Echogorzowa logo

wiadomości z Gorzowa i regionu, publicystyka, wywiady, sport, żużel, felietony

Jesteś tutaj » Home » Renata Ochwat: Moje irytacje i fascynacje »
Apoloniusza, Bogusławy, Gościsławy , 18 kwietnia 2024

Będą wspólne promocje regionalnych produktów

2017-07-20, Renata Ochwat: Moje irytacje i fascynacje

No i kolejna dobra informacja. Po latach kilku, niedługich, miasto nasze budzi się jeśli chodzi o kontakty międzynarodowe wzajemne. A jeśli program wypali, to będzie świetnie.

Mam na myśli projekt wspólnego promowania produktów regionalnych lubuskiego i Brandenburgii. Bo tego tyczą rozmowy toczone na wysokich – miejskich szczeblach. Partnerami mają być miasto nasze i Frankfurt nad Odrą, bo jak napiszę miasto ze śledziem i kogutem to raczej nikt, a po prawdzie niewielu się domyśli, że o Frankfurt chodzi (regionalistów zrazu przepraszam, bo wiem, że wielce szacowne towarzystwo z rozszyfrowaniem akurat tego kodu nie miałoby problemu).

Jak dla mnie super sprawa. Lubuskie, region tutejszy, znaczy północy ma bardzo wiele do zaoferowania. Oczywiście jeśli chodzi o produkty regionalne. Najprościej będzie gadać o jedzeniu, na którym ja się słabo znam, ale przez wiele lat uczestnictwa w targach produktów regionalnych poznałam je w jakiś sposób. I myślę sobie, że akurat lubuskie, północna część, ma się czymś pochwalić. O południowej nie piszę, bo tam jest Szlak Wina i Miodu. Osobna wartość.

Jeśli chodzi o północ, to mamy i super potrawy z ryb, chleb lokalny, nalewki prokurowane przez pana Jana Świrepo, posła, wicewojewody, nagrodzone zresztą wieloma nagrodami i to bardzo prestiżowymi. Poza tym jeszcze mamy renetkę landsberską i kilka bardzo ciekawych przepisów na jej wykorzystanie do ciast, w tym szarlotki. Ja tam ciast zwyczajnie nie jadam, ale jak mam babę drożdżową i szarlotkę przed nosem, to jednak niechęć do słodyczy maleje bardzo. Tak w postępie geometrycznym, choć po prawdzie baba drożdżowa i szarlotka jakoś w moim mniemaniu słodyczami nie są. Jakby jeszcze tam zajrzeć do tych produktów, które różne Koła Gospodyń prokurują, to więcej smakołyków się znajdzie.

A jakby porzucić tylko jedzenie, to też trochę rzeczy ciekawych dla ludzi zza Odry się znajdzie.

Nie wiem za bardzo, co od nich, znaczy ludzi zza Odry może być dla nas ciekawe. Na pewno sztandarowy przysmak hanzeatycki, czyli bułka ze śledziem. Na pewno też i zupa soljanka, przetworzona bardzo wobec kanonicznego przepisu. Powiem tak, najlepszą soljankę jaką w życiu jadłam, a jadłam ich trochę, to była w takiej małej knajpce we Frankfurcie właśnie. Knajpki już nie ma, a smak pozostał. Poza tym zawsze zostają wursty w różnych smakach, choć ja nie lubię ostatnio bardzo modnego carrywurst. Nie lubię mocno doprawionego jedzenia.

Jak porzucić jedzenie, to też trochę innych rzeczy się znajdzie, które razem możemy promować. I idea takiej współpracy – promowania siebie przez przyjaciela, razem z przyjacielem bardzo mnie się podoba. A jak do tego dorzucić jeszcze turystykę, wspólne promowanie tego, co u nich, a jest bardzo dużo, z tym, co u nas, bo też jest bardzo dużo, to mamy o czym mówić i co razem promować.

Szeryfowie miast dwóch o tym rozmawiają. A mnie tylko ręce przychodzi składać do oklasków. Bo o takiej współpracy zawsze mówiłam, mówię i będę mówiła. Frankfurt w kwestii promowania siebie jako miasto, ale i regionu jest o lata świetlne przed nami. Widać to na targach turystycznych, na które ja zwyczajnie z wielu względów jeżdżę. I jeśli się ta współpraca rzeczywiście uda, to będzie to tylko chwała i tylko dobre, co temu miastu może się trafić. Zwyczajnie trzymam kciuki za powodzenie. Bardzo mocno trzymam.  Bo moim zdaniem, nie ma nic lepszego aniżeli dobre, bardzo dobre kontakty z sąsiadami. I to w skali mikro – z sąsiadami z klatki schodowej, ale i w skali makro – z sąsiadami zza najbliższej granicy. A tak się ostatnio stało, że skala makro do nas przyszła. Na Dniach Hanzy zabrzmiały dzwony Kościoła Mariackiego we Frankfurcie. Na pomoc naszej katedrze. A kiedy te dzwony dają głos, dzieje się coś ważnego, historia.

Może z tych rozmów wyniknąć wspólny rynek. Ja chcę bardzo.

No i znowu wyszło, że jestem germanofilką. Znakiem tego, muszę się zacząć uczyć języka. Ale skoro stara jak węgiel jestem, to raczej nic z tego, znaczy nauki nie wyniknie. Choć nie ukrywam, że bardzo bym dziś chciała mową Friedricha Schillera, ale i Thomasa Manna mówić – Thomas Mann – jeden z bardziej ulubionych pisarzy mich jest. O Heinrichu Heine i paru innych wielkich nie wspominam.

Ps. A teraz odrobina prywaty, bo za ostatnie czasy nie było. Trudno, żeby była, kiedy takie ważne rzeczy się działy. I tak warto pamiętać, że w 1842 roku, czyli 175 lat temu zmarł Hans Wilhelm von Schöning, miał 57lat. I był landratem sulechowskim, ostatnim w rodzinie właścicielem Janczewa. Janczewo poszło w inne ręce. Inna historia się  zdarzyła.

Rok mija od śmierci Włodzimierza Odojewskiego, pisarza, którego bardzo, ale to bardzo lubię. To on napisał „Zasypie wszystko, zawieje”, ale i „Oksanę”, ale i wiele różnych tekstów. A jako że ja na Ukrainę lubię jeździć i jeżdżę, to słówko wspomnienia o Nim piszę. Rozumiał jak niewielu w tym kraju związki Ukrainy właśnie z tym, co po Jałcie się wydarzyło. A to, co po Jałcie, to my jednak cały czas trenujemy, choć tyle lat minęło od zakończenia II wojny i ostatecznego traktatu w moim bardzo, ale to bardzo lubianym Poczdamie.

No i ostatnia moja prywata. Dziś 46. rocznicę urodzin obchodzi moja jedna z najbardziej ulubionych aktorek. Pani Sandra Oh, kanadyjska aktorka pochodzenia koreańskiego. Zagrała w „Pod słońcem Toskanii”, w „Bezdrożach” i paru innych. Za „Toskanię” ją polubiłam, za „Bezdroża” pokochałam. Stąd dziś ten prywatny wątek. 

X

Napisz do nas!

wpisz kod z obrazka

W celu zapewnienia poprawnego działania, a także w celach statystycznych i na potrzeby wtyczek portali społecznościowych, serwis wykorzystuje pliki cookies. Korzystając z serwisu wyrażasz zgodę na przechowywanie cookies na Twoim komputerze. Zasady dotyczące obsługi cookies można w dowolnej chwili zmienić w ustawieniach przeglądarki.
Zrozumiałem, nie pokazuj ponownie tego okna.
x