Echogorzowa logo

wiadomości z Gorzowa i regionu, publicystyka, wywiady, sport, żużel, felietony

Jesteś tutaj » Home » Renata Ochwat: Moje irytacje i fascynacje »
Anieli, Kasrota, Soni , 28 marca 2024

No i miasto znów było na czołówkach mediów

2018-03-12, Renata Ochwat: Moje irytacje i fascynacje

Z uwagą śledziłam to, co się działo wczoraj w związku z zakazem handlu. Kiedy przeczytałam nagłówek, że jednak ktoś dostał karę za niedozwolony handel, nie byłam zdziwiona. Potem zdziwiłam się jednak mocno.

Miałam obowiązkowy weekend w Miasteczku z potokiem Kasztanówka. Oznacza to zawsze dużo pracy, bo tak trzeba. Ale jednym okiem śledziłam, jak tam się układa niedziela bez handlu. I nagle info, że jest kara za właśnie handel. Potem przewinęłam informację dalej i okazało się, że kara jest, całkiem wysoka, a ukaranym jest właściciel sklepu w… Gorzowie, bo tu nawet pisanie o mieście nad trzema rzekami nie jest potrzebne. I tak wszyscy wiedzą.

Zrobiło mnie się przykro, zwyczajnie przykro, że znów miasto na siedmiu wzgórzach przoduje i że znów znalazło się na czołówkach właśnie w takim kontekście. Jednak negatywnym kontekście.

Nie chcę i nie zamierzam dywagować nad prawem i jego przestrzeganiem, bo jako legalistka uważam, że należy prawa przestrzegać. Jednak ja bym się chyba pięć razy zastanowiła, czy w takiej konkretnej sytuacji informować służby. Nikomu krzywda się nie działa, nikt nie był narażony na utratę zdrowia czy życia. Mam w tej kwestii dyskomfort poznawczy. Bo z jednej strony – prawa należy przestrzegać, ale z drugiej strony, kiedy akurat to prawo jest jednak wbrew interesowi społecznemu, bo jest, jak pokazują różne badania, to zaczyna się właśnie ów dyskomfort.

Inna rzecz, że zwyczajnie nie lubię od zawsze takich uprzejmych i z reguły anonimowych informatorów. Mam tak, bo taki charakter, a został on dodatkowo wzmocniony w czasach, kiedy zaczynałam terminować w mediach. Pamiętam, jak do redakcji, w której ów termin trwał, przyszedł list w bardzo ważnej i dolegliwej sprawie. Oczywiście niepodpisany, ale zakończony podpisem – życzliwy. Redaktor przeczytał i zdecydował – do kosza. Jak to do kosza? – zapytałam. Usłyszałam, że miejsce takich informacji jest dokładnie tam. Od tego czasu nie mam żadnych wątpliwości, miejsce anonimów jest w koszu. Jednak znacząco zmieniły się czasy. Chwali się sygnalistów, namawia się wręcz do takich sygnalistycznych zachowań. Jedni mają tak, jak ja, i miejsce takiego sygnału jest w koszu. Inni wręcz odwrotnie. Każdy sam sobie we własnym sumieniu zdecyduje.

Ni tak, ni siak, akurat przykro, że znów miasto znalazło się na czołówkach, a fora społecznościowe nie zostawiły suchej nitki na mieszkańcu, który uprzejmie poinformował o tym, że jakiś sklep jednak działa. Zwyczajnie przykro się czyta takie komentarze. Bardzo przykro. Bo jak się coś dobrego w mieście dzieje, to jednak na czołówkach tego nie ma. No cóż.

A teraz z innego kątka. No i się wyjaśniło. Kwestia pociągów z Brandenburgii dojeżdżających do miasta nad trzema rzekami się wyjaśniła. Bo znów wczoraj stałam na czwartym peronie dworca Gorzów Centralny i się gapiłam na szynobus w barwach Brandenburgii i oznaczonego znakiem DB. Oczywiście wyprodukowanego w Pesie, czyli w mieście z Brdą i Wisłą. Okazuje się bowiem, że to regularne połączenie, które jeździ od poniedziałku do piątku jako stałe połączenie miasta nad Wartą, Kłodawką i Srebrną z miastem niedźwiadka, dojeżdża także i w niedzielę. Co prawda w mieście margrabiego Jana trzeba się jakoś odrobinę przemieścić, ale się jedzie cały czas z Lichtenbergu do nas. No i to jest rewelacyjna jak dla mnie informacja, bo do miasta z niedźwiadkiem uwielbiam się wyprawiać, a teraz już wiem, że bez większych kłopotów mogę sobie w niedzielę z miasta z niedźwiadkiem wrócić. Inaczej jest w sobotę, bo nie jeździ wcale. Ale co tam, jak za niedługi czas znów tam pojadę, to tak sobie podróż ułożę, żeby wracać właśnie w niedzielę. Bo zwyczajnie lubię jeździć do miasta niedźwiadka i lubię podróżować DB. No cóż, tak mam.

Ps. Dziś polscy Sinti oraz środowisko gorzowskich Romów obchodzi 80. rocznicę urodzin Karola Parno Gierlińskiego (zmarł 4 lutego 2015 roku w Nowym Mieście nad Pilicą). Był poetą, rzeźbiarzem, zawodowym pobielaczem kotłów, ale przede wszystkim artystą. Chemik i artysta po kilku latach na ASP w Poznaniu. Mieszkał przez kilka lat w Gorzowie i zostawił po sobie wyraźne piętno w pozytywnym sensie. To tu ukazały się jego tomiki poetyckie, to tu napisał „Miri szkoła – Romano elementaro” – pierwszy w dziejach tego kraju romski elementarz dla malusich. Doprowadził zresztą do otwarcia romskiej klasy w SP1. Urodził się w Poznaniu, był ofiarą Porajmos (wielkie pożeranie, pochłonięcie), dziś Romski Holokaust. Od niechybnej śmierci w piecach Auschwitz uratowała go Alfredę Markowską – Babcia Nońcia – Honorową Obywatelkę Miasta Gorzów, o której mówił, że urodziła go drugi raz. Zasiadał w Romani Union, najwyższym organie prawnym Romów. Był konsultantem spraw romskich przy wielu wydarzeniach artystycznych. Dość przypomnieć, że zagrał w jednym odcinku „Na dobre i na złe”, ale przede wszystkim zagrał w „Papuszy” małżeństwa Krzysztofa Krauze i Joanny Kos-Krauze. Był tam cygańskim królem – błędna nazwa, zagrał Siero Roma, czego zresztą Romowie z Polskiej Romy, z której wywodziła się właśnie Papusza, jakoś zrozumieć nie mogli (i ja uznaję ich rację). Parno znałam, wiele razy o nim pisałam, więcej razy z nim rozmawiałam, parę razy coś tam dla mnie tłumaczył. Bardzo, bardzo go lubiłam. Ciekawa bardzo postać. Dziś skończyłby 80 lat.

X

Napisz do nas!

wpisz kod z obrazka

W celu zapewnienia poprawnego działania, a także w celach statystycznych i na potrzeby wtyczek portali społecznościowych, serwis wykorzystuje pliki cookies. Korzystając z serwisu wyrażasz zgodę na przechowywanie cookies na Twoim komputerze. Zasady dotyczące obsługi cookies można w dowolnej chwili zmienić w ustawieniach przeglądarki.
Zrozumiałem, nie pokazuj ponownie tego okna.
x