Echogorzowa logo

wiadomości z Gorzowa i regionu, publicystyka, wywiady, sport, żużel, felietony

Jesteś tutaj » Home » Renata Ochwat: Moje irytacje i fascynacje »
Marii, Marzeny, Ryszarda , 26 kwietnia 2024

Pojawiła się jeszcze jedna kandydatura na patrona ulicy

2017-06-23, Renata Ochwat: Moje irytacje i fascynacje

Jakoś widać, że kwestia nazywania ulic w mieście jest ważna. Okazuje się, że ludzieńki chcą także, aby patronami byli ci, których pamiętają, albo w jakiś sposób byli im bliscy.

Długo nie trwało od chwili, kiedy pokazał się mój wczorajszy felieton miedzy innymi o ulicach. Nowych nazwach dla ulic, uściślę dla porządku domu. Na mailu dostałam kilka informacji. Na mailu, bo telefon mi umarł i na razie nie wiadomo, kiedy będzie sprawny. Umarnięcie telefonu polega na tym, że działa, kiedy chce, a zwykle nie chce. Firma od telefonu twierdzi, że wszystko jest w największym porządku. A że nikt lub prawie nikt się do mnie nie może dodzwonić lub ja w drugą stronę, to już insza inszość. Dyskusja, kto ma rację, trwa. Pożyjemy, zobaczymy, co się urodzi.

No wracam do ulic. Miły znajomy radny zapytał, co trzeba zrobić, jak radnych przekonać, żeby zamiast Elizy Orzeszkowej ulica nosiła imię Kazimierza Furmana. Zgodnie z własnym sumieniem napisałam mu, że trzeba argumentować, iż świetnym poetą był, jego poezja ciągle żyje i inspiruje, no i był stąd.

A drugi mailik przypomniał mi, że przecież kiedyś śp. Mieczysław Rzeszewski walczył o zaułek Andrzeja Gordona. No walczył i mu się nie udało. Miłosiernie przemilczę, kto wówczas i jakie głupoty wygadywał. Pamięć po ówczesnych radnych rozwiała się niczym dym z dogasającego ogniska, a pamięć o Andrzeju Gordonie nadal trwa. Jakoś może nienachalnie, ale jednak.

Chciałabym bardzo, aby i Gordon, ale i Furman mieli swoje ulice, ale wiem, że się nie uda. Zwyczajnie nie, bo to nie ten czas. Bo czas martyrologii i nowego patriotyzmu przyszedł. Zresztą w kraju naszym, a co za tym idzie, mieście naszym, no moim przysposobionym, dla porządku domu, ten nowy patriotyzm i nowa martyrologia jakoś tak cały czas jest obecna. Dziś nowy patriotyzm ma zabarwienie narodowe i niebezpiecznie zatrąca o sfery, które mnie są kompletnie obce. Nowa martyrologia znalazła sobie nowych bohaterów, nierzadko poważnie moralnie wątpliwych (nie w mieście tym, co szczęście) i to też mnie jest obce.

Ale radością dla mnie były te dwa i nie tylko te dwa maile z pytaniem o tutejszych. Znaczy, nie wszyscy poddają się nowym modom i myślą nieco inaczej, niż obowiązujący wzorzec.

A teraz z drugiego kątka. Pewna znana pizza wraca do miasta. Jakoś tak ma to nastąpić jesienią. Ja się cieszę podwójnie, bo lubię klasyczną pizzę, choć mam problemy, żeby jedną zjeść w całości, choćby małą. A z drugiej bo ta firma ma bar sałatkowy. Oznacza to tak, że można sobie w określonej cenie nabrać na talerz różnych warzywek, w tym onion rings czyli cebulowe krążki i delektować się warzywami, kiedy znajomi będą jeść pizzę. Przypomnę tylko, że pizza owa już była w mieście. Wówczas się nie udało, choć wydawało się, że będzie dobrze. Zobaczymy, jak pójdzie teraz. Ja w każdym razie czekam, bo zielsko do jedzenia lubię najbardziej.

Ps. Dziś 72. urodziny obchodzi druhna harcmistrzyni Danuta Leśniewska, była komendantka Gorzowskiej Chorągwi ZHP, całe życie harcerka, dziś czynna w Związku Walki z Kalectwem. Skauci i harcerze całego świata mają takie powiedzenie: Raz skautem, całe życie skautem. I właśnie druhna Leśniewska, do której ja całe życie mówię druhno lub pani Danko, bo choć wiele razy zwracała mi uwagę, że my harcmistrze to po imieniu sobie mówimy, ja jakoś nie potrafię tak do niej się zwrócić, jest takim wręcz podręcznikowym przykładem słuszności tego powiedzenia. Prawy i mądry człowiek. Szalenie elegancka kobieta, bywała w świecie, uczestniczka życia kulturalnego. Człowiek czuły na krzywdę drugiego człowieka. Moja pierwsza w zawodowym życiu szefowa. Sprawiedliwa i mądra. Pamiętam, jak druhna komendantka jechała na jakąś ważną naradę do Oleśnicy czy Wrocławia, miała koszmarny wypadek samochodowy. Cudem z tego wyszła. Cudem. Siedzieliśmy w komendzie przy Wyszyńskiego. Nikt nic nie mówił. Czekaliśmy na informację. W końcu przyszła. Żyje, jest dziwnie, ale żyje. Szefowa, bo tak wówczas o niej mówiliśmy, przeszła operację. Czekaliśmy, co dalej. Aż można było pojechać do Nowej Soli, bo szefowa tam leżała. No i usłyszeliśmy, że właściwie najlepszym podarunkiem to byłoby czerwone wino, bo szefowa sporo krwi straciła, a na czerwone krwinki i ich odbudowę najlepsze jest właśnie czerwone wino. Kieliszek dziennie. No i pojechała z wizytą od nas druhna harcmistrzyni Jadwiga Zasada, mentorka i przyjaciółka szefowej. Zawiozła dwa dobre czerwone wina. A my wszyscy dworowaliśmy serdecznie, że szefowa, która do chwili wypadku alkoholu nie uznawała i absolutnie nie piła, teraz na receptę do leków i diety dostała przepisany kieliszek tego wina właśnie.

Dużo czasu minęło, rehabilitacja przyniosła rezultaty. Pani Danuta Leśniewska wróciła do zdrowia. I rzuciła się w wir działań. Tak ma. Pani Danko, kochana druhno komendantko, wszystkiego naj na urodziny, wszystkiego!!!!

X

Napisz do nas!

wpisz kod z obrazka

W celu zapewnienia poprawnego działania, a także w celach statystycznych i na potrzeby wtyczek portali społecznościowych, serwis wykorzystuje pliki cookies. Korzystając z serwisu wyrażasz zgodę na przechowywanie cookies na Twoim komputerze. Zasady dotyczące obsługi cookies można w dowolnej chwili zmienić w ustawieniach przeglądarki.
Zrozumiałem, nie pokazuj ponownie tego okna.
x