Echogorzowa logo

wiadomości z Gorzowa i regionu, publicystyka, wywiady, sport, żużel, felietony

Jesteś tutaj » Home » Renata Ochwat: Moje irytacje i fascynacje »
Marii, Marzeny, Ryszarda , 26 kwietnia 2024

No i się doczekałam tego, o czym od dawna mówiłam

2017-09-20, Renata Ochwat: Moje irytacje i fascynacje

To nie był najlepszy dzień, jeśli chodzi o informacje. Lokalne radio upubliczniło opinię IPN o kolejnych koniecznych zmianach nazw ulic. No i zwyczajnie nie uwierzyłam, że to się dzieje naprawdę.

Nie myślałam, że doczekam się takich postanowień. Jak tylko zaczęła się gadka o tfu dekomunizacji, to żartowałam, jak się okazuje proroczo, że w końcu czas przyjdzie i na ulicę Walczaka, Franciszka Walczaka. Miły znajomy, zresztą pracownik IPN, uspokajał, że na pewno nie, bo trudno Franciszka Walczaka podciągnąć pod tę ustawę.

Niedługo przyszło czekać. Jakaś urzędniczyna z IPN właśnie przekazała, tonem nieznoszącym sprzeciwu, że ulica Walczaka musi zniknąć z pejzażu miasta, bo przecież Walczak był milicjantem i tylko ten fakt decyduje, że ulica musi zmienić nazwę i koniec. Jeśli miasto tego nie zrobi, to zrobi to wojewoda.

No i zwyczajnie szlag jaśnisty mnie trafił. Franciszek Walczak w chwili śmierci miał zaledwie 22 lata, był milicjantem zdaje się od jakiegoś miesiąca albo dwóch. Zabili go rosyjscy żołnierze, bo spodobały im się buty młodego chłopaka. Nie chciał oddać, więc go zwyczajnie zabili. Pogrzeb, katolicki dodam, zgromadził tłum ludzi i jak akcentuje znakomity historyk dziejów najnowszych Gorzowa, prof. Dariusz A. Rymar, ten pogrzeb był pierwszą wielką antykomunistyczną, a na pewno antyradziecką manifestacją w nowym wówczas Gorzowie. Solidarnie za trumną szli oficjele, jak i zwykli mieszkańcy. To był protest przeciwko bezkarności Rosjan. Walczak został pochowany na katolickim cmentarzu, dziś zwanym Świętokrzyskim. Ma nagrobek z krzyżem. Gorzowianie cały czas palą tam znicze i kładą kwiaty. Zresztą imię Walczaka zostało jako pierwsze nadane ulicy w polskim Gorzowie.

A teraz bezrozumną decyzją ma zniknąć. Bo tak chce IPN, IPN, który nie ma widać żadnego rozeznania w dziejach miasta, który nie wie, kim był Walczak. Liczy się prosta łopatologiczna myśl, był milicjantem w 1945 roku, trzeba zmienić nazwę, bo umacniał komunę, ten zbrodniczy zresztą system. Ja się nieuprzejmie pytam – jaką komunę, jak umacniał? No jak? Przez to, że był milicjantem aż miesiąc lub i dwa? Drażni mnie takie gumkowanie historii. Drażni mnie służalczość urzędników. To jest skandaliczna decyzja. Zresztą znakomitej większości gorzowian zupełnie się nie podoba. O kosztach takiej zmiany nie mówię. Bo będą ogromne.

Inna konieczna zmiana – z pejzażu miasta ma zniknąć nazwa 30 Stycznia. No i tego już zupełnie nie rozumiem. Przecież tego dnia Armia Czerwona weszła do miasta Landsberg, czyli de facto pogoniła nazistów. Tego dnia Landsberg, zgodnie z ustaleniami międzynarodowymi stał się polskim miastem. Jeszcze bez nazwy i bez organów państwowości polskiej, ale jednak polskim. Poza tym ta data ma wybitne znaczenie symboliczne, niezwykle istotne dla lokalnej historii. Od lat bowiem gorzowianie obchodzą ten dzień jako Dzień Pamięci i Pojednania. Dzień wzajemnego wybaczenia. Udało się na tym zrębie coś niezwykłego. Udało się wybudować modelowe wręcz stosunki z byłymi mieszkańcami. Jesteśmy z tego niezmierni dumni. Jeszcze kilka lat temu, kiedy wymierające dziś pokolenie Landsberczyków często przyjeżdżało do miasta, odbywały się nie tylko oficjalne spotkania. Odbywały się spotkania w prywatnych domach – gorzowianie podejmowali landsberczyków. Bywały kolacje, bywało wspólne śpiewanie. Dorosłe dzieci Landsbergu spotykały się z dorosłymi już dziećmi i ich dziećmi oraz wnukami Gorzowa. Co tam spotkania, landsberczycy pomagali – w sferze publicznej i prywatnej. Co się udało razem wybudować, wymieniać nie trzeba. Ale warto powiedzieć, że jak trzeba było jakiegoś lekarstwa albo czegoś, czego w polskim już Gorzowie nie było, to właśnie byli mieszkańcy pomagali zdobyć.

To była i nadal jest cywilizacyjna zdobycz, coś takiego, czego zazdrościli i nadal zazdroszczą choćby w Szczecinie czy Wrocławiu. Bo tam poza oficjałka nie udało się nic więcej. Nie było mowy o wspólnych prywatnych spotkaniach. O faktycznym pojednaniu zwykłych ludzi, którzy może wcale lub prawie wcale nie interesują się historią czy polityką. Inna rzecz, że gesty pojednania właśnie w gorzowskich domach z ich byłymi mieszkańcami dziś żyjącymi za Odrą zaczynały się znacznie wcześniej, niż po 1989 roku. Znam kilka domów, gdzie do takich spotkań dochodziło już w latach 70. i 80. A dziś – decyzją jakiejś miernoty urzędniczej 30 Stycznia musi zniknąć.

Znaczy co, udajemy, że nie było wejścia Armii Czerwonej do miasta, udajemy, że Landsberg zawsze był polskim miastem, udajemy, że nie było II wojny z całą jej traumą? My tu świętujemy 2 lipca jako dzień bardzo istotny, choć to dzień założenia niemieckiego, brandenburskiego miasta i tak samo obchodzimy 30 Stycznia, jak dzień, kiedy miasto po setkach lat i bez zupełnego dania racji, poza wielką polityką, stało się polskie. Te daty to jednak kamienie milowe pamięci. I nie można, zwyczajnie nie można tego pominąć. Kto tego nie rozumie, nie rozumie niczego. Albo też w imię serwilistycznych interesów udaje, że nie rozumie. A to znacznie gorzej.

No i jeszcze pozostaje kwestia Obrońców Pokoju. Co jest nie tak w tej nazwie? To źle być obrońcą pokoju? To źle mówić, że wojna jest czymś straszliwym i nie dajcie bogi wszelakie, aby się powtórzyła? To źle? Takie myślenie to nawet więcej niż obskurantyzm myślowy. To upośledzenie mózgowe na rozkaz rządzącej partii.

O tym, że IPN zapragnął się przyjrzeć nowym nazwom – ulic Floriana Kroenke i Zenona Bauera zwyczajnie nie chce mnie się pisać, bo bezsens tego akurat gestu przekracza moje pojęcie.

Zawsze uważałam, że IPN to straszliwie bezsensownie tracone pieniądze publiczne przeznaczane na utrzymywanie tej instytucji. Teraz już wiem, że miałam rację.

Może się ze mną nie zgodzić ekipa, która popiera rządzącą partię. Co zresztą dziwne nie będzie. Ale skoro urzędnicy tej instytucji mówią w powadze urzędu, własnego nazwiska i wizerunku oraz w powadze słowa, które dla mnie jest niezmiernie ważne, istotne wręcz, takie rzeczy, to jak przyjmować ich decyzje? No jak? Ano jak jakąś groteskę, ponury żart albo wierne poddaństwo. Groteskę czy żart, nawet ponury, rozumiem, poddaństwa nie. 

X

Napisz do nas!

wpisz kod z obrazka

W celu zapewnienia poprawnego działania, a także w celach statystycznych i na potrzeby wtyczek portali społecznościowych, serwis wykorzystuje pliki cookies. Korzystając z serwisu wyrażasz zgodę na przechowywanie cookies na Twoim komputerze. Zasady dotyczące obsługi cookies można w dowolnej chwili zmienić w ustawieniach przeglądarki.
Zrozumiałem, nie pokazuj ponownie tego okna.
x