Echogorzowa logo

wiadomości z Gorzowa i regionu, publicystyka, wywiady, sport, żużel, felietony

Jesteś tutaj » Home » Renata Ochwat: Moje irytacje i fascynacje »
Agnieszki, Amalii, Czecha , 20 kwietnia 2024

No i derby były, co za mecz, co za emocje!!!

2017-08-14, Renata Ochwat: Moje irytacje i fascynacje

Cisza na W69 po 15. biegu była bezcenna. Potem się zaczęły wrzaski… I nadal nic nie wiemy. Poza tym, że Bartek Zmarzlik zaliczył najlepsze czasy meczu. Co dziwne nie jest.

Czekałam na derby. Nie mogłam pojechać do Winnego Grodu, zresztą jakoś na derby nigdy mnie tam nie ciągnęło. Oglądałam w telepatrzydle. I słuchałam ulicy, bo wrzaski po wygranych czy zremisowanych biegach słychać było bardzo, bardzo.

Stalowi dali radę. Mało, naprawdę mało brakowało, żebyśmy mogli otwierać szampana za zwycięstwo. Szampan poczeka na następne mecze, ale dobre było i to, że Stalowi absolutnie się nie wystraszyli W69 i wcześnie odpalonych flar. Zresztą pogratulować tym od flar i dymów…. Zaklinanie rzeczywistości na nic się nie zdało. Znów mamy remis i jak mówił Krzysztof Cegielski – tym razem nie będzie w obu lubuskich stolicach słów o lepszych, o zwycięzcach, o przegranych, o pokrzywdzonych, o niesłusznie wywyższonych, i takich tam różnych. Jest remis. Aktualny mistrz Polski, znaczy Stal, zawalczył. Falubaz nie odpuścił i mamy to, co mamy. Mamy wiedzę, że obie lubuskie drużyny są godne siebie. Obie dobre. Ale wiemy też, że Bartek Zmarzlik, który nie lubi, kiedy mówić do niego per pan, jest najlepszym zawodnikiem ligi. Mogą sobie zaklinać rzeczywistość dziennikarze z Winnego Grodu, ale i oni muszą się zgodzić z tym, że jednak Bartek jest najlepszy.

Co będzie dalej? Zobaczymy. Tym bardziej smakuje oczekiwanie na następne zawody. Tym bardziej. Bo i Falubaz, i Stal pokazały, że wielkie są. Można nie lubić Falubazu, można. Ale uznać przeciwnika jak najbardziej trzeba. I super, że w Lubuskiem mamy dwie dobre, bardzo dobre drużyny. Myślę, że nigdy nie dopracujemy się stanu takiego, którego ja bym sobie życzyła. Takiego, że razem cieszymy się z meczów. Bez policji, psów, bez pałek. Bo sport powinien łączyć.

A teraz słówko o ciszy po zakończeniu meczu. No Myszkowi na chwilkę zamilkli, bo przecież spodziewali się więcej. Stalowi też na moment oniemieli. Bo też spodziewali się więcej. Ta cisza była znacząca. Ale po chwili Stalowi się ożywili i słychać było, jak zwykle, wrzaski pod adresem Winnogrodzkich. W telepatrzydle słyszałam. A potem jeszcze słyszałam wrzaski uznania pod adresem Bartka. A kiedy Bartek opowiadał, kto i jakie teksty mu śle, to też były wrzaski uznania pod jego adresem. Trudno się dziwić. Tym wrzaskom znaczy.

Oglądałam derby na stojąco. Trochę się darłam, trochę nie patrzyłam. Bo trochę zaklinałam rzeczywistość. Podobnie było dzień wcześniej, kiedy oglądałam GP w Malilli. Jak Bartek przyjechał w fantastycznym stylu na pierwszym miejscu, to jak inni fani cieszyłam mocno. Z sąsiadami ustaliliśmy, że jak mecz jest, to wrzaski nikomu nie przeszkadzają. Żużel jest nieprzewidywalny. I dlatego czekam na następne rozdania. Teraz już w telepatrzydle, bo wybywam na chwilkę z miasta.

Właśnie, właśnie. Wybywam. Na jakiś tydzień z lekkim okładem żegnam się z tymi, którzy moje złośliwce czytają (złośliwce – tak pieszczotliwie nazywam moje pisanie w Echo). Ale że jadę w taki kątek, gdzie net jest, to może i jakie słówko, czyli malusi złośliwiec będzie. Jak zwykle będę śledzić gorzowskie ślady i gorzowskie wątki, bo szwendanie się po różnych zakątkach nauczyło mnie, że wcale to nie jest niemożliwe, aby na gorzowskie ślady trafić. Jestem przywiązana do zasady uścisku sześciu dłoni. Mówi ona, że nawet jak się człowiek znajdzie na Ziemi Ognistej, pustyni Gobi, Antarktyce, albo w jakim innym odległym zakątku, to wystarczy łańcuszek sześciu ludzi, aby znaleźć kogoś, kto jest znajomym znajomego. Polscy Górale (błąd ortograficzny zamierzony i celowo zastosowany) mówią, że dobrze jest mieć zawsze i wszędzie swego swoka, tego znajomego znajomych. Ja tak mam, że zawsze znajduję swoka. Sprawdza mnie się to zawsze na Ukrainie, do której oczywiście tęsknię i już planuję, jak tam późną jesienią znów ryznąć.

Zobaczymy, jak mnie się to sprawdzi na Litwie, gdzie obecne ścieżki mnie prowadzą. Jednym i już znanym swokiem na Litwie jest siostra Michaela Rak, którą mam zamiar odwiedzić. I jakieś dwa euro na rzecz litewskiego hospicjum siostry Michaeli mam zamiar dać. Dwa euro, bo na tyle mnie stać. Zobaczymy, czy jakichś innych swoków tam w Lituanii spotkam.

A jak spotkam, to oczywiście napiszę. Miłych chwil zatem i odpoczynku od pisarstwa mego. Jak się pociągi nie spóźnią, to już 15 sierpnia wysiądę na dworcu pociągowym w Wilnie. Po drodze pogapię się na Niemen… Ten Niemen Elizy Orzeszkowej. I o tym też za jakiś czas napiszę.

X

Napisz do nas!

wpisz kod z obrazka

W celu zapewnienia poprawnego działania, a także w celach statystycznych i na potrzeby wtyczek portali społecznościowych, serwis wykorzystuje pliki cookies. Korzystając z serwisu wyrażasz zgodę na przechowywanie cookies na Twoim komputerze. Zasady dotyczące obsługi cookies można w dowolnej chwili zmienić w ustawieniach przeglądarki.
Zrozumiałem, nie pokazuj ponownie tego okna.
x