Echogorzowa logo

wiadomości z Gorzowa i regionu, publicystyka, wywiady, sport, żużel, felietony

Jesteś tutaj » Home » Renata Ochwat: Moje irytacje i fascynacje »
Marka, Wiktoryny, Zenona , 29 marca 2024

No i znów mi przyjdzie przychylić się do pomysłu urzędników

2018-03-16, Renata Ochwat: Moje irytacje i fascynacje

Jakoś tak jest, że zwykle krytykuję, marudzę, złe strony punktuję. Bo władza ma jakoś tak, że zwykle krytyk się znajdzie co do poczynań władzy. Tym razem znów się muszę zgodzić z magistratem. Choć to mocno niepopularna zgoda. Mało komu się spodoba.

Lubię zielsko, lubię zwierzęta, sama chodzę po lasach i jak się uda, to fotografuję. Kilka razy jelenie z koronami mi uciekły, bo zanim aparat fotopstryczny wyjęłam z torby i oko się ustawiło, to po jeleniach ślad tylko został. Na drodze piaskowej. No cóż… Bywa.

Lubię naturę, ale z jednym wyjątkiem. Nie lubię gołębi. Nie lubię gołębi miejskich. Nigdy ich nie lubiłam. Czuję do nich wstręt. Jak mieszkałam w mieście z koziołkami, to nie było wskazania miejskiego, że gołębi nie karmimy, ale nikt tam tych ptaszorów nie karmił. Podobnie w innych miastach, gdzie gołębie żyją. Nie było zakazu, ale nie było też napomnień.

No i teraz miasto nasze wyszło z apelem – prosimy gołębi nie karmić. Są plakaty i informacje w sferze publicznej, aby tego nie robić. I ja się z tym apelem zgadzam. Dlaczego? Ano dlatego, że gołębie dadzą sobie same znakomicie radę. Zawsze sobie dają radę. Mnie one brzydzą. Bo to takie kury miejskie, żerujące wszędzie. Przysiadają gdzie bądź. Jedzą co bądź. Wszędzie zostawiają po sobie ślady. Wstrętne. A jak dodać jeszcze, że są nosicielami kleszczy, bo są, to już chyba ostatni wskaźnik, żeby gołębi nie karmić.

Ja wiem, że to może być źle odebrane, ale jednak jestem w tej ptasiej wojnie po stronie magistratu. Oczywiście wojna z ptakami nie zakończy się tak, jak onegdaj w Chinach, kiedy łapki ptasie trzeba było przynosić, żeby grosz za zamordowanie ptaszka dostać, bo to i nie wiek, ani żadna tradycja. Ale jestem za tym, żeby nie dokarmiać. Myję swoje okna w domu, co zrobić, przeganiam, bo tak robię. Wstrętnym dla mnie jest przejście przez plac, na którym gołębie są. Wstrętnym i trudnym do przejścia. Dlatego rozumiem magistrat w tej kwestii. I tym razem trzymam kciuki za magistrat. Dobrze się stało, że wywołany temat został.

Sumując, szanujemy przyrodę, dbamy o zielsko, dbamy o przyrodę, dbamy o wróble, bo ich coraz mniej, nie dokarmiamy gołębi. Bo gołębie stają się czymś opresyjnym.

I z drugiego kątka. Bijemy się od lat z wyglądem miejskich trawników. Zwolennicy koszenia kontra zwolennicy łąk. No i przyszło się kajać i bić w piersi. Do tej pory byłam zwolenniczką wygolonych trawników i skwerów, tak do pięciu centymetrów wysokości zielska trawnikowego. O obecności drzew nie dyskutuję, bo to oblig. Ale Marta, radna BB, otworzyła mi oczy na nowe spojrzenie. Może nie wygolone trawniki, nie niemal Wersal, ale łąki miejskie. Inna rzecz, że o łąki miejskie też trzeba zadbać. Jak się kto zdarzy, kto o łąki miejskie zadba, to ja za tymi łąkami jestem. Jak się kto zdarzy i zadba, bo inaczej to będziemy mieli miejski bałagan, miejskie zielsko i generalnie nieporządek. A tego nikt raczej nie chce.

X

Napisz do nas!

wpisz kod z obrazka

W celu zapewnienia poprawnego działania, a także w celach statystycznych i na potrzeby wtyczek portali społecznościowych, serwis wykorzystuje pliki cookies. Korzystając z serwisu wyrażasz zgodę na przechowywanie cookies na Twoim komputerze. Zasady dotyczące obsługi cookies można w dowolnej chwili zmienić w ustawieniach przeglądarki.
Zrozumiałem, nie pokazuj ponownie tego okna.
x