraw. Ale wszystko się jednak jakoś ułożyło. I dobrze.

Ale bolesną rocznicę dla wielu pamiętać trzeba. Z dystansem, jaki daje czas, który upłynął od tamtych wydarzeń, ale jednak.

Ps. No nie, dziś prywaty nie będzie. Będzie ciekawostka. Równo pięć lat mija, właśnie dziś, co może trudno przyjąć za fakt, ale jednak, kiedy to w Słubicach, bo jak napiszę miasto z czerwonym kogutem w herbie, będzie zbyt trudne do odgadnięcia, zmierzono rekordową w historii Polski temperaturę w kwietniu, czyli +31,6 stopni w skali Celsjusza. Pamiętam tamtą wiosnę. Umierałam z gorąca. Potem było jeszcze gorzej. Wszyscy, którzy mnie znają, wiedzą, że lato, słońce, ciepło i blask to moi wrogowie. Dlatego skłaniam się do teorii amerykańskich i skandynawskich naukowców dowodzących, iż jesteśmy w początku małej ery lodowcowej, która już kiedyś, a dokładnie Europę i świat nawiedziła w terminie od 1570 do 1900 roku. No i ponoć znów się zaczyna. A znakiem widomym ma być to, co się w klimacie teraz dzieje. Jak dla mnie – dobrze. Lubię chłód, szarość, wilgoć, bagienka, wodę. Lubię. Ale lubię też ciepło we własnym domu – z książką i muzyką Jana Sebastiana Bacha. (Ciepło, czyli a 18 stopni w skali Celsjusza, czyli też chłodno).

X

Napisz do nas!

wpisz kod z obrazka

W celu zapewnienia poprawnego działania, a także w celach statystycznych i na potrzeby wtyczek portali społecznościowych, serwis wykorzystuje pliki cookies. Korzystając z serwisu wyrażasz zgodę na przechowywanie cookies na Twoim komputerze. Zasady dotyczące obsługi cookies można w dowolnej chwili zmienić w ustawieniach przeglądarki.
Zrozumiałem, nie pokazuj ponownie tego okna.
x