Echogorzowa logo

wiadomości z Gorzowa i regionu, publicystyka, wywiady, sport, żużel, felietony

Jesteś tutaj » Home » Renata Ochwat: Moje irytacje i fascynacje »
Sergiusza, Teofila, Zyty , 27 kwietnia 2024

Aż się we mnie zagotowało, bo takie coś…

2018-03-19, Renata Ochwat: Moje irytacje i fascynacje

Nie interesuje mnie, czy ten ktoś, kto podpalił domek na Fyrtlu, był pijany, naćpany, czy cokolwiek. Interesuje mnie tylko jedno – dorwać drania i ukarać.

Ukarać w taki sposób, że ma odbudować domek, odkupić zabawki – Halina wie, co i jak, oraz nakazać mu pilnowanie Fyrtla przez 24 godziny na dobę przez rok. Jak ta swołocz to zrobi? Nie jest ważne. Oczywiście wiem, że to nie jest możliwe. Szkoda.

Ale po kolei. Pojechaliśmy w sobotę do miasta z Operą na Zamku. W trakcie okazało się, że pali się NovaPark. Tylko kontener na śmieci, ale jednak. Nikt z nas w najśmielszych przypuszczeniach nie myślał, że za chwilkę spali się coś znacznie istotniejszego. Domek dla dzieci wybudowany na Fyrtlu, czyli w skraweczku parku Słowiańskiego. Jakaś barbarzyńska ręka się zdecydowała na podłożenie ognia. I powtórzę, nie interesuje mnie – pijany, naćpany czy cokolwiek innego sprawca, który to zrobił, powinien za to odpowiedzieć. No i na dokładkę jeszcze upubliczniłabym wizerunek, żeby wszyscy wiedzieli, że mają do czynienia z kimś okropnym.

Fyrtel bowiem w moim mniemaniu jest czymś świetnym, podobnie zresztą jak i Pozytywka. Fyrtel do życia powołała moja prześwietna znajoma Halina Elżbieta, do której wszyscy mówią pani Elu, a ja Halina. To jej się chciało i chce agitować sąsiadów, ale i niesąsiadów do wspólnego działania. To takie rzadki dziś, że ktoś coś robi dla kogoś, zupełnie za darmo, bez oglądania się na profity. Halina doprowadziła do tego, że sąsiedzi ze Staszica uporządkowali ten kawałek, posadzili rośliny, stworzyli małym i maleńkim coś ważnego, a potem, w feralną noc napatoczył się ten durny ktoś….

Jak znam Halinę, to szkoda zostanie naprawiona. Debila podpalacza raczej się nie znajdzie, bo na pewno nie będzie jak, a miejsce nie jest monitorowane na stałe. Szkoda nie zostanie naprawiona przez tego, kto tak naprawdę powinien. Bo się zwyczajnie nie da. Zrobią to kolejny raz ludzie. Ci ludzie. Ja zwyczajnie trzymam kciuki, a jak trzeba w jakiś sposób pomóc, to się w jakiś sposób włączę. Co prawda, jak zaczynam wbijać gwoździe w cokolwiek, to potem paluszki własne mam mocno opakowane w opatrunki, ale jestem mistrzynią w sprzątaniu, może w tym się nadam. No i prawię bajki, więc też i tak mogę się włączyć. Na pewno znów się uda i świat małych i maleńkich na Staszica znów wróci do kolorowej strony ich spędzania czasu na Fyrtlu.

I z drugiego kątka. Powiało nam przez weekend i to mocno. Lodowaty jęzor znad Syberii zaatakował mnie mocarnie w sobotę, ale dałam radę. Byłam przeszczęśliwa, że galopady do własnego domy późnym wieczorem w sobotę od AWF nikt nie widział, bo to raczej jakiś wstyd i porażka, aniżeli kwalifikowany bieg. No cóż, to nie moja bajka, zwykle szybko chodzę i jestem w tym dobra. W każdym razie, kiedy wczoraj szłam sobie szybką szagą, bo znów wiało, to zastanowił mnie megaśmietnik przy wieżowcach na placu Staromiejskim. Przy blokach, a dokładniej przy tych krzakach, co okalają malusie trawniczki, roiło się od odpadów, torebek foliowych, pustych opakowań i innego badziewia. Krzaczki zatrzymały. W lodowatym wietrze stałam tam krótką chwilkę i patrzyłam. No i odkryłam, skąd ten śmietnik tam się wziął. Z otwartych kast śmieciowych, z pojemników, których nikt nie zakrywa. Wiatr wywiał, ptaki, tak ptaki trochę wyciągnęły i tak powstało nieplanowane śmietnisko. Posprzątać trzeba będzie, jak ten lodowaty wiatr znad Syberii nam odpuści. Ale myślę, że mieszkańcy muszą i powinni zadbać o to, aby kasty śmieciowe zamykać. Bo czarne ptaszory, nie wiem, jak się nazywają, skrupulatnie eksplorują pojemniki na śmieci. Wiem, wiele razy oglądałam, jak to robią. Wybierają ze śmietników różne odpady, szukają jedzenia. Nieprzydatne odpady wyrzucają obok kast. No takie zmyślne te ptaszory są. Kto by pomyślał, że takie mądre są. Ale one były wcześniej na świecie niż ludzie, więc co się dziwić.

PS. Dziś 71 lat kończy Marek Piechocki, a dokładniej Zygmunt Marek Piechocki. Mój przemiły znajomy. Przyjaciel tak po prawdzie. Człowiek instytucja. Zabity wielbiciel Fryderyka Chopina, wielki propagator jego muzyki. Do tego poeta, rzeźbiarz. Ale przede wszystkim meloman. Nie lubi modernizmu w muzyce, drażnią go szpiczaste tony, jak pisze i mówi na przykład o Ravelu. To Marek, bo tak do niego mówię, zapraszał na koncerty kameralne do Jazz Clubu, promował młodych muzyków. To Marek prowadził Klub Melomana w FG, gdzie godnie i uczenie opowiadał o muzyce, a ja mu się wcinałam z anegdotami i plotami o muzykach. To Marek zadał sobie trudu, aby porozmawiać z muzykami FG i ich przedstawić. Efekt – na stronach FG można te wywiady przeczytać. To o Marku pisała Maria Wiernikowska, ciekawa dziennikarka, która na chwilkę prowadziła kawiarnię w Wawie. Zresztą pisać o Marku, to wybitnie długi papirus jest. Ja sobie cenię jeden wieczór, jeden z bardzo wielu, spędzony w nieistniejącym już Lamusie, gdzie się spieraliśmy o to, czy jazz jest muzyką, czy też hałasem… Zresztą cenię sobie wszystkie momenty, które dane mi jest spędzać w jego towarzystwie. I jeszcze jeden taki moment sobie cenię, kiedy w pewną zimową noc siedzieliśmy sobie na klęczniku w katedrze, a pewien nieceniony przez nas muzyk, wyszedł i zagrał „Arię na strunie G” Jana Sebastiana Bacha. I to zagrał tak, że byliśmy maksymalnie zdziwieni. Marek mi potem wytłumaczył, że to nie muzyk zagrał, a instrument czuły na zmiany temperatury. Do dziś w kontekście Bacha – mego najbardziej ukochanego kompozytora wracamy. Marek kończy dziś 71 lat… Wszystkiego najlepszego drogi przyjacielu, bo za takiego cię mam. I zobacz, nie ma ani pół słowa o Juliuszu… Który zresztą z ciebie szalenie dumny jest. Wszystkiego naj!!!!

A tu ze szczególną dedykacją dla szanownego jubilata i dla tych, co lubią muzykę https://www.youtube.com/watch?v=NprmEbddmtA

Aria na strunie G w wykonaniu znakomitego polskiego skrzypka Konstantego Andrzeja Kulki (koncertował w Gorzowie) oraz Roberta Grudnia – mistrza organów (koncertował w Gorzowie). 

X

Napisz do nas!

wpisz kod z obrazka

W celu zapewnienia poprawnego działania, a także w celach statystycznych i na potrzeby wtyczek portali społecznościowych, serwis wykorzystuje pliki cookies. Korzystając z serwisu wyrażasz zgodę na przechowywanie cookies na Twoim komputerze. Zasady dotyczące obsługi cookies można w dowolnej chwili zmienić w ustawieniach przeglądarki.
Zrozumiałem, nie pokazuj ponownie tego okna.
x